Muzea i galerie Londynu. Lista najciekawszych

Muzea i galerie Londynu. Lista najciekawszych

Londyn to idealne miejsce dla kulturalnych maniaków, którzy są na dodatek bez grosza przy duszy. Wstęp do wszystkich najlepszych muzeów i galerii jest tu darmowy. Londyńczycy nie są co prawda tak sfiksowani na punkcie sztuki jak paryżanie, którzy jeszcze przed pracą ustawiają się w kolejkach do muzeów i galerii, by obejrzeć najnowsze wystawy. Mimo to większość z nich, mając do wyboru galerię sztuki lub galerię handlową, wybierze jednak tę pierwszą. Odwiedzając tutejsze przybytki sztuki, zlokalizowane w różnych punktach miasta, mamy też dobrą okazję, aby zobaczyć spory kawałek Londynu.

 

British Museum

Listę londyńskich muzeów może otwierać tylko ono – absolutna muzealna konieczność. Liczba eksponatów i ich historyczna waga bije na głowę Luwr i Pergamonmuseum. Mamy tu skarby sztuki egipskiej, greckiej, rzymskiej, średniowiecznej, azteckiej, chińskiej, japońskiej, afrykańskiej – każdy znajdzie coś dla siebie. Nie sposób wszystkiego obejrzeć za jednym, a nawet drugim razem, więc najlepszym rozwiązaniem jest po prostu wybór tego, co nas najbardziej interesuje. Jako stała bywalczyni muzeów wszelakich mogłam bez żalu odpuścić sobie egipskie mumie i eksponaty starożytne, których naoglądałam się już wcześniej. Skupiłam się za to na kolekcji sztuki asyryjskiej, babilońskiej i Bliskiego Wschodu, której najbogatszy przegląd znajduje się właśnie tu oraz w Berlinie.

Największe tłumy spotkacie wokół najsłynniejszego eksponatu – kamienia z Rosetty, dzięki któremu udało się odczytać egipskie hieroglify. Poza tym niesłabnącą popularnością cieszy się starożytna sztuka egipska, grecka i rzymska. Czasami nie sposób było dopchać się do niektórych przedmiotów. Na chwilę samotności możecie liczyć w salach ze sztuką azjatycką. Na przykład niemal nikt nie był zainteresowany oglądaniem chińskiej porcelany.

Aby trafić wszędzie tam, gdzie chcecie, konieczne będzie kupienie mapy za 1 funta. Część zwiedzających po prostu ją sobie bierze za darmo, bo są rozłożone w różnych miejscach i nikt ich nie pilnuje, ale sugerowana cena przy niej widnieje. Dobrowolny datek można też wrzucić do dużej skrzyni stojącej obok wejścia. Wszędzie w muzeum można robić zdjęcia, a liczne – nie najtańsze – punkty restauracyjne zaspokoją głód i dadzą chwilę wytchnienia od zwiedzania.

 

National Gallery

Galeria Narodowa z fantastyczną lokalizacją przy Trafalgar Square to kolejny obowiązkowy przystanek. Znajduje się tu ponad dwa tysiące obrazów. Ale to nie ich liczba jest imponująca, a różnorodność. Mamy tu malarstwo włoskie, hiszpańskie, francuskie, holenderskie, angielskie i pewnie jeszcze jakieś. Wszystko dla ułatwienia podzielone jest według epok historycznych. Do obejrzenia są dzieła największych światowych mistrzów pędzla, a nie jakichś drugorzędnych lub szerzej nieznanych twórców. Leonardo da Vinci wisi obok Memmlinga i Boticellego. Michał Anioł z Rafaelem i Tycjanem onieśmielają perfekcyjnym warsztatem. Goya walczy o uwagę zwiedzających z El Greco i Velazquezem. Vincent Van Gogh oferuje chwilę zadumy nad swoimi „Słonecznikami”. Rubens i Rembrandt wprowadzają mistyczny nastrój. A francuscy impresjoniści na czele z Monetem, Delacroix i Cézannem rozświetlają salę żywymi barwami.

