Tel Awiw to miasto jak na specyfikę Izraela wyjątkowe. Z dala od religijności i tradycjonalizmu Jerozolimy, a blisko spraw doczesnych i hedonizmu. Tutaj religią jest wolność, relaks i kreatywność. W Tel Awiwie mamy najwięcej start-upów na świecie w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Mieszczą się w nieco zapuszczonych dzielnicach z dala od biznesowego centrum, gdzie królują międzynarodowe korporacje.
Izrael jako niewielki i pustynny kraj pozbawiony surowców naturalnych, otoczony wrogimi sąsiadami, którzy gdyby nie jego silna armia, w każdej chwili mogliby go zaatakować, musiał szukać swojej niszy. I znalazł ją. Tu wszystkie dzieci od maleńkości uczone są współpracy. Występuje kult wspólnoty, a nie jednostki. Dzięki temu Izrael należy do jednych z najbardziej zaawansowanych technologicznie krajów globu.
Jednak Tel Awiw jest mekką nie tylko dla programistów i inżynierów, ale też artystów. Muzycy, malarze, rzeźbiarze, projektanci i twórcy graffiti odciskają na mieście swój wyraźny ślad. Mawia się, że tak jak Jerozolima jest religijną stolicą kraju, tak Tel Awiw jest jego stolicą kulturalną. Co krok można trafić na przejawy sztuki ulicznej, a tylu butików z oryginalnymi i jakże pięknymi sukienkami w żadnym innym mieście nie widziałam. Dla mnie najistotniejszy był fakt, że Tel Awiw to światowa nieoficjalna stolica weganizmu. Na każdym rogu znajdziemy knajpkę z bezmięsnym jedzeniem. Są zawsze pełne, zawsze z długimi kolejkami po zamówienie.
Wielokulturowość, beztroska i tolerancja
Gdy planowałam trasę po Izraelu, mój znajomy odradzał mi pobyt w Tel Awiwie. Bo to nieciekawe miasto, wielka imprezownia i nic ponadto. Ale ja chciałam zatrzymać się w nim chociażby na jeden dzień, by obejrzeć słynną dzielnicę z domami w stylu Bauhaus, która znalazła się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. Idąc na piechotę z dworca kolejowego do mojego hostelu, przyglądałam się telawiwskiej ulicy. I jednocześnie zdejmowałam z siebie kolejne warstwy ubrania, bo mimo listopadowej nocy i godziny 21, temperatura była grubo powyżej 20 stopni.
W czasie spaceru widziałam mnóstwo Etiopczyków, a konkretnie Felaszów wyznających judaizm i zwanych „czarnymi Żydami”. Nie do końca wiadomo, jaka jest geneza tego ludu. Tradycja mówi, że są potomkami syna króla Salomona i królowej Saby, który przywiódł ich z Jerozolimy do Etiopii. Wedle innej opinii to uchodźcy ze zburzonej w 70 roku n.e. przez Rzymian Jerozolimy. Do Izraela trafiają od 1989 roku, kiedy to rząd z powodów humanitarnych postanowił przyjąć do kraju etiopskich wyznawców judaizmu, aby uchronić ich przed klęską głodu.
Wielokulturowość jest symbolem Tel Awiwu podobnie jak daleko posunięta tolerancja. Na mojej drodze do hostelu spotkałam też transwestytę, Żydów z pejsami, narkomana, żebraka i parę lesbijek. Takiego miszmaszu nie sposób spotkać na tak małej przestrzeni i w tak krótkim czasie w żadnym innym izraelskim mieście. Nie ma też drugiego tak dynamicznego, młodego i awangardowego ośrodka. Dla mnie symbolem beztroski Tel Awiwu są jego plaże niemal na wyciągnięcie ręki. Ciągnące się kilometrami, o każdej porze dnia przyciągają spacerowiczów, plażowiczów i surferów.
