Zamek w Łańcucie. Zwiedzanie na taśmie produkcyjnej

zamek w łańcucie

Jeśli w „Familiadzie” padnie kiedyś pytanie o najbardziej znany pałac w Polsce, na pierwszym miejscu znajdzie się na pewno Zamek w Łańcucie. Jeśli nie byliście w nim z wycieczką szkolną, to znaczy, że Wasz wychowawca nie dopełnił swojej nauczycielskiej powinności. Wszak Łańcut kojarzy chyba każdy. Ta zadziwiająca sława ma całkiem solidne podstawy. Zamek emanuje przepychem i elegancją, jest pokaźnych rozmiarów, a jego wnętrza wypełniają nie tylko wykwintne meble, ale również cenne dzieła sztuki. Problem w tym, że turyści nie mają zbyt wiele czasu, aby oglądać te wszystkie wspaniałości.

 

Trzeba powiedzieć to wprost – zwiedzanie Zamku w Łańcucie przypomina taśmę produkcyjną. Poruszamy się w grupie, która w narzuconym tempie przechodzi od sali do sali, by usłyszeć kolejny opis puszczany z taśmy. Nie za długi, bo przecież po piętach depcze nam już kolejna grupa. Wszystko jest tu zaplanowane i odmierzone jak w fabryce. Żal tylko tych wspaniałych obrazów, mebli i detali, którym nie możemy się przyjrzeć z powodu braku czasu. Nie do pozazdroszczenia jest też los pracowników, którzy kilkanaście razy dziennie wciskają guzik na pilocie i słuchają tych samych opowieści.

zamek w łańcucie zwiedzanie

 

Turystyczny rygor

Na stronie internetowej Zamku w Łańcucie można przeczytać następujące skrupulatne wyliczenia i zasady.

  • W tym samym momencie Zamek, Stajnię i Wozownię może zwiedzać grupa licząca nie więcej niż 20 osób w częstotliwości co 10 minut.
  • Jednorazowo na ekspozycję Sztuki Cerkiewnej może wejść grupa licząca nie więcej niż 10 osób w częstotliwości co 30 minut.
  • W Storczykarni może przebywać max. 20 osób. Wyjątek stanowią poniedziałki: 20 osób co 30 minut.
  • Jednorazowo na ekspozycję Wnętrz II piętra może wejść grupa licząca nie więcej niż 10 osób w częstotliwości co 15 minut.

Jeśli myślicie: „Ee, pisać to sobie mogą, pewnie nikt tego nie przestrzega”, to niestety muszę ukrócić Wasze anarchistyczne postawy. W wakacyjne weekendy lub inne dni charakteryzujące się większym napływem turystów bilety rozchodzą się tak szybko, że w południe może nie być już wolnych miejsc. Ja kupiłam bilet o 11:30, a pierwszy wstęp miałam przewidziany dopiero na 13:30. Zakup online może być ratunkiem, o ile zaplanujecie wizytę z wyprzedzeniem. System sprzedaży internetowej umożliwia kupno biletu najpóźniej 48 godzin przed zwiedzaniem.

Ale postawmy sprawę jasno – nieważne, jak niewdzięczne panowałyby tu zasady, do Łańcuta warto się wybrać. Dla wielu jest to wzór rezydencji arystokratycznej. Mnie, mimo tego całego splendoru, zamek na kolana nie rzucił, gdyż wiało z tych wnętrz chłodem i porządkiem. Niemniej znajduje się w pierwszej trójce mojego prywatnego rankingu polskich pałaców, choć został zdetronizowany przez Zamek w Pszczynie oraz Pałac w Kozłówce.


 

Pałacowa forteca

Dziś to elegancka i rozległa rezydencja, ale jej początki były bardzo skromne. W tym miejscu znajdowała się wieża strażnicza, którą na początku XVII wieku rozbudowano i przekształcono w dwór obronny. Jednak swojej funkcji nie spełniał zbyt dobrze, gdyż został spalony w 1608 roku przez starostę leżajskiego. Synowie Stanisława Stadnickiego zwanego „łańcuckim diabłem” wznieśli na jego zgliszczach zamek, ale klątwa nadal ciążyła nad tą lokalizacją. Dwa dziesięciolecia później budowlę za długi przejął wojewoda Stanisław Lubomirski, który w ciągu 12 lat przebudował ją do dzisiejszej postaci, czyli palazzo in fortezza.

Rezydencję Lubomirskiego otoczyły fortyfikacje o zarysie gwiazdy, które spełniły swoją rolę w czasie „potopu szwedzkiego”. W 1655 roku zamek był atakowany dwukrotnie, a dwa lata później próbę jego zdobycia podjęły wojska siedmiogrodzkie Jerzego Rakoczego, również bez powodzenia. Uległ dopiero siłom natury – w 1688 roku wybuchł w nim ogromny pożar. Efektem odbudowy są do dziś istniejące dwa barokowe hełmy na obu basztach.