Konieczne trzeba kupić mapę (1 funt), bo bez niej poruszanie się po muzeum nie jest łatwe. Dla tych, którzy mają ograniczony czas, dostępny jest godzinny audio tour ze specjalną mapką, który oprowadza po czterdziestu najsłynniejszych obrazach. W galerii są zawsze tłumy odwiedzających, ale jakimś cudem nadal jest dużo miejsca i można bez przeszkód oddawać się kontemplacji obrazów.

 

Tate Modern

To jedno z moich ulubionych kulturalnych miejsc Londynu, a swój udział ma w tym jego położenie – tuż przy Tamizie i moście Millenium Bridge oraz w okolicy The Globe Theatre i National Theatre. Również sam budynek jest architektonicznie ciekawy i niebanalny. To dawna elektrownia, którą szwajcarscy architekci podwyższyli o dwa piętra i zaadoptowali na potrzeby galerii sztuki. Jej charakterystycznym elementem jest wysoki komin oraz ogromny hol wejściowy, który wcześniej był halą turbinową. Te industrialne wnętrza kryją jedną z najciekawszych, a na pewno najbogatszą kolekcję sztuki współczesnej, jaką do tej pory widziałam.

Przyznam, że sztuka współczesna jest mi szczególnie bliska. I nie dlatego, że ją rozumiem. Nie rozumiem jej wcale. Ale jest najbardziej demokratyczna, bo nie wymaga ogromnej wiedzy z zakresu sztuki, a jedynie otwartości. Albo do kogoś trafia, albo nie. Do mnie trafia. Wśród twórców obrazów sami wielcy – Picasso, Kandinsky, Duchamp, Pollock, Matisse, Warhol, Rothko. Wielką zaletą Tate Modern są też księgarnie na każdym piętrze, które oferują bogaty wybór książek z zakresu historii sztuki oraz reprodukcje prezentowanych obrazów. Niestety wszystko dość drogie. Wstęp na wystawy czasowe kosztuje ok. 18 funtów.

 

Saatchi Gallery

To chyba najmodniejsza galeria sztuki w Londynie. Podobnie jak Tate Modern prezentuje sztukę współczesną, ale do zobaczenia oprócz obrazów są też artystyczne instalacje. Co więcej, to dużo bardziej niszowe miejsce, gdzie wystawiani są młodzi, awangardowi twórcy. Budynek jest bardzo kameralny, a ekspozycja dość minimalistyczna. Na wielkich białych ścianach są umieszczone pojedyncze obrazy. Nie widnieją obok nich żadne podpisy z nazwiskami autorów czy tytułami dzieł, więc nic nie jest nam sugerowane, a interpretacyjny ciężar (lub przyjemność) spada wyłącznie na odwiedzających. A tych jest zadziwiająco niewielu, co stanowi ogromną zaletę Saatchi Gallery. W środku znajduje się także księgarnia, pełniąca jednocześnie funkcję sklepiku z oryginalnymi pamiątkami.

Saatchi gallery

 

Tate Britain

Tate Britain i Tate Modern nie bez przyczyny mają wspólną część nazwy. Jako Tate Gallery zostały założone w 1897 roku przez potentata przemysłowego, Henry’ego Tate’a. W roku 2000 postanowiono otworzyć Tate Modern poświęconą wyłącznie sztuce współczesnej, a pozostałość po Tate Gallery przemianowano właśnie na Tate Britain. Możemy w niej oglądać zbiory sztuki brytyjskiej z lat 1500-2000, na czele z największą na świecie kolekcją Turnera (ostatnio nakręcono o nim film z Timothy Spallem w roli głównej). I to właśnie dla jego obrazów warto odwiedzić galerię, choć w zbiorach znajduje się wiele innych interesujących dzieł, w tym rzeźby i instalacje artystyczne. Tate Britain nie jest oblegana przez turystów i panuje w niej bardzo luźna atmosfera. Pewna dziewczyna usiadła na podłodze pośrodku jednej z sal, rozłożyła wokół kredki i flamastry i jak gdyby nigdy nic zaczęła coś malować. Polecam bardzo.

