Wschód słońca nad Angkor Wat

Wschód słońca nad Angkor Wat

Krótka instrukcja, jak załapać się na jeden z najpiękniejszych wschodów słońca na świecie – nad Angkor Wat. Trzeba pojechać do Kambodży, a konkretnie do Siem Reap. Następnego dnia wstać godzinę przed wschodem słońca (w moim przypadku 5 rano), a potem pędzić na rowerze ile w sił w nogach (ja) lub zamówić tuk tuk, ewentualnie wypożyczyć skuter. Nieważne, na jaką opcję się zdecydujecie, pobudka o nieludzkiej porze będzie Wam wynagrodzona.

 

Czytałam, że mimo ciemności drogę do z Siem Reap do Angkor Wat oświetlają dziesiątki tuk tuków i skuterów. Bałam się, że gdy ja będę jechać na rowerze, obtrąbią mnie i rozjadą. Gdy wyjeżdżałam z hotelu o 5:15 było naprawdę ciemno, ale też rześko. W końcu da się żyć! Na ulicach cisza i pustka. Miasto śpi, choć niektórzy kierowcy już gdzieś gnają w niewiadomym mi kierunku, a pojedyncze osoby snują się jak lunatycy.

Nie do końca mogłam się w tych ciemnościach odnaleźć (ulice nie są oświetlone) i krążyłam w poszukiwaniu drogi wyjazdowej do Angkor. W końcu obrałam dobry kierunek. Jadę, ale zupełnie sama, tylko od czasu do czasu mijają mnie pojedyncze skutery. Gdzie te tłumy i tuk tuki z turystami? Ano nie ma. Albo śpią, albo są już na miejscu. Brrrr, oby nie. Dogoniłam innego turystę na rowerze i tak razem – raz ja prowadzę, innym razem to on był na czele – dojechaliśmy na miejsce.

 

Oczekiwanie na godzinę W w Angkor Wat

A tam spodziewanego zalewu turystycznej masy jednak nie ma. Owszem, niektórzy już zajęli strategiczne miejsca przy dwóch zbiornikach wodnych, w których pięknie odbijają się ruiny. Większość koczuje przy tym po prawej stronie, który jest najbliżej drogi dojazdowej. Ja już dzień wcześniej upatrzyłam sobie lewy i tam też się ulokowałam, parkując pod pobliskim drzewem swój rower. Razem ze mną było jeszcze kilkanaście osób, w tym mój rowerowy towarzysz i jakiś fotograf-profesjonalista ze statywem i wielką torbą wypełnioną sprzętem.

Sprawdzam godzinę – jest 5:45. Słońce wzejdzie o 6:04. Przez ten czas wszyscy robimy dziesiątki zdjęć, często takich samych, a jedyną różnicą jest coraz większa ilość światła wydobywająca się znad kompleksu Angkor Wat. Jest pięknie, bajkowo, majestatycznie, unikatowo – określenia można mnożyć. Wyjątkowa chwila, dla której było warto zrywać się tak wcześnie rano i być teraz niewyspaną, bo nie mogłam tak wcześnie zasnąć.

Wszystkich ogarnia wielkie napięcie i podniecenie, jakbyśmy czekali na Apokalipsę, a nie na wschód słońca. W końcu zaczyna się ono wynurzać znad kompleksu ruin, a wśród naszej grupki pojawiają się okrzyki zachwytu. Kto żyw sięga po aparat, by uchwycić ten krótki moment, bo zaraz słońce ukaże się już w całej krasie, a wtedy będzie już za jasno na robienie zdjęć. Po dwóch minutach świeci nam już prosto w oczy. Wśród zebranych rozlegają się słowa „Chodźmy na śniadanie” w różnych językach. No i poszli.

 

Wschód wart zachodu

Zostałam tylko ja, wspomniany rowerzysta i fotograf. Siadam na murku nad akwenem, by w takich okolicznościach przyrody zjeść poranny posiłek. Wyjmuję połówkę baby ananasa, baby bananki i słodki chleb z rodzynkami. Chwilo, trwaj wiecznie. Obserwuję, jak przez kamienny most przelewają się turyści. Jedni idą zwiedzać świątynię, inni wychodzą, by udać się na śniadanie, obejrzawszy wschód słońca wśród ruin.

Jeśli będziecie w bliższej lub dalszej przyszłości planować zwiedzanie tego historycznego kompleksu, koniecznie zdecydujcie się na wschód słońca nad Angkor. I proszę mi tu nie jęczeć, że to za wcześnie i lubicie się wyspać. Jak mawiał mój profesor, trzeba po prostu wcześniej położyć się spać. A nawet jeśli się nie wyśpicie, to wschód słońca nad Angkor Wat wynagrodzi Wam to poświęcenie. A z tymi, którym do Kambodży nie po drodze z różnych względów, dzielę się zdjęciami z tego wyjątkowego i niepowtarzalnego momentu.

 

godz. 5:48

 

godz. 6:00

 

godz. 6:10

Angkor Wat wschód słońca

Angkor wschód słońca

 

godz. 6:16

 

A tutaj poranne turystyczne ptaszki – dzikich tłumów nie ma!

Listopad 2016 r.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.