 

Siedziba rodu Potockich

Pod koniec XVIII wieku wdowa po kolejnym z Lubomirskich, Elżbieta z Czartoryskich, postanowiła upiększyć zamek zgodnie z obowiązującą modą. W tym celu zatrudniła najznakomitszych włoskich architektów, którzy urządzili dla niej teatr, pokój chiński (pochodna ówczesnego zainteresowania orientalizmem), pawilon biblioteczny i tzw. Białą Jadalnię. Coraz mniej przypominał on budowlę obronną, gdyż na jego tyłach wyrósł ogród włoski oraz Zameczek Romantyczny.

W 1816 roku pałac odziedziczył Alfred Potocki i zapoczątkował powolny upadek jego świetności. Kolejni rodowi właściciele woleli mieszkać w Wiedniu lub Lwowie (Łańcut leży pod Rzeszowem). Ale skoro się posiada taki majątek, żal z niego nie czerpać zysków. Potoccy oddali więc teren ogrodu pod gorzelnię, a w miejscu zwierzyńca puścili linię kolejową.

Od zupełnego upadku Zamek w Łańcucie uratował Roman Potocki, który w latach 1889-1911 dokonał kolejnej przebudowy w duchu neobaroku pod dyktando francuskich architektów. Wzniesiono wówczas palmiarnię, stajnię i powozownię, a w ogrodzie pojawił się staw z wyspą. Pokuszono się także o modernizację technologiczną – budynki miały linie telefoniczne, prąd, instalację wodociągową oraz centralne ogrzewanie.

To wszystko spowodowało, że sława Łańcuta rozlała się na cały kraj i zaczęły w nim gościć sławne persony. Zamek był zamieszkany do lipca 1944 roku, póki nie zbliżyła się do niego Armia Czerwona. Ostatni ordynat – Alfred Antoni Potocki, dandys uwielbiający przepych i wygodne życie – wywiózł do Wiednia kilkaset skrzyń wypełnionych najcenniejszymi dziełami sztuki, które już nigdy do Łańcuta nie powróciły. W czasie okupacji Potocki odmówił wsparcia konspiracji, za to utrzymywał znakomite kontakty z hitlerowcami, a do zamku zaglądał Hermann Göring. Po wojnie większość zbiorów wyprzedał, byle spłacić długi i utrzymać wystawny styl życia. Niedawno muzeum pałacowe odnalazło i odkupiło kilka obrazów oraz przedmiotów niszczejących w zapuszczonej rupieciarni w Peru.


 

Zamek w Łańcucie – zwiedzanie

Jeśli w czasie zakupu biletów okaże się, że Wasze okienko czasowe na zwiedzanie wnętrz wypada dopiero za kilka godzin, nie martwcie się. Przeznaczcie ten czas na spacery po rozległym parku oraz fotografowanie pałacu z zewnątrz. Teren jest naprawdę ogromny, a poszczególne budynki, w których znajdują się wystawy, może dzielić nawet kilkanaście minut marszu.

Dużą niedogodnością jest fakt, że szatnia i szafki (przyjmują tylko 2 zł) znajdują się wyłącznie na terenie zamku. A dostaniemy się tam jedynie po zeskanowaniu biletu na bramce. Nie mam pojęcia, czy jego dwukrotne odbicie sprawi, że się dezaktywuje i potem już nie wejdziemy ponownie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie szatni w budynku kas biletowych. Wtedy zostawiamy plecak czy inne niepotrzebne rzeczy w tym miejscu i po zakończeniu zwiedzania odbieramy.
 

Wnętrza na pierwszym piętrze

To jest główny cel wizyty na Zamku w Łańcucie. Szkoda, że czas zwiedzania to tylko 40 min. Nie ma możliwości spokojnego obejrzenia wszystkiego we własnym tempie.

zamek w łańcucie wnętrza


 

Bogate klasycystyczne wnętrze sali balowej

 

W czasie zwiedzania można rzucić okiem na liczne dzieła sztuki pochodzące z dawnych zbiorów oraz powojennych zakupów i depozytów z innych muzeów. Najstarsze eksponaty są częścią kolekcji tworzonej jeszcze przez księżną marszałkową Lubomirską i znalazły się w Łańcucie w 2 poł. XVIII wieku. Część najcenniejszych obiektów można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie.

 

Na wystawie czasowej w Muzeum Narodowym w Warszawie widziałam jeden z najcenniejszych łańcuckich obrazów pędzla Sofonisby Anguissoli. Na zamku jest umieszczony za wysoko, co utrudnia podziwianie jego urody. Sofonisba tworzyła na przełomie XVI i XVII wieku we Włoszech, a swoje oryginalne imię otrzymała na cześć córki córka wodza kartagińskiego Hazdrubala. Kobieta-malarka była wówczas rzadko spotykana, więc Anguissola często przedstawiała na obrazach samą siebie w czasie pracy. Płótno z Łańcuta jest właśnie autoportretem.

 

Pokój do pracy twórczej – zazdroszczę!

 

Pokój chiński

 

Szczyt arystokratyczności – własny teatr w domu. Dziś cieszymy się z własnej sali kinowej.

