La Dotta, la Rossa i la Grassa – takie przydomki nosi Bolonia, jedno z najsłynniejszych miast w Europie. A sławę swą zyskała nie za sprawą oryginalnej architektury, smacznej kuchni, cennych dzieł sztuki lub fascynującej historii, które zresztą też są jej mocną stroną. Największym skarbem Bolonii jest uniwersytet. Najstarszy w Europie, bo założony w 1088 r. W wiekowości ustępuje tylko uniwersytetom arabskim. Na uliczkach i ulicach Bolonii nie natrafimy na pomniki popularnego na reszcie Półwyspu Garibaldiego lub króla Emanuela II. Tu prym wiodą statuy uczonych i profesorów.
Średniowieczne włoskie miasta, prócz ukochanego Neapolu, są moim ulubionym miejscem podróży. Ciasne i brukowane uliczki, czerwone dachówki, przestronne arkady, monumentalne katedry i kościoły, wytworne pałace oraz górujące nad miastem dwie wieże to esencja Bolonii. Dodajmy do tego strategiczne położenie na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych, które w okresie niezależności miast-państw przyczyniło się do jej bogactwa. Dziś to przede wszystkim ważny ośrodek uniwersytecki oraz wylęgarnia wielu przeszłych i przyszłych artystów, literatów i polityków. Nazwa „La Rossa” odnosi się nie tylko do wspomnianego czerwonego koloru dachówek, ale również to lewicujących poglądów. W Bolonii od wieków miłuje się wolność.
W okresie obron na uniwersytecie (luty, lipiec, październik i grudzień) staromiejskie uliczki i place wypełniają absolwenci (wł. laureati) wraz z orszakiem znajomych i rodziny. Można ich rozpoznać po charakterystycznym wieńcu oliwnym na głowie i obowiązkowym bukiecie kwiatów w ręku. Tradycji i sposobu świętowania z powodu ukończenia uniwersytetu powinniśmy Włochom zazdrościć. Wszystko odbywa się z wielką pompą: jest confetti, sztuczne ognie, czarna czapeczka znana z amerykańskich filmów, uroczysty obiad dla rodziny i najbliższych znajomych oraz morze wina.
Kulinarne centrum Włoch
Średniowieczne stare miasto jest zaskakująco małe i wystarczy mu poświęcić tylko kilka godzin. Być może z tego powodu skromna liczba turystów zatrzymuje się tu na noc lub też jest to wina zbyt wysokich cen noclegów oraz niewielkiej ich ilości. Jednak zdecydowanie dużo czasu należy przeznaczyć w Bolonii na jedzenie. Wszakże jest nazywana kulinarnym centrum Włoch, a jej przydomek „tłusta” oddaje dość trafnie specyfikę tutejszych potraw. Sklepy spożywcze z ogromnymi witrynami kuszą serami, szynkami i kiełbasami prezentowanymi na wystawach. Nie sposób ich nie zauważyć i nie sposób przejść obok nich obojętnie. Wszystko tłuste i kaloryczne, ale warte grzechu.
Najekonomiczniej stołować się w pobliżu kampusu uniwersyteckiego, gdzie pełno jest knajpek na studencką kieszeń. Ale w Bolonii nie powinno się oszczędzać na jedzeniu. Jeść należy tam, gdzie jedzą bolończycy. W namierzeniu takich miejsc pomoże informacja turystyczna, która dobierze lokal odpowiednio do zasobności portfela. Dla wielu osób zaskoczeniem może być fakt, że w Bolonii nie ma takiej potrawy jak spaghetti bolognese. Mieszkańcy jedzą ten słynny sos – tak słynny, że w 1982 roku został zarejestrowany w urzędzie wraz z oryginalną recepturą – z makaronem tagliatelle. Spaghetti bolognese nie istnieje. Chyba że w Polsce.
Krzywe wieże i arkady
W Bolonii większość interesujących miejsc znajduje się w pobliżu Piazza Maggiore i pobliskiego Piazza Nettuno. Ten drugi swoją nazwę wziął od Fontanny Neptuna z 1566 roku, przywołującej na myśl gdańską fontannę. Historia tej bolońskiej jest niezwykle ciekawa. Miała stanowić symbol władzy papieża Piusa IV, który był prywatnie wujem jej zleceniodawcy – Carlo Borromeo. Fontanna jest imponujących rozmiarów, wykonana z brązu, a u stóp władcy mórz siedzą syreny reprezentujące cztery wielkie rzeki znane wówczas Europejczykom: Ganges, Nil, Amazonkę i Dunaj. Jej twórca Giambologni nie był zanadto żarliwym zwolennikiem papieża, a na dodatek nie spodobało mu się ponaglanie przez Borromeo. Jego zemsta była jednocześnie obrazoburcza i wyrafinowana: Neptun został przedstawiony zupełnie nago, a syreny w wyzywający sposób trzymają się za znacznych rozmiarów piersi.
