Takie określenie zastosował Wojciech Jagielski, pisząc o Tbilisi. Ceniony reporter nie kryje swojej sympatii do gruzińskiej stolicy, woląc ją od Baku i Erywania. Trzeba przyznać, że Tbilisi jest naprawdę przyjemnym miastem. Niby niewielkie, bez spektakularnych atrakcji, ale każdy odwiedzający czuje się w nim po prostu dobrze.
Ja do Tbilisi trafiłam dwukrotnie, na początku i na końcu mojej podróży po Kaukazie. W sumie spędziłam w mieście tydzień. Najpierw przywitało mnie deszczem, wiatrem i temperaturą rzędu 13 stopni. Na ulicach w godzinach porannych nie było żywego ducha, większość knajp świeciła pustkami, a na innych turystów trafiałam naprawdę rzadko. Kończąc podróż i wyjeżdżając z Tbilisi, opuszczałam rozpalone od upałów miasto, z ulicami pełnymi ludzi i przybyszami z różnych stron świata, którzy przeprowadzili na nie prawdziwy najazd. Wieczorami wszystkie ulice Starego Miasta wypełniali spacerowicze, a w okolicznych lokalach trudno było o wolne miejsce. To właśnie Tbilisi – pełne kontrastów, dynamiczne, popularne, ale wciąż broniące swojej autentyczności.
Aleja Rustawelego w Tbilisi
Stolica Gruzji to miasto niezwykle rozwarstwione, miejscami dramatycznie zaniedbane i biedne, ale nie przygnębiające. Jego serce bije w alei Rustawelego, która skupia w sobie w zasadzie wszystko. To elegancka promenada, której nie powstydziłaby się żadna z europejskich stolic. Mieści się przy niej najwięcej reprezentacyjnych budynków i instytucji: dwa muzea, dwa parki, dwa teatry, opera i balet, kino, filharmonia, banki, dawna siedziba Parlamentu, dwa luksusowe hotele, siedziba Akademii Nauk, galeria handlowa i mnóstwo butików, sklepów i restauracji. Opanowali ją także uliczni sprzedawcy rzeczy wszelakich oraz bikiniarze. Dzięki tym drugim aleja Rustawelego to jedna, długa księgarnia.
Przykrym widokiem są żebracy, kobiety i mężczyźni w różnym wieku. Część otwarcie wyciąga ręce po pieniądze, podchodząc do przechodniów. To było dla mnie zaskakujące zjawisko, które wbiło się mi w pamięć i wpłynęło na odbiór tego miasta. Zaskakujące o tyle, że w sąsiedniej, dużo uboższej Armenii żadnych żebraków na ulicach nie było. Z drugiej strony, zza szyb ekskluzywnych lokali położonych przy alei Rustawelego można oglądać siedzących klientów należących do tutejszej society.
Kilkanaście lat temu, gdy w Gruzji trwała rewolucja obalająca komunistyczny reżim, aleja Rustawelego wyglądała zupełnie inaczej. Dzieliła się na stronę rządową z parlamentem i ministerstwami oraz opozycyjną, gdzie znajdowały się biura prawie wszystkich partii antykomunistycznych. Czasy, gdy na alei stały barykady, dochodziło do protestów, zamieszek i ulicznych bijatyk świetnie opisał Wojciech Jagielski w książce „Dobre miejsce do umierania”:
„Zimą w alei Rustawelego wybuchła wojna uliczna. Wyliczono potem, że toczyła się na obszarze jednego hektara i że w ciągu czternastu dni wystrzelono ponad dwa miliony pocisków. Zginęło stu pięćdziesięciu ludzi. Na jednego zabitego wypadło więc trzynaście i pół tysiąca pocisków (2005: 39)”.
Spacer po Tbilisi
Zaczynamy oczywiście na alei Rustawelego, a kończymy na jednym ze wzgórz, podziwiając panoramę miasta zatopionego w dolinie.
Opera i balet
Przepiękny teatr wybudowany w stylu neomauretańskim pod koniec XIX. Gdybym wcześniej wiedziała, że mają w Tbilisi takie cudo, zabrałabym sukienkę i pantofle. Koniecznie sprawdźcie przed swoim przylotem, czy akurat w tym czasie czegoś nie wystawiają. W środku musi być zjawiskowo.
Dawny Parlament
Do 2012 roku ten monumentalny budynek był siedzibą Parlamentu, ale nowy rząd pod przywództwem Saakaszwilego, któremu zależało na decentralizacji, przeniósł instytucję do Kutaisi. Z powodu tej decyzji gmach – świadek doniosłych wydarzeń i rewolucji z 1989 roku – stoi dziś pusty. Jego los nie jest jeszcze znany, bo wielu deputowanych chciałoby do niego wrócić. Biorąc pod uwagę położenie nowej siedziby Parlamentu w szczerym polu, nie ma się czemu dziwić.
