Biblioteka Narodowa podała niedawno statystyki dotyczące czytelnictwa w Polsce. Odsetek Polaków, którzy w 2018 r. przeczytali choć jedną książkę, wynosi 37% i jest stały od kilku lat. Jako jedną z przyczyn tego zatrważającego stanu rzeczy wskazuje się brak ciekawych lektur. Aby iść pod prąd tym smutnym statystykom, przedstawiam Wam książkę, która jest równie ekscytująca i dramatyczna co najlepszy serial Netflixa. Zabiera nas do kraju, jakiego zapewne nigdy nie odwiedzimy. Oto Somalia widziana oczami Konrada Piskały.
Somalia to państwo upadłe. Od ponad pół wieku trwa w nim wojna domowa, w której zginęło niemal pół miliona ludzi. Znaczna część mieszkańców wyemigrowała, zarówno do sąsiednich krajów (Kenia, Etiopia, Dżibuti), jak i do Europy czy Stanów Zjednoczonych. Somalijska diaspora jest dobrze wykształcona, bogata i wpływowa. Niektórzy z jej przedstawicieli wrócili do kraju przodków, chcąc podnieść go z gruzów. A nie jest to łatwe ze względu na poszatkowanie Somalii.
Somalia w strzępach
Na północy mamy Somaliland, który ogłosił secesję od Somalii w 1991 roku. Choć nieuznawany przez społeczność międzynarodową, jest rządzony przez demokratycznie wybieranego prezydenta i parlament. Na północnym wschodzie w 1998 roku powstał autonomiczny region Puntland, który ma własnego prezydenta i armię. Stąd głównie pochodzą okryci złą sławą somalijscy piraci.
W końcu, na południu sieje terror radykalna organizacja militarna Asz-Szabab. Powstała w 2006 roku po interwencji Etiopii na terenie Somalii. Islamiści, tak jak talibowie w Afganistanie, zakazali tradycyjnych rozrywek, m.in. uprawiania sportu, oglądania meczów piłkarskich, palenia papierosów czy chodzenia do kina. Nie ma dnia, aby Asz-Szabab nie terroryzował Somalijczyków, urządzając pokazowe łapanki czy egzekucje. Przeprowadza też zamachy na polityków i biznesmenów oraz porywa pracowników humanitarnych. Każdego miesiąca w Mogadiszu dochodzi przeciętnie do dwóch eksplozji.
Perła Oceanu Indyjskiego
Somalia to kraj błękitu – tego na niebie i tego z oblewającego go oceanu. Niegdyś kraj nazywany był Perłą Oceanu Indyjskiego i musiało być w nim naprawdę pięknie. W Mogadiszu na miejscu wszechobecnych gruzów stały bogate wille w stylu kolonialnym, a rajska plaża Lido (podobno niegdyś najpiękniejsza w Afryce) wypełniała się codziennie plażowiczami.
Trzeba mieć naprawdę duże jaja, aby pojechać do Somalii współcześnie. Co prawda niedawno ten kraj opisał też Paweł Smoleński w „Kobietach Mogadiszu”, ale on raczej nie wyściubiał nosa poza hotel pilnowany dzień i noc przez ochroniarzy. Konrad Piskała też ma opiekunów, bo bez nich nie dostałby się ani do Somalii, ani nie opuściłby jej żywy. A my nie mielibyśmy wówczas okazji przeczytać jednego z najlepszych polskich reportaży.
Somalia Abdulcadira
Książka jest podzielona na dwie części. Bohaterem pierwszej jest Abdulcadir Gabeire Farah, czyli pierwszy Afrykanin, który uzyskał w Polsce status uchodźcy po 1989 roku. Był on rozmówcą Piskały i pomógł mu w wyjeździe do Somalii. Dorastał w Mogadiszu jako sierota porzucona przez matkę, którą zaopiekowała się surowa siostra ojca. Po maturze wraz z kolegami przeszedł pieszo ok. 2 tys. km do Sudanu, gdzie studiował historię cywilizacji. W Jemenie był wykładowcą na tamtejszym uniwersytecie.
Po przybyciu do Polski trudnił się handlem i przerzutami nielegalnych imigrantów. Następnie założył fundację na rzecz Somalijczyków. Zamierzał kandydować w wyborach prezydenckich w Somalii, gdzie udał się na tygodniowy wyjazd w 2015 roku. Zginął w zamachu terrorystycznym w Mogadiszu.
Somalia Piskały
Druga część książki to opis podróży samego autora. Piskała pokazuje nam Somalię przefiltrowaną przez jego wrażliwość i dotychczasowe afrykańskie doświadczenia. Nie epatuje brutalnością i śmiercią. Subtelnie i z wielką wrażliwością pokazuje biedę i nędzę, zniszczone miasta i zacofanie. W centrum zainteresowania stawia człowieka. Zarówno tych Somalijczyków, na których trafia w czasie swojej podróży, jak i członków wpływowej diaspory somalijskiej, którzy umożliwiają mu pobyt w kraju i otaczają opieką.
Z tak pięknym językiem i przemyślanymi porównaniami w literaturze non-fiction nie spotkałam się już bardzo dawno. Piskała to poeta słowa. W czasie lektury trafiłam na wiele fragmentów, które zachwyciły mnie swoją przenikliwością i plastycznością. Cytuję zaledwie kilka z nich, pewnie nie najlepsze, ale akurat takie mam pod ręką:
„Ta kobieta się uśmiecha, ale jej dusza jest nadpalona. Pogruchotana jak te wszystkie domy, katedra, wypalone i przerdzewiałe wraki samochodów” (s. 321)
„W Somalii wszystko wydarza się wcześniej. Małżeństwo, dzieci, pierwsza praca, wojna i śmierć” (s. 230)
„W Somalii nie ma prawie nic stałego, nic, na czym można by zatrzymać pamięć, nic się nie utrwala, poza tym śpiewem muezina” (s. 209).
Antropocentryzm reportera
Kwestie polityczne są w cieniu kwestii społecznych i trochę nad tym ubolewam. Zbyt mało miejsca poświęcono wojnie domowej w Somalii, dyktatura Siada Barrego z lat 70. i 80. XX wieku została tylko kilkukrotnie pokątnie nadmieniona. Nie ma też szerszego opisu działalności Asz-Sabab. Bardzo brakuje mi mapy Somalii, która ułatwiłaby śledzenie ścieżek bohaterów oraz pokazałaby jej skomplikowane geopolityczne położenie.
Ale może w tym miejscu przemawia przeze mnie brak wiedzy, dlatego potrzebowałam takiego encyklopedycznego ujęcia i przedstawienia wyciągu najważniejszych dat i postaci dla somalijskiej historii. Z pewnością Konrad Piskała nie chciał, aby jego książka trąciła nudnym akademizmem i była wypełniona historycznymi treściami. Obrał formę opowieści, w której centrum znajduje się człowiek i moim zdaniem ten wybór się wybronił.
Polecana książka
Konrad Piskała, Dryland, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2014
Na pewno przeczytam :) Bardzo interesuje mnie sytuacja w Afryce
Cześć, Weroniko, dziękuję za komentarz. Autor napisał też książkę o Sudanie. Jeszcze nie czytałam, ale już mam na półce :)