Zielony Sziraz. Miasto poetów i zakupów

sziraz

Sziraz to bez wątpienia kulturalna i zielona stolica Iranu. Jeśli tęsknicie za widokiem zieleni i kwiatów, które byłyby do zobaczenia nie tylko w słynnych irańskich ogrodach, do których wstęp jest biletowany, ale na ulicy, musicie tu przyjechać. Zresztą pewnie i tak odwiedzicie Sziraz, bo to miasto wypadowe do nieodległego Persepolis.

 

A co jeszcze skłania do przyjazdu do Sziraz? Każdy, naprawdę każdy bloger piszący o nim zamieści w swojej galerii zdjęcia z najpiękniejszego meczetu Iranu – meczetu ol Molk zwanego różowym. Jeśli mi nie wierzycie, to sprawdźcie na dowolnym blogu, którego autor odwiedził dawną Persję. Wszyscy turyści za punkt obowiązkowy swojej wizyty w Sziraz przyjmują obfotografowanie różowego meczetu. Ja oczywiście też miałam go w planach i wybrałam się na długi spacer, by do niego dotrzeć. Na miejscu zastałam jednak zamknięte drzwi i tabliczkę z informacją, że jest czynny od 8.00 do 12.00, a potem od 15.30 do 18.00. Na miejscu byłam przed 13.

Usiadłam na murku i zaczęłam dumać, aż w końcu wydumałam – nie będę czekać, ani tym bardziej nie przyjdę do meczetu następnego dnia. Postanawiam odpuścić wszystkie biletowane atrakcje w Sziraz i zamiast tego przeznaczyć pieniądze z biletów (turyści płacą dziesięciokrotnie więcej) na zakupy. A okazja była ku temu najlepsza z możliwych. W mieście znajduje się jeden z największych, najładniejszych i najlepiej zaopatrzonych bazarów w Iranie. Ceny są dużo niższe niż w popularnym Isfahan, gdzie napływ turystów zrobił swoje, a sprzedawcy są mniej skorzy do targowania się. Na bazarze w Sziraz kupimy wiele przedmiotów wyrabianych przez lokalne ludy koczownicze, np. Kaszkaj. Od nazwy tego plemienia wzięła się nazwa modelu samochodu produkowanego przez Nissana.

 

Symbolem Szirazu jest twierdza Karim Chana znajdująca się w samym centrum, przy bulwarze jego imienia. Jej charakterystycznym elementem jest odchylona od pionu baszta. Wizytę w środku można bez wyrzutów sumienia odpuścić, wystarczy obejrzeć twierdzę z zewnątrz.

twierdza Chana w sziraz

 

Podróżniczy bojkot

Mój bojkot był podyktowany przede wszystkim tym, że znajdowałam się u schyłku podróży i byłam już zmęczona meczetami i ogrodami, których przez prawie trzy tygodnie widziałam wystarczającą ilość. Nadszedł moment, że postanowiłam odrzucić przewodnik i polecane w nim atrakcje, kierując się tam, gdzie akurat mnie nogi poniosą. Skupiłam się na chłonięciu atmosfery Szirazu, podglądaniu jego mieszkańców i zachwycaniu się zielonymi oazami, których w mieście było niespodziewanie dużo. Akurat trafiłam do niego w czasie majowego święta – Dnia Szirazu, więc główne ulice były przystrojone chorągiewkami, a wszystkim mieszkańcom udzielał się leniwy, beztroski nastrój.

Tym samym mój opis i wrażenia będą zupełnie odmienne od tych, jakie znajdziecie na innych blogach podróżniczych. Nie znajdziecie tu zdjęć ze wspomnianego meczetu Nasir ol Molk, mauzoleum poety Hafeza i Saadiego czy Ogrodu Nazar. Za to zabiorę Was na bazar, na spacer przyozdobionymi uliczkami i do jednego z czterech najważniejszych w Iranie centrów pielgrzymkowych – Sanktuarium Szach Czeraga.

 

Podróż do Sziraz

Do Sziraz jechałam nocnym autobusem z Kerman, a  cała droga zabrała 9 godzin. Autokar był pełny i głośny, bo pasażerowie żarłocznie konsumowali zestawy przetrwania rozdawane przez obsługę – soczek i 4 paczuszki ciasteczek, a dodatkowo przez całą noc grało perskie disco. Poziom dyskomfortu dopełniał fakt, że na każdym przystanku zapalano światło. Przyoszczędziłam na standardzie podróży, wybierając normalny autokar, a nie ten w standardzie VIP, który jest dwa razy droższy, ale też dwa razy luźniejszy.