Tel Awiw – Białe Miasto
Architektonicznie Tel Awiw jest bardzo ciekawy. Jeszcze nie widziałam tak eklektycznie zbudowanego miasta. Nie ma tu żadnego jednolitego stylu budynków, żadnej myśli przewodniej. Wyjątkiem są okolice bulwaru Rothschilda, gdzie znajduje się ponad 1500 budynków w stylu Bauhaus. Są przepiękne, na wielu widać ślady upływającego czasu, co jeszcze bardziej dodaje im uroku. Ta część Tel Awiwu jest zupełnie niezwykła. Jakbyśmy trafili do równoległej rzeczywistości. Środkiem bulwaru przebiega deptak, na którym roi się od rowerzystów i spacerowiczów. A sama okolica jest zadziwiająco zielona, białe domy z trudem można dopatrzyć zza wielkich drzew, rozłożystych krzewów i bujnie rosnących kwiatów.
Skąd styl Bauhaus w Tel Awiwie? Wybrali go pierwsi syjoniści z powodu prostoty i minimalizmu, jaki ze sobą niósł. Pasowało to do socjalistycznych idei założycieli państwa Izrael. Samo miasto jest bardzo młode i jeszcze sto lat temu na tym terenie znajdował się pusty teren, na którym powstało ogrodowe osiedle dla klasy średniej. Od niego wzięła się nazwa stolicy Izraela – „tel” oznacza wzgórze a „aviv” wiosnę. Pierwotny teren miasta stanowią właśnie okolice bulwaru Rotschilda. W latach 30. XX wieku do Izraela tłumnie przybywali uciekinierzy z nazistowskich Niemiec, a wraz z nimi przywędrował styl Bauhaus.
Dzielnica Stara Jaffa
W 1950 roku do Tel Awiwu przyłączono Jaffę – jeden z najstarszych portów świata, skąd w swoją pechową podróż wyruszyć miał Jonasz. Jaffa znaczy po hebrajsku „piękne”, a jej nazwa wzięła się od imienia najmłodszego syna Noego (tego od arki) – Jafeta, który znalazł urokliwe wzgórze nad zatoką i postanowił się na nim osiedlić. Mawia się, że miały tu miejsce ważne wydarzenia historyczne i mityczne. To w tutejszym porcie wyładowywano cedry libańskie, z których później król Salomon wzniósł Świątynię Jerozolimską. Z kolei Piotr Apostoł miał wskrzesić tu Tabitę – nawróconą na chrześcijaństwo kobietę, która zmarła uczyniwszy w życiu wiele dobrego.
Starą Jaffę w przeszłości wizytowali Aleksander Wielki, Herod, Ryszard Lwie Serce, Napoleon i Turcy, których pod koniec I wojny światowej zastąpili Brytyjczycy. Miasto było na przemian niszczone i odbudowywane. Dziś Jaffa to nie tylko turystyczny skansen i punkt obowiązkowy polecany przez przewodniki, ale też miejsce, które tętni życiem i zachowało orientalny koloryt. Znajdziemy tu lokalne restauracje, galerie sztuki, targi staroci i sklepy z wyrobami rzemieślniczymi.
1. Złociste plaże Tel Awiwu
2. Eklektyczna, ale jakże ciekawa architektura Tel Awiwu
3. Bazar w dzielnicy Newe Cedek
4. Tel Awiw to zielone płuca Izraela. Jest tu zaskakująco zielono.
5. I bardzo artystycznie. Sztuka miejska oblepia wiele budynków.
Listopad 2017 r.
Wszyscy radzą, by Tel Aviv omijać szerokim łukiem, a jak widzę całkiem niesłusznie.
Dla mnie Tel Awiw obok Hajfy to dwa najciekawsze miasta Izraela. Nie liczę Jerozolimy, bo ona jest poza wszystkimi rankingami. Co więcej, w Tel Awiwie jest zawsze najcieplej. No i te plaże w zasięgu 20 minut spacerem. Raj!
Jak zwykle piękne zdjęcia. Gratuluję
Bardzo dziękuję, niezwykle miło mi to czytać.