 

Mój ulubiony zakątek na Zamku w Łańcucie – galeria rzeźb zdobiona iluzjonistyczną dekoracją. Przedstawia mury pokryte winoroślą i pergolę, przez którą prześwituje niebo.

 

Wnętrza na drugim piętrze

Tutaj obejrzymy skromniejsze i bardziej prywatne pomieszczenia, które nie były wystawiane na widok publiczny. Tym bardziej chciałam je zobaczyć, zwłaszcza że można je zwiedzać dopiero od niedawna. Wizyta trwa zaledwie 25 min i odbywa się w grupie 10 osób, co i tak jest za dużą liczbą. Na odgrodzonym obszarze, na którym można stawać, jest bardzo ciasno.

 

Pokój pompejański – najsłynniejsze pomieszczenie na piętrze. Urządzony zgodnie z ówczesną modą związaną z odkryciem Pompejów i powrotem do kultury starożytnej.

 

Imponująca kolekcja sprzętów domowych

 

 

Storczykarnia

Po I wojnie światowej z zamkowego terenu zniknęła Palmiarnia wzniesiona zaledwie 10 lat wcześniej. Ostało się tylko jej zaplecze, w którym ogrodnik Alois Philipp prowadził uprawę wielu roślin, m.in. storczyków. Szklarnia z czasem się rozrosła i zaczęła stanowić zamkową dumę. Odwiedzili ją Ferdynand, król Rumunii, prezydent Ignacy Mościcki czy Jerzy, książę Kentu.

Po II wojnie światowej Storczykarnię przejęło Państwowe Gospodarstwo Rolne, które do lat 80. XX w. kontynuowało uprawę roślin. Nowy właściciel doprowadził budynek do ruiny i zaszkodził kwiatom. Muzeum zakupiło część z historycznej kolekcji storczyków, a potem przejęło kompletnie zdewastowaną Storczykarnię. Dziś znajduje się tu ekspozycja udostępniona turystom, część uprawowa oraz letnia kawiarnia.

Z ust większości odwiedzających słyszałam, że spodziewali się, że „będzie to większe”. Faktycznie, kwiatów nie jest za dużo, gdyż wystawia się te, które są akurat w okresie kwitnienia. Znajdziemy tu storczyki naziemne, rosnące na skałach i nadrzewne. Moim zdaniem warto włączyć ten punkt do planu zwiedzania.

     


 

Wozownia

Łańcut słynie z jednej z największych w Europie kolekcji pojazdów konnych. Szczególne zainteresowanie budzi kareta-karawan, która stoi w głównym hallu wozowni. Wiszą też w niej trofea myśliwskie Potockich, m.in. głowy hieny czy hipopotama, co akurat nie jest szczególnym powodem do dumy.

 

Pomnik-lew postawiony na pamiątkę wyprawy myśliwskiej. Do zburzenia!

 

Pojazdy konne wyróżnia ich zróżnicowanie funkcjonalne – oglądamy nie tylko karety podróżne, ale i spacerowe, myśliwskie, wyścigowe, a nawet sanki. Wszystkie są w bardzo dobrym stanie i pochodzą z najbardziej renomowanych firm wiedeńskich, londyńskich i paryskich. Niestety, nie ma czasu się im bliżej przyjrzeć i poznać charakterystykę każdego z nich, gdyż czas zwiedzania jest ograniczony do ok. 25 min. Wybiórcze informacje są przekazywane jedynie z nagrania, nie ma tabliczek informacyjnych.

 

Zamek w Łańcucie – bilety

Może Was rozboleć głowa w czasie decydowania, co chcecie zobaczyć. Oczywiście jeśli na jakąś część zamku zabraknie miejsc, wtedy problem zniknie, ale załóżmy, że jest pełna pula możliwości.
Zwiedzać można (ceny w 2023 r.):

  • Zamek I piętro, stajnia i wozownia (zawsze razem) – 40 zł bilet normalny / 30 zł ulgowy (zwiedzanie wnętrz pałacowych trwa 40 min, a reszta to ok. 20 min)
  • Zamek II piętro – 10 zł bilet normalny / 5 zł ulgowy (oglądanie zajmuje 25 min)
  • Storczykarnia – 12 zł bilet normalny / 8 zł ulgowy
  • Łaźnie – 8 zł bilet normalny / 4 zł ulgowy
  • Sztuka cerkiewna – 12 zł bilet normalny / 8 zł ulgowy
  • Ekspozycja „Historia miasta” (w dawnym Kasynie Urzędniczym) – 12 zł bilet normalny / 8 zł ulgowy
  • Centrum Edukacji Tradycji (w dawnej Oranżerii) – 15 zł bilet normalny / 10 zł ulgowy
    płatne jest także wejście do parku – 2 zł bilet normalny / 1 zł bilet ulgowy

Obejrzenie tych wszystkich atrakcji i zachowanie jasności umysłu jest możliwe chyba tylko wówczas, gdy zaczniecie tuż po otwarciu kas.
Poniedziałki są darmowe. Ale jeśli wypada wtedy święto, to trzeba płacić jak w inny dzień.
 

Sierpień 2023 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.