Tunis. Stolica pełna kontrastów

tunis

O ile marokański Marrakesz czy Fez są licznie odwiedzane przez turystów z powodu dostępności tanich połączeń lotniczych, tak Tunis omija moda na Maghreb. Najczęściej do Tunezji trafia się ze zorganizowaną wycieczką i zaszywa w jednym z nadmorskich kurortów. Ja w stolicy spędziłam w sumie 5 nocy i nawet ją polubiłam. Przede wszystkim za kontrasty i pewną oryginalność. Nie można jej łatwo zaszufladkować, ani porównać do innych miast Maghrebu. Zdecydowanie wolę jej chaos, niedoskonałości i setki lat historii od szklanego i sterylnego Dubaju.


 
Gdyby zestawić oba miasta pod względem liczby turystów w 2023 roku, zdecydowanym zwycięzcą będzie emiracki konkurent (16,8 mln). Cała Tunezja przyciągnęła ich o 8 mln mniej, a większość odwiedzających z pewnością nie wyściubiała nosa poza swój kurort. Do Tunisu warto przyjechać przede wszystkim dlatego, że stanowi dobrą bazę wypadową do dwóch miejsc, które trzeba zobaczyć – miasteczka Sidi Bou Said oraz Kartaginy. Poza tym to w stolicy kupimy najlepsze pamiątki, a odwiedziłam w sumie osiem souków w całym kraju, więc wiem, co mówię ;). Choć Tunis nie został moim ulubionym miastem Tunezji (wygrywa Sousse), to warto tu zrobić krótszy lub dłuższy przystanek.
 

Tunis wczoraj i dziś

Dzisiejsza stolica Tunezji, choć zwie się niemal tak samo jak kraj, nie zawsze miała stołeczny status. Jedna z teorii głosi, że nazwa „Tunis” narodziła się w VII wieku od berberyjskiego miasta Tynes, zaś inna – że pochodzi od kartagińskiej bogini Tanith. Miasto po raz pierwszy zostało stolicą na zaledwie 11 lat (w latach 894-905) podczas rządów Aghlabidów stojących na czele Ifriqyyi. Był to średniowieczny region złożony z dzisiejszej Tunezji, wschodniej Algierii i zachodniej Libii.

Miasto odzyskało stołeczny status w 1160 roku za rządów berberyjskich władców Almorawidów, a potem w latach 1228-1574, gdy władzę przejęła maghrebska dynastia Hafzydów. Wówczas Tunis był jednym z najbogatszych miast na świecie, pyszniąc się meczetami, pałacami i fontannami. W 1575 roku został podbity przez Osmanów i utracił swoją ważną rolę. Ta historyczna wyliczanka jest może nużąca, ale pokazuje jedno – Tunis ma długą i bogatą historię, którą czuć po dziś dzień.

 

Francuskie wpływy

Punktem przełomowym było utworzenie francuskiego protektoratu w 1881 roku, co doprowadziło do szybkiej przebudowy stolicy w ciągu trzech dekad. Stała się bardziej nowoczesna, otrzymała sieć wodociągową, gazową i elektryczną. Rozwinęła się także infrastruktura publiczna i transport. Co ważne, zupełnej przemianie uległa miejska demografia. Pod rządami Francuzów połowa populacji była pochodzenia europejskiego. Jeśli myślicie, że dzisiaj w Tunisie łatwo dogadać się po francusku, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Mowę Moliera znają jedynie starsi mieszkańcy, za to młodzież duka gorzej ode mnie lub posługuje się jedynie kilkoma słowami.

Tunis jako stolica powrócił dopiero w 1956 roku po odzyskaniu niepodległości od Francji. Od 2020 roku jest trzecim co do wielkości miastem w regionie Maghrebu (po Casablance i Algierze) i jedenastym co do wielkości w świecie arabskim. Na jego czele stoi pierwsza w historii kobieta – pani burmistrz Souad Abderrahim, którą wybrano w wyborach powszechnych.

 

Spacer po Tunisie

Wielu turystów odwiedza Tunis właściwie tylko dla jednego miejsca – muzeum Bardo, które zawiera fantastyczną kolekcję rzymskich mozaik. Warto powiedzieć o nim więcej, dlatego opiszę je w kolejnym wpisie. Poniżej zaś prezentuję punkty, których nie powinno zabraknąć w czasie zwiedzania stolicy Tunezji.
 