 

Victoria and Albert Museum

Jedno z trzech wiktoriańskich muzeów (obok Natural History Museum and Science Museum), których budowę zlecił książę Albert. W opisie można przeczytać, że znajduje się tu kolekcja sztuki dekoracyjnej i wzornictwa. Prawda, że nie brzmi to zachęcająco? Wbrew pozorom to bardzo ciekawe, zaskakujące i zróżnicowane muzeum. Właściwie mieści się w nim wszystko. Są fragmenty starożytnych budowli, rzymskie rzeźby, eksponaty z Azji i Bliskiego Wschodu, instrumenty muzyczne, obrazy, ubrania (np. zaprojektowane przez Diora i Vivian Westwood), zastawy stołowe oraz ogromna kolekcja zachwycającej i nieziemsko drogiej biżuterii.

Muzeum jest dość chaotyczne i trudno rozpoznać klucz, według którego rozmieszczono poszczególne wystawy. Jest to po prostu fascynująca podróż w przeszłość i na każdym kroku nie wiadomo, na co akurat się trafi. Znajduje się tu także kącik restauracyjny z najbardziej przystępnymi cenami spośród wszystkich muzeów, jakie tu opisuję. Więc jeśli będziecie zwiedzać „wielką trójkę”, na obiad zdecydujcie się u Wiktorii i Alberta.

Victoria and Albert Museum

 

Natural History Museum

To chyba najpiękniejsze pod względem architektonicznym muzeum Londynu i dla samego neogotyckiego budynku warto odstać w długiej kolejce, bo taka na pewno się pod nim ustawi. Jego zwiedzanie proponuję zacząć od głównego holu, w którym znajduje się szkielet olbrzymiego roślinożercy diplodoka. Rozglądajcie się na boki, wchodźcie na schody i na kolejne piętra, robiąc mnóstwo zdjęć. Sam budynek, który wygląda jak dworzec kolejowy, zasługuje, aby poświęcić mu dużo czasu. Muzeum Historii Naturalnej jest bardzo popularne wśród rodzin z dziećmi, a największym powodzeniem cieszy się w nim ekspozycja z dinozaurami.

To do niej ustawiają się najdłuższe kolejki, ale moim zdaniem nie warto dołączać do oczekujących. Stracicie mnóstwo czasu, a tłum i duchota są nie do zniesienia. Poza tym na ekspozycję składa się tylko kilka szkieletów dinozaurów, z których część jest sterowana ręcznie, jakieś kości, kły i tym podobne błahostki. Dodatkowo trzeba posuwać się gęsiego w ślimaczym tempie. Jeśli nigdy nie byliście w parku dinozaurów lub w innym muzeum historii naturalnej, to może być dla Was coś nowego. Dla mnie to było ogromne rozczarowanie.

Za to pozostałe ekspozycje są naprawdę odkrywcze i rozwijające. Za najciekawszą uznałam tę poświęconą morzu, na której zaprezentowano m.in. niesamowite ryby, których człowiek nigdy nie będzie miał okazji zobaczyć. Godna uwagi, choć zdecydowanie za krótka, była też imitacja trzęsienia ziemi w Japonii, którą zainscenizowano w sklepie. Do oglądania jest bardzo dużo, a frajdę mają zarówno dorośli, jak i dzieci.

natural History museum londyn

 

Science Museum

Muzeum Nauki jest ciekawe, ale właściwie tylko do połowy. Prezentuje odkrycia naukowe z ostatnich 200 lat. Najbardziej polecam parter poświęcony między innymi podbojowi kosmosu i historii lotnictwa oraz poziom dotyczący człowieka. Znajduje się na nim wiele interaktywnych stanowisk, na których można poznać funkcje oraz specyfikę ludzkiego organizmu. Jednym z najciekawszych było to, które pozwalało zbadać, czy nasz mózg jest mózgiem męskim, czy kobiecym. Wszystkie urządzenia działały, co nie jest regułą w miejscach, które chcą angażować zwiedzających. Dla przykładu, w czasie mojej wizyty w Centrum Nauki Kopernik niemal połowa interaktywnych stanowisk była wyłączona z użytku.

