Wybrzeże Amalfi to obok Capri jeden z głównych kierunków turystycznych w regionie Kampania. Może nie jest aż tak luksusowy jak wspomniana wyspa, ale widoki, jakie się tam roztaczają, należą do najbardziej spektakularnych we Włoszech. Zdaniem wielu to właśnie okolice Amalfi, Ravello i Positano są największą atrakcją regionu, przyciągając w sezonie setki turystów.
Wybrzeże Amalfi – dojazd
Dojazd na Wybrzeże Amalfi do prostych nie należy, jeśli nie dysponujemy własnym autem. Możliwe trasy z wykorzystaniem transportu publicznego są dwie: busem z Salerno bezpośrednio do Amalfi (przejazd jest dość ekstremalny: wąskie drogi, dużo ostrych zakrętów i gwarantowane mdłości u co bardziej wrażliwych pasażerów) oraz pociągiem z Neapolu do Sorrento, a następnie autobusem do Positano lub Amalfi. Ja zdecydowałam się na tę drugą opcję, bo zaspałam na swój pociąg do Salerno.
Najbardziej opłacalną opcją jest zakup w kiosku przy stacji kolejowej w Sorrento biletu Unico Costiera (koszt 7,60 €). Bilet jest ważny 24h i uprawnia do nieograniczonej liczby przejazdów pomiędzy wszystkimi trzema miasteczkami: Amalfi, Ravello i Positano. Po drodze są rozmieszczone przystanki i raczej nie można wysiąść tam, gdzie nam się podoba. Autobusy nie jeżdżą zbyt często – w godzinach szczytu co pół godziny, po 19 mają ostatni kurs.
Zwiedzanie miasta Amalfi
Ja swoją wizytę na Wybrzeżu Amalfi rozpoczęłam od miasta, od którego wzięło ono swoją nazwę. Jazda z Sorrento do Amalfi trwa jakieś 45 min, a cała droga jest bardzo malownicza – biegnie wzdłuż wybrzeża i co chwila można cieszyć oczy widokiem turkusowego morza oraz porośniętymi zielenią górami schodzącymi do wody. Samo miasto jest dość rozczarowujące i wypełnione turystami. Na mój odbiór tego miejsca wpłynęły też kłębiące się nad głową burzowe chmury, które uniemożliwiły zrobienie ładnych zdjęć i nadały miasteczku odcień przygnębiającej szarości.
W przeszłości Amalfi było obok Wenecji, Genui i Pizy (znajdującej się niegdyś nad morzem) ważną republiką morską. To tu w XI wieku powstał najstarszy na świecie kodeks morski, który regulował całość handlu na Morzu Śródziemnym. Najbardziej charakterystycznym punktem miasta jest Katedra św. Andrzeja Apostoła (Duomo di San’Andrea Apostolo), której uroki wraz z przyległym krużgankiem ozdobionym arabskimi motywami można zwiedzać za dodatkową opłatą.
Hipnotyzujące widoki Amalfi
Uciekając przed burzą, zdecydowałam się pojechać do Positano, które mijałam po drodze do Amalfi, a najbardziej popularne Ravello odwiedzić innym razem. Bo na Wybrzeże Amalfitańskie warto wracać kilka razy, szczególnie w okresie poza sezonem i w różnych porach roku, aby podziwiać jego różne odsłony. Positano już z okna autobusu robiło wrażenie. Miasteczko jest chyba jeszcze bardziej turystyczne niż Amalfi, ale bardziej się mi podobało. Dysponuje też ładniejszą, większą, a z drugiej strony bardziej zatłoczoną plażą. Dobijają tu promy, którymi można popłynąć choćby na Capri. Okolica Positano to uczta dla oczu i raj dla fotografów. Widoki były na tyle hipnotyzujące i wyjątkowej urody, że zdecydowałam się przespacerować nadbrzeżną drogą, która ciągnęła się między morzem a wapiennymi górami. Za kolejnymi zakrętami odsłaniały się kolejne wspaniałości widokowe. Co chwila mówiłam sobie w duchu – jeszcze tylko trochę podejdę i wracam do Positano, aby złapać autobus do Sorrento.