Aleja Habib Bourguiba

Jeśli wskazać najbardziej europejski fragment Tunisu, będzie to właśnie aleja imienia pierwszego niepodległego prezydenta kraju. Niektórzy nazywają ją nawet lokalną wersją Pól Elizejskich. Łączy w sobie funkcję deptaku (w środkowej części mamy wydzielony bardzo szeroki chodnik dla pieszych) oraz zakątka kawiarniano-restauracyjnego. To miejsce na spotkania przy kawie i zakupy, a przy okazji fragment Tunisu z najładniejsza postkolonialną architekturą. Znajdzie się także akcent londyński – wieża zegarowa zwana “Big Ben”.


 
Oprócz ogromnych gmachów rządowych i drogich hoteli, uwagę przyciągają dwie budowle położone naprzeciwko siebie. Secesyjny Teatr Miejski został otwarty w listopadzie 1902 roku i obecnie jest miejscem, w którym wystawiane są opery i balety lub organizowane koncerty symfoniczne. To chyba też najpopularniejszy punkt spotkań: – Gdzie będziesz czekać? Pod teatrem!


 
Naprzeciwko znajduje się katedra katolicka pod wezwaniem św. Wincentego a Paulo. Jej budowa rozpoczęła się w 1893 roku, a inauguracja nastąpiła w Boże Narodzenie 4 lata później. Wincenty a Paulo to francuski duchowny, opiekun sierot i ubogich, który został wykupiony w Tunisie z niewoli arabskiej. Katedrę można zwiedzać za darmo, ale w określonych godzinach, m.in. od poniedziałku do niedzieli w godzinach 8-12.

 

Souk

Na końcu alei Habib Bourguiba znajduje się brama prowadząca do medyny i na lokalny souk. To niemal portal przenoszący nas do zupełnie innej rzeczywistości – zaczarowanego sezamu z mnóstwem skarbów. Bazar zwany w dialekcie tunezyjskim “aswak” jest najbardziej autentycznym miejscem w mieście, pokazując jego tradycyjne dziedzictwo. Bynajmniej nie stanowi zbieraniny sklepików pod turystów, lecz przyciąga także lokalną ludność. Tu kupuje się wyprawkę na ślub, biżuterię (mamy cały zaułek jubilerski), wyroby ze skóry (buty i torebki) oraz ręcznie wykonane obrazki i miseczki różnej wielkości, które świetnie nadają się na pamiątkę.

Być tam i nic nie kupić może tylko najbardziej twardy osobnik. Nie zdziwcie się, jeśli sprzedawca z dumą będzie powtarzał: Nie z Chin! Zrobione w Tunezji! Dużo tu naganiaczy, którzy zapraszają do swoich sklepów, ale nie jest to bardzo uciążliwe. Co ciekawe, wołają też po polsku ze względu na liczną rzeszę polskich turystów. Uliczki souku są bardzo wąskie i tłoczne, ale ja nie miałam żadnych przygód związanych z kieszonkowcami i czułam się bezpiecznie.

Jeśli marzy się Wam dobry, wegetariański posiłek – a o te w Tunisie dość trudno – polecam restaurację El Ali Resto et Café Culturel. Obsługa kelnerska, ceny jak w Europie, ale porcje bardzo solidne. Co ważne, lokal jest niewielki i zamyka się już o 17:00. Poza tym na souku znajdziemy wiele miejsc, aby coś zjeść i się napić.

 

Punkty widokowe

Na souku koniecznie trzeba wybrać się do dwóch sklepów, z których zrobimy ikoniczne kadry na miasto. Oba znajdują się niedaleko meczetu Al-Zaytuna, a z tarasu jednego można zrobić zdjęcie drugiemu. Nazwy pierwszego nawet nie znam, ale nie martwcie się! Sprzedawca na pewno Was wyłapie z tłumu i zaprosi na górę. A przy tym będzie podkreślał, że wszystko jest za darmo, bo to sklep rządowy i nie musicie niczego kupować. Jak wychodziłam, to samo tłumaczył po hiszpańsku dwójce chłopaków.

 
Drugie miejsce jest dużo sławniejsze – to kawiarnia Café Panorama i dostaniemy się do niej przez sklep z dywanami La Maison d’Orient. Po wejściu kierujemy się schodami na górę. Ja zdecydowałam się pobyć tu dłużej i zamówiłam miętową herbatę (6 dinarów). Ale dużo osób po prostu wpada na chwilę, robi kilka zdjęć i znika. Obsługa baru nienachalnie, ale jednak pyta, czy czegoś się napijemy. Nie jest to jednak obowiązkowe, aby móc fotografować.

tunis

 

Medyna

Najstarsza część Tunisu, czyli medyna, znajduje się na Liście Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Miałam okazję ją zwiedzać w trakcie jakiegoś narodowego święta, gdy była zupełnie opuszczona, a większość sklepów na souku zamknięta. To komfortowe warunki, aby zrobić zdjęcia i poczuć setki lat historii tego miejsca. Mieszkają tu przede wszystkim ubożsi Tunezyjczycy. Pnące się do góry minarety należą do meczetów arabskich lub osmańskich, a jeśli wiemy, jakie są ich charakterystyczne elementy, łatwo odróżnimy jeden od drugiego.

