Tak, te wszystkie negatywne opinie, które słyszeliście o Teheranie, są prawdziwe. Jest niemożliwie głośny, duszny, zakorkowany, chaotyczny. Trudny i wymagający, ale już po dwóch dniach można się go nauczyć. A nawet nieco polubić i zafascynować się jego złożonością. Każda stolica skupia w sobie jak w soczewce problemy całego kraju. Teheran nie jest tu wyjątkiem.
Aby choć trochę zrozumieć Teheran i żyjących w nim Irańczyków, trzeba najpierw uświadomić sobie kilka kwestii.
Wielkie kompleksy
Iran od czasu Rewolucji Islamskiej w 1979 roku jest marginalizowany politycznie, mimo że to ogromny kraj z wielkim potencjałem naukowym i gospodarczym. Co gorsza, w dyskursie dyplomatycznym przypadła mu rola kozła ofiarnego. Jest oskarżany o sianie terroryzmu i straszenie bombą nuklearną, przez co zagraża światowemu pokojowi. Na embargu na ropę naftową Iran do niedawna tracił około 40 mld dolarów rocznie, co jest sumą zawrotną. Oczywiście jest wielu zainteresowanych irańskim czarnym złotem, ale Persowie zbyt sprzedajni nie są. To dumny naród, który ma poczucie ogromnej dziejowej krzywdy. Atakowany i plądrowany wielokrotnie w swoich dziejach, sam słynie z otwartych drzwi dla uchodźców. Tak było choćby w czasie II wojny światowej, gdy przyjął wielu Polaków wędrujących z Armią Andersa, czy podczas ostatniej wojny w Afganistanie.
Iran w żadnym razie nie jest krajem zacofanym, choć przez lata sankcji i z braku wymiany gospodarczej musiał stworzyć swoje własne marki dla wszystkich podstawowych produktów – samochodów, pralek, telewizorów i wielu innych. Ale dzisiaj bez trudu znajdziemy sklep oferujący telewizory Samsung, a w metrze wiszą plakaty reklamujące sprzęty Boscha. Teherańczycy chcą żyć jak inni i mieć to, co inni. Mimo że Ameryka i amerykański kapitalizm jest największym wrogiem Iranu, mieszkańcy piją Coca Colę, pałaszują burgery i robią zdjęcia iPhone’ami.
Ale wciąż większość ma poczucie, że to tylko namiastka światowego życia. Ich kuzyni w Stanach Zjednoczonych lub we Francji, którzy wyemigrowali po rewolucji, mogą korzystać z szeroko rozumianej wolności. Ubierają się tak, jak chcą, mają na wyciągnięcie ręki wszelkie nowości, bez trudu podróżują i korzystają z Facebooka bez konieczności omijania zapór internetowych. Irańczycy mimo ogromnego poczucia własnej wartości oraz bogatej tradycji są świadomi, że wciąż pozostają krajem drugiej kategorii.
W Iranie coraz bardziej widoczne są zachodnie marki – dla przykładu sklep z telewizorami Samsunga i reklama Boscha w metrze.
Teheran – rozwarstwienie społeczne
Jedną z przyczyn Rewolucji Islamskiej był sprzeciw wobec niesprawiedliwych rządów szacha. Laicyzując i westernizując społeczeństwo, coraz bardziej uzależniał on Iran od krajów zewnętrznych – Rosji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Co z tego, że po ulicach Teheranu jeździły wówczas luksusowe samochody, a kobiety ubrane były po europejsku i nie nosiły chust? Tyczyło to tylko garstki najbardziej zamożnych mieszkańców. Reszta klepała biedę, zmagając się z korupcją i galopującymi cenami. W końcu stopień frustracji osiągnął poziom krytyczny i doszło do przewrotu. Była to rewolucja nie tyle religijna, co społeczna – prócz kleru i najbardziej tradycjonalistycznych Irańczyków podłączyli się do niej także studenci, kupcy i aparat administracyjny.