Sama trasa musiała być bardzo ciekawa wizualnie, przez środek gór Zagros. W nocy raz otworzyłam oczy i widziałam, jak wleczemy się za ciężarówką, która z trudem podjeżdża pod górę, a tuż obok znajduje się górska ściana. Dworzec autobusowy w Sziraz jest jedynym dworcem (poza Teheranem), który znajduje się stosunkowo blisko ścisłego centrum. Gdy dojechaliśmy na miejsce, podreptałam w kierunku głównego bulwaru, szukając jakiegoś noclegu. W Iranie nie obowiązuje Booking.com, więc w każdym nowym mieście powtarzał się ten sam scenariusz, czy też ta sama zmora – znalezienie noclegu.

Pomógł mi w tym spotkany na ulicy Irańczyk po trzydziestce, który przez jakiś czas mieszkał w Niemczech i dobrze znał ten język, ale komunikował się też po angielsku. Gdy szukaliśmy dla mnie hotelu, jednocześnie przestrzegał, abym uważała na młodych afgańskich uchodźców, których grupki kręciły się po głównej ulicy Szirazu. Jednak w czasie trzydniowego pobytu nie doświadczyłam z ich strony żadnych zaczepek. W ogóle mieszkańcy okazali się niezwykle mili i nie przeszkadzała nam nawet bariera językowa. Jednego dnia pan piekarz, mówiący świetnie po angielsku, co jest naprawdę dużym ewenementem w Iranie, dał mi 17 lat, choć miałam 30. A inny pan, na oko 65 lat, w kółko powtarzał: You’re very nice. Very very nice.

 

Alternatywne przygody w Sziraz

W mojej hotelowej norze spotkałam dość odważnego i nieustępliwego Irańczyka. Pewnego ranka ktoś pukał do moich drzwi, ale akurat wstawałam i byłam nieubrana, więc zignorowałam pukanie. Byłam pewna, że to recepcjonista mnie ściga za niezapłacony nocleg. Po chwili wychodzę do piekarni, a pod drzwiami stoi facet z pokoju naprzeciwko, niemal nie mówiący po angielsku. Zapytałam, co ode mnie chce. Nie zrozumiałam odpowiedzi. Speszył się i podsunął mi pod nos dwa paski perfum z prośbą, bym wskazała, które moim zdaniem ładniej pachną. Powąchałam i wybrałam jeden, choć żaden nie skradł mojego serca.

Irańczyk od razu chciał dać mi te perfumy. Odmówiłam i szybko wyszłam. Później znowu się spotkaliśmy i tym razem chciał dać mi swoje pestki i banany. To już była dla mnie za duża abstrakcja, więc znowu go zbyłam. Potem spotkałam go przy recepcji, gdy płaciłam za nocleg i wymieniliśmy się mailami (nigdy nie napisał, zresztą jak wszyscy Irańczycy, którzy chcieli mój adres). Zostawiłam plecak, by zabrać go później. Wróciłam, a tam torba z bananami i pestkami oraz karteczka “Z najlepszymi życzeniami”.

Inną przygodą było poszukiwanie internetu. Mój hotel był chyba jednym z najtańszych w okolicy, więc żadnych wygód w nim nie uświadczyłam. Ale trzy ulice dalej ulokowały się wystrzelone w kosmos hoteliska, w których ceny noclegów są zbliżone do tych europejskich. Postanowiłam udać się do jednego, by skorzystać z wi-fi. Planowałam zamówić herbatę w restauracji i siedzieć nad nią 3 godziny. Ale w wybranym hotelu restauracji nie było. Cóż zrobić, trzeba mieć tupet jak taran, jak mawia Cejrowski. Będę udawać gościa hotelowego i usiądę sobie w lobby. Podeszłam do recepcji i zapytałam, czy mogliby mi podać hasło do wi-fi.

– To nie dostałaś? A jaki numer pokoju?

– …. 102

– A nazwisko?

– …. Kowalska

– Ile osób?

– Dwie

– Poczekaj, sprawdzam… Nie mamy nikogo takiego.

– Acha, dziękuję.

No nie udało się ;D. Z podkulonym ogonem poszłam do hotelu obok i zapytałam, czy mogę skorzystać z internetu. Nie jestem gościem, ale zapłacę! Dali za darmo i siedziałam tam jakąś godzinę, aż zrobiło się mi głupio i w końcu poszłam.