 
Medyna w Tunisie zaczęła się rozrastać na przełomie VII i VIII wieku wokół meczetu Al-Zaytuna. Mówi się o nim także Wielki Meczet lub meczet Drzewa Oliwnego, gdyż według legendy w tym miejscu znajdowało się tysiącletnie drzewo oliwne („zaytuna” to po arabsku oliwka). Dziedziniec jest otwarty dla zwiedzających między 8 a 12 (z wyjątkiem piątków) i oczywiście obowiązuje strój przykrywający całe ciało. Meczet jest wyjątkowy z tego względu, że jego 184 kolumny pochodzą z pobliskiej Kartaginy. Jedynym stosunkowo nowym dodatkiem do struktury jest minaret, który zbudowano w 1894 roku. Co ciekawe, to również siedziba najstarszego uniwersytetu islamskiego w Tunezji.

 

Drzwi medyny – motyw często występujący na magnesach

 

Place de la Kasbah

Na skraju medyny znajduje się Place de la Kasbah otoczony kilkoma budynkami rządowymi i ratuszem. Stanowi on zupełne przeciwieństwo nieodległych średniowiecznych zabudowań – bije po oczach nowością i bielą. Plac warto odwiedzić ze względu na Narodowy Pomnik Kasbah znajdujący się w jego centrum. Został on ukończony w 1989 roku i symbolizuje walkę Tunezji o niepodległość. Aby podkreślić znaczenie pomnika, jego zdjęcie zostało umieszczone na odwrocie tunezyjskiego dowodu osobistego.

 

Transport po mieście i przejazd z lotniska

Transport publiczny w Tunisie jest fatalny, choć mamy do dyspozycji autobusy i kilka linii metra (czyli tramwaj). Miejscowi przerzucili się na taksówki, ale złapanie jej też nie jest łatwe, bo często są zajęte. I to pomimo ich dużej liczby.
 

Tak wygląda tunezyjskie metro


 
Lotnisko Carthage w Tunisie znajduje się około 10 km od centrum i jest obsługiwane przez autobus miejski numer 635. Kursuje on co ok. 45 minut, przejazd kosztuje 1 dinara i zabiera ok. 20 min. Autobus dojeżdża do Tunis Marine na końcu alei Habib Bourguiba. Lotniskowy przystanek w formie nieoznaczonej zatoczki znajduje się po drugiej stronie wielopasmowej drogi. Pierwszy tunezyjski chrzest bojowy przejdziecie, decydując się dostać do niego. Są oczywiście taksówki, które zawiozą Was do hotelu za ok. 30-40 dinarów.
 

Przystanek na lotnisku


 
Przejazd autobusem był dużą, choć nieprzewidywalną przygodą (czekałam na niego niemal godzinę), więc na lot powrotny zdecydowałam się dojechać taksówką. Uwaga – w Tunisie działa aplikacja Bolt! Cena za przejazd rano (ok. 10:00) z okolic medyny wyniosła 15 dinarów, ale zostawiłam kierowcy 20. Gdy sprawdzałam koszt o różnych porach dnia, skakał nawet do 25, więc warto zachować dodatkowe dinary dla spokojnej głowy. Przejazd nie zabiera dużo czasu, ale trzeba wziąć pod uwagę możliwe korki.

Z Tunezji nie można wywozić waluty, ale nikt tego nie sprawdza. Na lotnisku są kantory oferujące najlepszy kurs wymiany w kraju. Można więc od razu kupić większą ilość waluty, by nie kłopotać się szukaniem kantorów co kilka dni.

Wrzesień, październik 2023 r.

 

2 thoughts on “Tunis. Stolica pełna kontrastów

  • 15/08/2024 at 19:16
    Permalink

    Czy te 60 dinarów za herbatę to nie pomylka? W przeliczeniu na PLN dość drogo.

    Reply
    • 18/08/2024 at 23:51
      Permalink

      Zgadza się, za dużo o zero. Już poprawiłam, dziękuję!

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.