Niemal 40 lat od tamtego wydarzenia Iran nadal zmaga się z ogromnym rozwarstwieniem społecznym. Teheran jest w tym względzie miejscem szczególnym, bo nigdzie indziej podział na bogatych i biednych nie jest aż tak namacalny. Mało tego, nigdzie indziej nie przybiera w samej przestrzeni miejskiej tak widocznej formy. A to za sprawą głównej arterii miasta – ulicy Vali Asr, długiej na 17 kilometrów. Przebiega z północy na południe, łącząc bogatych i biednych, religijnych i świeckich, tradycję i nowoczesność. Choć jest to tylko pozorne połączenie, bo bogaczy i klasę średnią z północy od biedaków i tradycjonalistów z południa mentalnie i dochodowo dzielą dziesięciolecia.
Podział na lepszych i gorszych oddaje nawet lokalny klimat i wysokość położenia. Południowa część miasta leży niżej, wiosną i jesienią upały bywają tu szczególnie męczące. Dodatkowo dochodzi uciążliwy smog. Natomiast północ Teheranu jest położona wyżej, tuż przy ośnieżonych szczytach górskich. Powietrze jest rześkie, wieje chłodzący wiatr, więc nawet latem nie czuje się upału. To ze względu na dogodny klimat rezydencje królewskie były budowane właśnie tu.
Co ciekawe, między północą a południem Teheranu kursuje linia metra numer 1, łącząc te dwa tak odmienne światy. Północny – nowoczesny i laicki, z rezydencjami, butikami, centrami handlowymi i eleganckimi restauracjami, z południowym – ubogim, tradycyjnym i religijnym, gdzie znajduje się mauzoleum ojca rewolucji – Ajatollaha Chomejniego i jedno z najświętszych miejsc Iranu – meczet i mauzoleum II Imama Hassana.
Luksusowe rezydencje na północy położone niemal tuż pod szczytami gór. Takiej lokalizacji pozazdrościć mogą teherańskiej klasie średniej nawet snoby z Londynu czy Paryża.
Przestrzeń domowa i publiczna
Rewolucja Islamska, odrzucając wszystko, co zachodnie, nieopatrzenie wskrzesiła tradycyjny zwyczaj palenia opium. Kraj w nowej odsłonie był pozbawiony barów, pubów i innych miejsc publicznej rozrywki, więc rzesze Irańczyków zaszywały się w domu w celu zażywania narkotyków. I państwo przymykało na to oko, mając świadomość rosnącej liczby narkomanów, ale nic nie mogło z tym zrobić. Bo przestrzeń domowa to dla Irańczyków prawdziwy azyl. Tutaj nie dosięgną ich nawet tajne służby. W Iranie centrum życia stanowi dom i ogród. Z tego powodu w kraju mamy tak wiele pięknych ogrodów udostępnionych do zwiedzania, które są pielęgnowane z wielką pieczołowitością.
To, co obywatele robią w swoich domach, nie jest przedmiotem troski władzy. Zdecydowanie bardziej skupia się ona na tym, co robią poza nim. Stąd możliwość organizowania osławionych domowych imprez z alkoholem i narkotykami, na których wznosi się hasła rozprawienia się z teokracją i swobody seksualnej. Od czasu do czasu zdarzały się naloty na takie nielegalne balangi. Trudno rozstrzygnąć, czy namierzono je z powodu inwigilowania obywateli, czy też na hałasy poskarżyli się poirytowani sąsiedzi.
Inaczej wygląda kwestia zachowania obywateli w przestrzeni publicznej – na ulicy, w metrze, w pracy i szkole. Tu jest się na widelcu i trzeba uważać na każde słowo, gest czy spojrzenie. Gapienie się na kogoś nie jest uznane za niegrzeczne w Iranie. Przyjmuje się, że każdy, kto wychodzi z domu, dobrowolnie zgadza się na bycie oglądanym i ocenianym. Stąd nawet dość wyzwolone i frywolne młode Iranki dopełniają obowiązku skromnego ubioru, nierzadko nosząc czarny czador. Jednocześnie ich twarz zdobi bardzo mocny makijaż, a długie paznokcie są pomalowane na wściekłe kolory.