Najbardziej charakterystycznym elementem bolońskiej architektury są dwie wieże oraz kamienne arkady, wybudowane z myślą o studentach i handlarzach. Dzięki nim po dziś dzień jest możliwe przemierzanie historycznych uliczek, nie martwiąc się o deszcz ani skwar lejący się z nieba. Ich łączna długość wynosi podobno zawrotne 37 km. Piękny odcień czerwonych dachówek wraz z układem ciasnych średniowiecznych uliczek najlepiej podziwiać z jednej z krzywych wież. Najwyższa jest Torre degli Asinelli, która mierzy 97,5 m i zajmuje czwarte miejsce pod względem wysokości na liście włoskich wież. Jej koleżanka, o połowę niższa i niebezpiecznie przechylona, zwie się Torre Garisenda.
Choć dzisiaj ostały się jedynie dwie, w XII wieku panowała ogromna moda na ich budowanie. W sumie wzniesiono około 180 wież. Powstawały na polecenie tutejszych możnych rodów, dając świadectwo ich bogactwa i potęgi. Im wyższa, tym ktoś bardziej ważny i bogaty. Dziś taką funkcję pełnią sportowe samochody lub luksusowe rezydencje. W średniowieczu mieli większą fantazję.
Rekordowa bazylika
Na uwagę zasługuje również Bazylika pod wezwaniem św. Petroniusza, poświęcona patronowi Bolonii. Ta piąta co do wielkości świątynia w Europie ma za sobą burzliwą przeszłość. Pierwsze prace zostały ukończone w 1390 roku, jednak zgodnie z planami miała być większa od Bazyliki św. Piotra. Niestety ciągle brakowało pieniędzy na jej wykończenie i powiększenie, a te, które były, hojnie wydawano. De facto budowa bazyliki nie została zakończona do dzisiaj.
Jednak posiada tytuł największej budowli z cegieł we Włoszech, najstarsze w Europie czynne organy i podobno najdokładniejszy zegar słoneczny na świecie. Była też dwukrotnie zagrożona atakiem terrorystów, którzy planowali ją wysadzić w 2002 i 2006 roku. Powodem nienawiści muzułmanów jest fresk znajdujący się w świątyni, którego autorem jest Giovanni da Modena. Przedstawia on scenę z “Piekła” Dantego, w której Mohammed jest torturowany i pożerany przez demony.
1. Dwie wieże. Ale nie z “Władcy Pierścieni”, a z Bolonii
2. Torre degli Asinelli i Torre Garisenda z bliska
3. Typowy uliczny widok, typowa uliczna witryna sklepowa. I jak tu nie być głodnym?
4. Jeśli ktoś od degustacji włoskiej kuchni woli włoski shopping, najlepszym adresem jest Via Farini. W ofercie Louis Vuitton, Gucci, Miu Miu, Prada, Cartier i inni.
5. Polski akcent – tablica pamiątkowa przy pierwszej siedzibie polskiej i słowiańskiej akademii literatury i historii.
6. Basilica di San Petronio – w budowie od 700 lat
7. Fontana del Nettuno z syrenami w odważnych pozach
8. Palazzo del Podestà na Piazza Maggiore. Dawna siedziba miejscowych urzędników. Od XVI do XVIII wieku służył jako opera.
9. Miasto cyklistów. Tak jak w Neapolu wzdłuż ulic ciągną się rzędy skuterów, tak w Bolonii są to szpalery rowerów.
10. Via Zamboni, prowadząca na uniwersytet, otoczona jest słynnymi bolońskimi arkadami. Parasole są tu zbędne
11. Typowy widok w okolicy uniwersytetu: ogłoszenia w poszukiwaniu współlokatora
12. W Bolonii hojnie stawiano pomniki przedstawicielom kultury, nauki i polityki. Na zdjęciu monument poświęcony urodzonemu w Bolonii Marco Minghettiemu – ekonomiście i politykowi.
Grudzień 2012 r.