 

Sanktuarium Szach Czeraga w Sziraz

W Sziraz znajduje się jedno z czterech najważniejszych pod względem religijnym miejsc w Iranie – po Meszhedzie, Kom i Rey (dzielnica Teheranu). Oczywiście nie mogłam odpuścić takiej atrakcji, zwłaszcza że wcześniej zakupiłam czador, więc mogłam na chwilę zerwać z wizerunkiem turystyki. Weszłam wejściem kobiecym, panie mnie obmacują, coś do mnie mówią i ku wielkiemu zaskoczeniu odkrywają, że nie mówię w farsi. Turystka! W czadorze!? Ależ były zachwycone! Jedna za drugą mówiły, jak mi w nim pięknie. Młoda dziewczyna powiedziała, że nie mogę wejść sama i muszę czekać na przewodnika.

Powiedziałam jej, że to czador z Kom – była pod wrażeniem i przekazała to pozostałym kobietom. Siedziałam z nimi przez dłuższą chwilę w tej kanciapce, gdzie odbywała się kontrola bezpieczeństwa. Jedna Iranka podeszła do mnie, bym ją sprawdziła, a dziewczyna obok woła, że to nie do mnie, bo ja jestem turystką. Ale się cieszyły. W końcu nie jakaś bezrefleksyjna cudzoziemka, tylko ktoś, kto szanuje ich kulturę i jest lepiej przygotowany do zwiedzania meczetu niż niejedna Iranka. Zasady wejścia były na tyle restrykcyjne, że należało poza posiadaniem czadoru zmyć także szminkę z ust.

W końcu zaprowadzono mnie na miejsce, gdzie miałam czekać na irańskiego przewodnika. Po chwili podszedł też młody Japończyk, który myślał, że to ja jestem tym przewodnikiem. Mimo mojego przygotowania, turyści mogą wejść wyłącznie na dziedziniec, ale przynajmniej nie zabiera się im aparatów. Sanktuarium jest miejscem spoczynku i kultu dwóch braci – synów VII Imama ibn Jafara, którzy są też braćmi VIII Imama Rezy. Czci się ich właśnie w Sziraz, bowiem tu znaleźli schronienie w czasie prześladowań szyitów na początku IX wieku.

sanktuarium w sziraz

 

Miasto Hafeza

Oprócz czci oddawanej synom VII Imama obiektem kultu w Sziraz są też poeci, przede wszystkim jeden – Hafez z Szirazu żyjący w XIV wieku. O tym, jak wielką pełni rolę w życiu Irańczyków, niech świadczy fakt, że wielu z nich uważa, że w każdym perskim domu powinien być zarówno Koran, jak i tomik jego poezji. Popularność i uznanie zyskał już za życia i przetrwała ona do dziś. Hafez jest znany przede wszystkim z wierszy miłosnych, ale był też piewcą wina i wiele wersów poświęconych temu trunkowi znajdziemy w jego poezji. Wino było niegdyś produktem eksportowym Szirazu i plotka głosi, że rząd potajemnie nadal je produkuje, a następnie wysyła za granicę.

Oto dwa fragmenty wierszy Hafeza:

Bez twarzy ukochanej róża żadnej radości nie daje.
 Bez wina pod ręką wiosna żadnej radości nie daje.

Bez ukochanej, której twarz jest piękna jak tulipan,
 spacer na łąkach, w ogrodach żadnej radości nie daje.



Jeśli mieczem mnie tniesz, nie będę bronił się
 i wdzięczny będę ci, gdy strzałą trafisz mnie.

Z łuku swoich brwi wystrzel strzałę we mnie,
 abym martwy przed tobą osunął się na ziemię.

Jeśli smutek świata z nóg w końcu mnie zwali,
 kto poda mi rękę i pomoże, oprócz wina czary?

 

1. Bazar Vakil – tu można zrobić najlepsze i najtańsze zakupy w całym Iranie. Od dywanów, poprzez słodycze i przyprawy, po lokalną biżuterię i przeróżne miseczki.

bazar w sziraz

 

2. Obok znajduje się meczet Vakil, zbudowany – tak jak i bazar – przez Karim Chana.

 

3. Meczet Nasir ol Molk, tzw. meczet różowy, z zewnątrz. Nie prezentuje się z tej perspektywy zacnie, podobnie jak jego okolica, ale jest bardzo fotogenicznym miejscem. W środku ozdabiają go kolorowe witraże dające różowe refleksy.

Maj 2017 r.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.