Plac Wolności
Niegdyś nosił imię Lenina, a jego centralne miejsce zajmował pomnik wodza. Zdemontowano go w 1990 roku i zastąpiono statuą św. Jerzego zabijającego smoka. To postać ikoniczna dla Gruzinów, patron ich kraju, ale też Anglii, Portugalii, Malty i Bułgarii. Św. Jerzy był oficerem w rzymskiej armii, którego zabito w III wieku za sprzeciwienie się cesarzowi Dioklecjanowi prześladującemu chrześcijan.
Wieża zegarowa
Ten jeden z najczęściej fotografowanych obiektów Tbilisi należy do teatru lalkowego. Przed każdą pełną godziną zbiera się przed nim tłum gapiów. Wszyscy czekają na mini-spektakl z aniołkiem w roli głównej, który uderza w dzwon. Wokół wieży mieści się wiele dobrych restauracji, jak na Gruzję dosyć drogich, ale można w nich zjeść w końcu coś innego niż pierożki czinkali i placek czaczapuri. Wieża zegarowa swoim kształtem przypomina konstrukcje niczym z filmów Tima Burtona, a położone w jej pobliżu seledynowe domy są tak śliczne, że aż nie pasują do ogólnego wizerunku Starego Miasta.
Katedra Sioni
Bardzo ładna, przyozdobiona freskami katedra, w której przechowuje się krzyż św. Nino. To święta, która zaprowadziła we wschodniej Gruzji chrześcijaństwo i po dziś dzień jest otoczona wielkim kultem.
Most Pokoju
Most nosi pieszczotliwą nazwę Always Ultra, bo kształtem przypomina podpaskę. Łączy Stare Miasto z parkiem Rike. Wieczorami jest podświetlony i przyciąga tłumy spacerowiczów.
Park Rike
Bardzo przyjemne i oryginale miejsce pełne fontann, ławek i niecodziennych instalacji. Słynny przede wszystkim za sprawą dwóch futurystycznych tub. W zamierzeniu miały się w nich mieścić sala koncertowa i wystawowa, ale wciąż stoją puste. To symbole nie tylko Tbilisi, ale całej Gruzji. Pokazują nowoczesne dążenia kraju, które często wyprzedzają jego bieżące możliwości. Tuby są lubiane i obfotografowywane przez turystów z każdej strony, ale zupełnie nie przystają do panoramy miasta.
Twierdza Narikala
Położona na wzgórzu górującym nad Tbilisi jest jednym z najlepszych punktów widokowych. Zbudowano ją w IV wieku jako perską cytadelę. Można do niej dotrzeć pieszo, co jest osiągalne nawet dla osób z mizerną kondycją, lub kolejką linową z parku Rike. Do początków XIX wieku była w całkiem dobrym stanie, ale wybuch rosyjskiej amunicji, którą w niej składowano, uszkodził ją w znacznym stopniu. Dziś to jedynie urokliwe ruiny z kościołem św. Mikołaja odbudowanym w latach 90. XX wieku. Wdrapując się, można podziwiać domy w tureckim stylu ozdobione okiennicami i balkonami.
Matka Gruzja
Wysoka statua na samym szczycie wzgórza, spoglądająca na czerwone dachy swojej stolicy. Wyraz twarzy ma taki, jakby nie zauważała panujących w dole biedy, nierówności i korupcji. Gdyby tylko zeszła ze swojego postumentu, zadziorny uśmieszek zniknąłby jej natychmiast, a trzymany w dłoni miecz wykorzystałaby do rozgonienia polityków.
Polecana książka
Wojciech Jagielski, Dobre miejsce do umierania, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2005.
Kwiecień, maj 2018 r.
Przypadkowo trafiłem na Twój blog i jestem zaskoczony poziomem. Świetne, konkretne opisy, dużo faktów. Bez męczącego gwiazdorzenia. No i dobre zdjęcia. Byłem w Tbilisi i jest dokładnie tak jak napisałaś. Przy okazji dowiedziałem się rzeczy, których próżno szukać w przewodnikach. Dodatkowo plus za Jagielskiego. Super, będę zaglądał częściej. Pozdrowienia.
Dziękuję Książę! To naprawdę ogromny zaszczyt otrzymać komentarz od kogoś, w kim płynie błękitna krew :) Pozdrawiam przeuprzejmie.