Ale te widoki uzależniają. W pewnym momencie zaszłam tak daleko, że postanowiłam iść przed siebie zamiast zawrócić i szukać najbliższego przystanku przed sobą. Ale tych nie było. Na dodatek zaczęło się ściemniać i uświadomiłam sobie, że za 45 min odjeżdża ostatni pociąg z Sorrento do Neapolu. A ja mam jakieś 18 km do celu. Zaczęłam panikować? Nie. Wiele razy w naprawdę podbramkowych i beznadziejnych sytuacjach potrafiłam zachować niezrozumiały spokój. Natomiast z powodu byle jakiej bzdury zupełnie niepotrzebnie się wściekałam. Do tej pory nie potrafię pojąć tego fenomenu. Jakby nigdy nic z wolna szłam przed siebie w kierunku Sorrento, nie chowając ani na chwilę aparatu. Przystawałam co minutę i robiłam kolejne zdjęcia. Nie myślałam, aby łapać stopa. Nawet w sytuacji, kiedy następnego dnia musiałam wstać o 6 rano, bo miałam lot do Polski, a jeszcze się nie spakowałam. Właściwie nic nie myślałam. Po prostu patrzyłam, chłonęłam widoki, starając się jak najlepiej je zapamiętać.
Szlak amalfitańskiego piechura
W drodze do Neapolu
Nagle po drugiej stronie drogi zatrzymało się terenowe, luksusowe auto. Kierowca zagadnął do mnie, czy nie potrzebuję podwózki. Spojrzałam na niego w milczeniu jak wybita z jakiegoś transu, a potem kiwnęłam głową. Okazało się, że mijał mnie już dwa razy tego dnia i był zdziwiony, że nikt nie chciał mnie podwieźć. Pracował jako kierowca i przewodnik, wożąc turystów z i na lotnisko w Neapolu. Teraz też na nie jechał i to tam zaproponował mi podwózkę. Trochę nie było mi to na rękę, więc pertraktowałam z nim całą drogę, aby zostawił mnie bliżej centrum. Ostatecznie stanęło na tym, że wysadzi mnie w okolicach Dworca Kolejowego w Neapolu. Jednak zanim to się stało, odbyliśmy bardzo ciekawą rozmowę na temat atrakcji Neapolu i okolic. Oburzył się, kiedy przyznałam, że Herkulanum i Pompeje są sobie równe pod względem atrakcyjności i zachowanych zbiorów, twierdząc, że zawsze zdecydowanie bardziej poleca Herkulanum.
Nasza trasa prowadziła między innymi koło Sorrento, o którego pięknie w końcu mogłam się przekonać. Byłam w tym mieście dwukrotnie i za każdym razem stwierdzałam, że nic szczególnego sobą nie reprezentuje. Pociąg z Neapolu do Sorrento przejeżdża przez górskie tunele i wiadukty, dlatego podróżni nie mogą cieszyć oczu widokami klifów i morza, a tym bardziej zapoznać się z panoramą samego miasta, które jest położone na wzniesieniu. Umożliwia to wyłącznie podróż samochodem od strony Neapolu. Akurat przejeżdżaliśmy obok Sorrento, gdy zaczynało się rozświetlać tysiącami miejskich świateł. Dawało to spektakularny efekt.
Kolejne atrakcje trasa ta przynosi, biegnąc wzdłuż Zatoki Neapolitańskiej. Po naszej lewej stronie znajdował się majestatyczny Wezuwiusz, a przed nami stopniowo wyłaniały się kolejne dzielnice Neapolu. Na chwilę zatrzymaliśmy się na popularnym zwłaszcza wśród ślubnych fotografów tarasie widokowym, by zrobić pamiątkowe zdjęcia. Dzień wypełniony nadzwyczajnymi widokami zakończony w jeszcze bardziej nadzwyczajny sposób.
Opis i więcej zdjęć Wybrzeża Amalfi, w tym z miasta Positano, znajdziecie tu.
Czerwiec 2013 r.