Kiedyś mój francuski znajomy przysłał mi pocztówkę, na której widniał Wąwóz Vintgar w Słowenii. Był piękny – mieniący się różnymi kolorami i z przecinającą go rwącą rzeką. Przypominał bajkową krainę, w której natura sprawuje pełnię władzy, a człowiek może być co najwyżej tolerowanym intruzem. Westchnęłam, że pewnie prędko do Słowenii nie pojadę, aby zobaczyć go na własne oczy. I choć moje obawy się potwierdziły – minęło jakieś 10 lat – to warto było niestrudzenie czekać. Na żywo prezentuje się jeszcze wspanialej.
1,6 km czystego piękna – tyle długości liczy sobie Wąwóz Vintgar. Skąd wzięła się ta nazwa? Obowiązującej wersji nie ma, za to usłyszymy dwie hipotezy. Pierwsza głosi, że ochrzczono go tak od niemieckiego słowa „weingarten” odnoszącego się do winnic w pobliskiej wiosce Podhom. Według drugiej wersji, również nawiązującej do trunku, wąwóz w swoim kształcie przypomina kieliszek wina. Te alkoholowe skojarzenia zaświeciły w głowach okolicznych mieszkańców dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy wąwóz został odkryty. Zadziwiająco późno, bo to ani nie ukryta pod ziemią jaskinia, ani trudno dostępne miejsce z dala od osad ludzkich.
Jego pierwszymi eksploratorami byli burmistrz pobliskiego miasteczka Gorje i jednocześnie kartograf – Jakob Žumer, oraz fotograf Benedikt Lergetporer (blogerzy błędnie podają, że to on był kartografem). Kiedy odkrywcy stanęli u jego progu, nie mieli przed sobą łatwej drogi. Dzika natura utrudniała wejście w głąb, a potem przebrnięcie przez lodowatą wodę. Jednak już po dwóch latach, w 1893 roku, zbudowano 500 m mostków i galerii, a sam wąwóz uregulowano, by można go było udostępnić dla zwiedzających. Dziś jest bezsprzecznie jedną z największych atrakcji Słowenii. No dobrze, ale jak tu dotrzeć?
Wąwóz Vintgar nie tylko dla zmotoryzowanych
Przypuszczałam, że dojazd do wąwozu wchodzącego w skład Triglavskiego Parku Narodowego będzie stanowić wyzwanie, jeśli nie ma się samochodu. A że odwiedzałam Słowenię w okresie przedwakacyjnym, tym bardziej nie mogłam liczyć na żadne połączenia turystyczne. Większość autobusów do lokalnych atrakcji zaczyna kursować dopiero w sierpniu, więc nawet w lipcu jesteśmy odcięci od publicznego transportu. Ale zamiast znajdować wymówki, zaczęłam szukać rozwiązań. Rzut oka na mapę jasno uwidocznił, że Wąwóz Vintgar znajduje się zaledwie 5 km od słynnego jeziora Bled. Toż to rzut beretem!
Co więcej, prowadzą do niego normalne drogi, więc dojście nie stanowi problemu. Osobiście rekomenduję dotarcie do wąwozu na piechotę nie tylko ze względu na zjawiskowe widoki w czasie wędrówki. Dzięki temu nie musicie potem wracać do miejsca, z którego ruszyliście – parking znajduje się od strony wsi Podhom. To dotyczy także cyklistów. Powrót w to samo miejsce wyznaczonym szlakiem zajmuje około godziny. Zamiast tego zrobicie malownicze kółko przez Podhom, wąwóz Vintgar, a dalej do Zasip i z metą w Bled. Koniecznie właśnie w tym kierunku, gdyż podejście od strony Zasip jest strome i bardzo męczące.
Jeśli jednak bardzo nie lubicie chodzić, inną opcją dotarcia do Wąwozu Vintgar jest skorzystanie z usług biura Mamut. Podwózka w dwie strony kosztuje 10 euro, a turyści mają 2 h na zwiedzanie i powrót na parking. Godziny odjazdów sprawdzicie tutaj.
Z Bled do Wąwozu Vintgar prowadzi przepiękna trasa przez łąki i okoliczne wioski. Sielsko i anielsko. A to wszystko doprawione widokami na majestatyczne szczyty Alp Julijskich. W Podhom pojawiają się pomocne drogowskazy.
W królestwie dzikiej natury
Zwiedzanie tego wyjątkowego miejsca nie byłoby możliwe, gdyby ponad 10 tysięcy lat temu matka natura nie wykonała ekstremalnej pracy. A konkretnie krasowa rzeka Radovna (nota bene – jej nazwę można przetłumaczyć jako „pracowita”). Wyrzeźbiła tunel wśród skał, którego ściany sięgają od 50 do nawet 100 m wysokości. Dziś Wąwóz Vintgar zwiedza się we wręcz luksusowych warunkach, idąc dość szeroką galerią rozciągającą się raz po jednej, a raz po drugiej stronie piętrzącej się rzeki. Od wody bardzo ciągnie, więc szczególnie wiosną i jesienią warto ubrać się cieplej.
Woda w rzece Radovna mieni się feerią barw i jest krystalicznie czysta.
Odwiedzając Wąwóz Vintgar pod koniec kwietnia, czułam się niezwykle uprzywilejowana, gdyż około godziny 10 byłam w nim niemal sama. Mogłam w spokoju oglądać wszystkie kaskady i baseny z lazurową wodą, napawać się do woli widokami i wsłuchiwać w szum wody. Przejście całej trasy zabiera od 30 do 40 minut lub dłużej, jeśli robimy wyjątkowo dużo zdjęć ?.
Jedną z atrakcji po drodze jest kamienny most łukowy zbudowany w 1905 roku dla linii kolejowej Bohinj-Bled. Jeśli mamy szczęście, zobaczymy przejeżdżający pociąg, a kursują one dość rzadko.
Na końcu wędrówki czeka nas kolejna atrakcja, tym razem będąca dziełem natury. Jest nią 13-metrowy wodospad Šum, jeden z trzech wodospadów rzecznych w Słowenii. Ale to ten jest największy.
Ceny biletów (2022 r.)
Uwaga – płatność tylko gotówką. Bilet można też kupić przez Internet.
- Dorośli: 10 €
- Studenci, seniorzy, osoby z niepełnosprawnością: 7 €
- Dzieci w wieku 6-15 lat: 3 €
- Dzieci do 6. roku życia: 1 €
Można wprowadzać zwierzęta – opłata wynosi 3 €.
Z kartą Julian Alps Card otrzymujemy zniżkę 1 €. Mi wyrobiła ją przez Internet właścicielka pensjonatu. Dotyczy wielu atrakcji w okolicy (m.in. kościoła na otoku, Zamku Bled).
Opłata za parking – 5 €.
Droga powrotna przez Zasip
Kwiecień 2022 r.
Piękne miejsce, jak z bajki.
Zgadza się! Warto było tyle czekać, aby zobaczyć je na żywo :)
Magiczne miejsce. Zastanawia mnie ta krystaliczność wody, brak roślinności i w sumie ryb- widziałam kilka. Nie doszuka się czy to kwestia składu wody czyni ją tak krystalicznie czystą?
Cała Słowenia słynie z bardzo czystych rzek i w wielu miejscach zobaczymy krystalicznie czystą wodę. Brak roślinności może wynikać z wapiennego podłoża, ale nie jestem specjalistką w tej dziedzienie :)