Założę się, że część z Was też ma taką historię w życiorysie. Pewnego ciepłego i słonecznego dnia, jako kilkuletnie dziecko, postanowiliście wyruszyć na podbój świata. Spakowaliście niezbędne rzeczy (łakocie, coś do picia, może nawet latarkę) do swojego plecaka z misiem i wyszliście z domu, nie mówiąc o tym nikomu i nie wiedząc, gdzie Was nogi poniosą. Niektórzy mogli mieć towarzysza wyprawy – tak było w moim przypadku. I choć zdążyliście przejść zaledwie dwie, trzy ulice dalej zanim roztrzęsieni i rozhisteryzowani rodzice Was w końcu odnaleźli, to była to wycieczka życia.
Często wracałam z sentymentem do tej dziecięcej wyprawy i za każdym razem nieco zaskakiwał mnie fakt, że taki prosty spacer po najbliższej okolicy, co prawda bez nadzoru dorosłych, więc wprowadzający namiastkę wolności, mógł mi sprawić tyle frajdy. Moja ówczesna dziecięca fantazja, głód odkrywania, odrzucenie jakichkolwiek barier i umiejętność cieszenia się nawet drobnymi rzeczami to coś do pozazdroszczenia. W końcu doszłam do wniosku, że takie wyprawy po własnym mieście można przecież organizować także w dorosłym życiu. Mam taką zasadę, że wyjazdy urządzam zawsze poza sezonem, więc sezon urlopowy spędzam w mieście. Jestem o tyle uprzywilejowana, że Warszawa oferuje mnóstwo wakacyjnych atrakcji – od spacerów miejskich, poprzez koncerty i festiwale, zajęcia sportowe, filmowe seanse pod chmurką po targi śniadaniowe i zloty foodtracków. Czasami wręcz żal gdzieś wyjeżdżać, bo tyle się dzieje.
Poznaj swoją okolicę
Pewnie pukacie się w głowę i zastanawiacie się, kto by chciał spędzać lato w mieście, skoro Polska, Europa i świat mają tyle ciekawych miejsc do zaoferowania. No dobrze, ale nie każdy może sobie pozwolić na zagraniczny urlop lub urlop w ogóle. Ja proponuję Wam wakacje bez wakacji, czyli zwiedzanie Waszego miasta, miasteczka lub wsi z jej najbliższą okolicą i zaręczam Wam, że może to być bardzo ciekawe i inspirujące doświadczenie. Przyznajcie sami przed sobą – czy znacie każdy zakątek Waszego miejsca zamieszkania, każdą dzielnicę, czy byliście już wszędzie? A czy odwiedziliście każdą galerię lub muzeum, każdą kawiarnię, knajpę lub restaurację? Myślicie – nie stać mnie, to za daleko, mam już swoje ulubione i sprawdzone lokale, a po co? Wakacje żądzą się swoimi prawami i to najlepszy czas, aby pożyć inaczej niż przez resztę roku.
Warunki są sprzyjające: macie więcej czasu – w pracy jakoś mniej zadań, a jak się uczycie, to nie macie żadnych zajęć; jest piękna pogoda i szkoda siedzieć w domu; dłużej jest widno, a noce są fantastycznie ciepłe, co zachęca do późnych powrotów i wyciągania z dnia tyle, ile się tylko da. No a pieniądze? Przecież są wakacje i Wy też jesteście na wakacjach, nawet jeśli zostajecie w domu, więc pozwalajcie sobie na wszystko, co tylko chcecie. Kolejna taka okazja dopiero za rok! Ja tylko w okresie wakacyjnym jem lody i wydaję na nie fortunę, bo jestem miłośniczką tych kulkowych (porcja 4-5 zł). W te wakacje postanowiłam znaleźć moją ulubioną lodziarnię w Warszawie i odwiedziłam większość z tych najbardziej znanych i popularnych. Przy okazji zwiedziłam też spory kawałek miasta.
Odkrywaj nowe miejsca
Chodzę też do miejsc, w których nigdy nie byłam, bo były za drogie lub za daleko i zamawiam w nich coś, czego jeszcze nigdy nie jadłam/piłam lub czego w innych okolicznościach nigdy bym nie zamówiła. Można? Można, przecież są wakacje! Jeśli to wciąż nie dla Was, bo pochodzicie z całego miasteczka lub mieszkacie na wsi, to świetną sprawą, która sprawdzi się także w mieście, jest urządzenie pikniku. Koc rozłożony na trawie, koszyk wypełniony sezonowymi owocami, cisza przerywana śpiewem ptaków, błękit nieba nad głową i możliwość nicnierobienia uszczęśliwią każdego.
Innym, niskokosztowym sposobem na spędzanie wakacji bez wakacji jest zwiedzanie i poznawanie swojego lub sąsiedniego miasta. W dużych i turystycznych miejscach organizowane są bezpłatne miejskie spacery o różnorakiej tematyce, często dość egzotycznej. Jestem ich regularną uczestniczką, zawsze uzbrojoną w notatnik, ale lubię też sama odkrywać miasto. Zamiast iść swoją tradycyjną lub dobrze znaną trasą, zbaczam gdzieś i wchodzę w uliczkę, którą nigdy nie szłam, gdzie czekają na mnie budynki, których nigdy wcześniej nie widziałam. Jeśli są na ścianach jakieś tabliczki informacyjne, zawsze się przy nich zatrzymuję i je czytam. Spaceruję niespiesznie, zadzierając głowę wysoko do góry i próbując dojrzeć wszystkie detale architektoniczne mijanych budowli. Oglądam je z każdej strony, bo to potrafi kompletnie zmienić perspektywę. Nierzadko też na moich dobrze znanych trasach natykam się na coś, co wcześniej uchodziło mojej uwadze. W codziennym pędzie, monotonii i obojętności po prostu ich nie zauważałam, a teraz cieszę się na ich widok jak mały odkrywca.
Wakacje są co prawda na półmetku, ale wciąż zostają weekendy. Dlatego korzystajcie z ostatnich słonecznych i ciepłych dni i obudźcie w sobie dziecięcego podróżnika, który potrafi zachwycać się małymi rzeczami i nie musi wyjeżdżać na drugi koniec świata. Bo wakacje to stan umysłu.
A dla wszystkich Czytelniczek i Czytelników z Warszawy przygotowałam kilka kadrów z ich miasta. Ciekawe, jak dobrze je znacie i czy zgadniecie, gdzie zostały zrobione te zdjęcia (odpowiedzi pod spodem).
1. Osiedle dla urzędników kolejowych na Czystem, 2. Podwórko na Starym Mieście przy Barbakanie, 3. Ulica Czarnieckiego na Żoliborzu, 4. Ulica Chłodna na Mirowie, 5. Mural za Fabryką Wedla na Kamionku, 6. Mural przy ulicy Grochowskiej na Kamionku, 7 i 8. Kamienice przy ulicy Waliców na Mirowie, 9. Kamienica przy ulicy Łochowskiej na Szmulowiźnie, 10. Park Morskie Oko na Mokotowie