 

Museum of London

To chyba najskromniej prezentujące się muzeum w Londynie. Nie jest też zbyt popularne wśród turystów. Niewielkie i położone w niezbyt ciekawej okolicy. Ale „most” biegnący do niego jest interesujący, a obok znajduje się część rzymskich fortyfikacji – tzw. London Wall. Oferuje zwiedzającym podróż w czasie – od czasów prehistorycznych, poprzez dynastię Tudorów, aż po współczesny Londyn. Nie jestem zbyt wielką miłośniczką historycznych muzeów, bo bardzo ciężko uciec w nich od skrótowości, wybiórczości i banału. Twórcy Muzeum Londynu starali się przedstawić także historię społeczną miasta, ale nie do końca cała wystawa mnie przekonała. Na małej muzealnej przestrzeni działo się bardzo dużo i jedna epoka pochłaniała kolejną, nie zostawiając miejsca na głębsze wgryzienie się w temat. Może była to też moja wina, bo spędziłam w muzeum za mało czasu. Jeśli Wasz terminarz jest napięty, raczej możecie zrezygnować z wizyty.

 

Madame Tussaud

Na koniec zostawiłam chyba najgorsze londyńskie muzeum, co nie przeszkadza mu być najbardziej obleganym. Takich kolejek nie ma nawet British Museum, choć tam wstęp jest darmowy, a tu kosztuje 25-30 funtów. Do Madame Tussaud przyciągnęła mnie jego sława oraz chęć obejrzenia na żywo figur woskowych znanych osobistości ze świata sportu, kina, muzyki i polityki. Zawsze miałam wysokie mniemanie o jakości tych figur, bo wyglądały na przygotowywane z wielką pieczołowitością i dbałością o każdy szczegół. Jeśli jakaś gwiazda złamała rękę lub zmieniła fryzurę, od razu jej woskowy model był uaktualniany.

A jak to wygląda naprawdę? Można bawić się w „Zgadnij kto to?”. Wiele figur to istne karykatury i generalnie niemal wszystkie odbiegają od tego, jak gwiazdy faktycznie wyglądają. Dodatkowo była ich tylko garstka. Zwiedzając londyńskie Madame Tussaud, liczyłam, że więcej będzie w nim brytyjskich gwiazd, także tych mniej znanych, zamiast standardowych amerykańskich ikon. Niestety, wszystko było zorganizowane tak, aby zadowolić jak najbardziej masową widownię. Wśród figur znalazła się nawet podobizna jakiegoś hinduskiego gwiazdora, którego ja kompletnie nie kojarzę.

Jeśli zdecydujecie się odwiedzić Madame Tussaud, proponuję zakupić bilet przez internet. Wtedy jest nie tylko taniej, ale też nie trzeba stać w długaśnej kolejce. Wejścia są co 15 minut, aby rozładować tłum. Ale nie liczcie na to, że będziecie mogli swobodnie robić sobie zdjęcia z gwiazdami. Ścisk i hałas jest niemal nie do zniesienia. Na dodatek światło jest na tyle niekorzystne, że wyklucza zrobienie dobrych zdjęć. Organizatorzy oferują w kilku strategicznych miejscach profesjonalne sesje zdjęciowe wykonane przez pracowników, np. z rodziną królewską, z księżną Dianą, z Barackiem Obamą. Im więcej takich zdjęć się zrobi, tym w ostatecznym rozrachunku wyjdzie taniej. Jedno to koszt – o ile dobrze pamiętam – około 10 funtów.

Moja wizyta w Madame Tussaud została uratowana przez dwie dodatkowe atrakcje niczym z parku rozrywki. Jedną z nich stanowił krótki przejazd londyńską taksówką przez historyczny Londyn. Był więc nieśmiertelny Kuba Rozpruwacz, sceny jak z książek Dickensa i wspomnienie wielkiego pożaru Londynu z 1666 roku. Drugą atrakcją okazała się projekcja anonimowanego filmu Marvela w 4D – czyli jeśli ktoś na ekranie pluje, to krople spadają na nas, a jak ktoś inny wbija metalowe szpony w przeciwnika, to z fotela coś się wysuwa i wbija się w nasze plecy. Z obiema atrakcjami wiązało się całkiem sporo wrażeń i stanowiły one dość udane zadośćuczynienie za rozczarowującą wystawę figur woskowych. Wizyty w Madame Tussaud absolutnie nie polecam.

Madame Tussaud Londyn


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.