Teherańczycy żyją tak jak ludzie na Zachodzie. Między innymi uwielbiają robić selfie. Ba, w Teheranie jest nawet jego pomnik!
Jadąc linią metra numer 1 z Placu Tajrish na południe, trafimy do zupełnie innego świata. Świata tradycji i religii, gdzie weekendy spędza się na modłach w Mauzoleum Chomejniego lub II Imama Hassana, a nie w centrum handlowym. Na zdjęciu poniżej grób Ajatollaha Chomejniego – ojca Rewolucji Islamskiej.
Powszechność kłamstwa
Jak stwierdza Ramita Navai w poruszającej książce Miasto kłamstw – „szczerość w Teheranie jest aktem najwyższego zaufania lub bezgranicznej desperacji” (2014: 10). Powszechność kłamstwa wiąże się z nowym ustrojem politycznym, który zmusił ludzi do prowadzenia podwójnego życia. Z jednej strony w zgodzie z zasadami islamu, jako tradycjonalistyczni i bogobojni Irańczycy, a z drugiej – jako mający swoje poglądy i niezgadzający się z wieloma kierunkami rozwoju współczesnej Republiki Iranu. Co ciekawe, najbardziej biegli w sztuce kłamstwa są najbardziej pobożni Irańczycy o – zdawałoby się – silnym kręgosłupie moralnym.
Kłamią wszyscy, mali i duzi, młodzi i starzy. A co jest przedmiotem kłamstwa? Też wszystko. Dzieci zapewniają, że w domu nie pija się alkoholu. Młode dziewczęta, że są dziewicami i czekają na tego jedynego. Restauratorzy, że w miesiącu ramadan nie sprzedają jedzenia, choć najbardziej wygłodniali mogą coś skonsumować na zapleczu lub kryjąc się za zaciągniętymi zasłonami. Głowa rodziny, że w domu nie ma zestawu satelitarnego do odbioru zachodnich stacji telewizyjnych i że wystarczają mu programy publiczne. Nawet państwo kłamie, zaniżając liczbę osób uzależnionych od opium i heroiny. Oficjalne statystyki mówią o 5-6%, choć może to być aż 15%, czyli 10 milionów mieszkańców.
Kłamstwo nie wynika z dwulicowej natury Irańczyków, lecz ma przyczynę stricte religijną i polityczną. W latach islamskich podbojów szyitom zalecano, by w celu uniknięcia prześladowań ukrywali swoją wiarę. Sam Koran stwierdza, że są przypadki, kiedy w imię wyższego dobra kłamstwo jest dozwolone. Tym samym mówienie nieprawdy stało się sposobem na przetrwanie w warunkach reżimu. Zarówno setki lat temu, jak i we współczesnym Teheranie, gdy władza ingeruje w najbardziej intymne sfery życia swoich obywateli.
Ulice i parki Teheranu
Ulica Vali Asr – najdłuższa na Bliskim Wschodzie. Zaczęto ją budować w 1921 roku i skończono po ośmiu latach. Pierwotnie nazywała się ulicą Pahlawiego na cześć Rezy Szacha. Po wybuchu rewolucji od razu została przemianowana na Mosaddeha – od nazwiska byłego premiera Iranu. Ale ta nazwa przetrwała tylko rok i na polecenie Chomejniego zmieniono ją na obecną, na pamiątkę Imama Mahdiego – człowieka, który według wierzeń szyitów będzie Ostatnim Zbawicielem.
Vali Asr została obsadzona osiemnastoma tysiącami sykomor, które w upalne dni dają upragniony cień.
Na północy Teheranu, w okolicy placu Tajrish, znajduje się wiele centrów handlowych i lokali rodem ze świata zachodniego. Na tablicach menu jest wypisane po angielsku, a stołujący się w nich młodzi Irańczycy wyglądają jak ich rówieśnicy z Europy.
Czas wolny spędza się w parkach dających wytchnienie od upałów i smogu.
Polecane książki:
1. Hooman Majd, Ajatollah śmie wątpić, Wyd. Karakter, Kraków 2010.
2. Ramita Navai, Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.