Dla wielu najpiękniejsze miasto Rumunii. Dla mnie – najlepsza wizytówka tego kraju. Sibiu (pol. wersja Sybin) podoba się wszystkim, gdyż każdy znajdzie tu coś dla siebie. Natrafimy zarówno na reprezentacyjne i bogato zdobione budynki na modłę austro-węgierską, jak i na nadgryzione zębem czasu saskie domy z XV wieku (sama w takim mieszkałam). Mamy miejsca idealne do dziennych i nocnych nasiadówek oraz niepozorne zakątki, których odkrycie sprawia ogrom radości. A na to wszystko patrzą one – „oczy Sibiu”, czyli jego zaskakujący element architektoniczny.
Wiozący mnie z Braszowa do Klużu-Napoki chłopak, cudem znaleziony w ramach blablacar, zapytał, czy odwiedziłam Sibiu. Niestety nie. Zabrakło czasu, bo tydzień w Rumunii to zdecydowanie za mało. Ooo, szkoda – odparł. – Sibiu to najładniejsze miasto. Musisz koniecznie tam jechać. Gdy po pięciu latach ponownie zawitałam do Rumunii, moim pierwszym przystankiem było właśnie Sibiu. Po pięciogodzinnej podróży autobusem z Klużu-Napoki późnym wieczorem dotoczyłam się do miasta. Aby sprawdzić, czy te wszystkie zachwyty nie są przesadzone, musiałam poczekać do rana.
Zmrużone oczy Sibiu
Gdy wyszłam wczesną porą na miasto, wymieniłam spojrzenia ze słynnymi „oczami Sibiu” – naprawdę funkcjonuje już takie określenie. Okna przypominające przymrużone oczy spotkamy na wielu dachach. To dzięki nim Sibiu zyskało przydomek „Miasta z oczami” lub „Miasta, w którym domy nie śpią”. A skąd wzięły się te specyficzne okna? Co ciekawe, nie są tak stare, jak mogłoby się to wydawać. Wymyślił je zapewne jakiś mieszkaniec już w XV wieku, ale większość współczesnych powstała w XIX wieku, niektóre nawet w XX wieku.
A po co powstały? Zacznijmy od legendy. Według niej miały pełnić rolę wychowawczą i dawać mieszkańcom poczucie, że są ciągle obserwowani. Dzięki temu nie dopuszczali się niecnych uczynków. Natomiast ich prawdziwym przeznaczeniem była wentylacja poddaszy domów. Sybin był jednym z kluczowych ośrodków handlowych w średniowieczu. A w tamtym czasie rolę magazynów pełniły (także w Polsce) najwyższe kondygnacje budynków.
„Oczy Sibiu” to nie tylko wabik na turystów, ale wciąż żywy i chętnie wykorzystywany motyw. W 2017 roku charakterystyczne okienka stały się symbolem rumuńskiej walki z korupcją i zostały użyte przez organizację zwaną Vă vedem din Sibiu („Widzimy cię z Sibiu”).
Sibiu zaklęte w czasie
Popularność i opinia najładniejszego miasta w Rumunii mogą wynikać z bardzo dobrze zachowanej jego najstarszej części. Bo trzeba nadmienić, że poza dawnymi murami współczesna twarz Sibiu już taka ładna nie jest. Ale to nikomu nie przeszkadza. Aby miasto mogło współcześnie wciąż zachwycać, w dawnych czasach musiało mieć bogatych mieszkańców. Kwitło ono wśród handlu i rzemiosła – w XIV wieku istniało w nim aż 19 cechów. W kolejnym stuleciu ta liczba już się podwoiła. Ze względu na położenie geograficzne handlowano zarówno ze Wschodem, jak i z Zachodem.
Tutejszych kupców i arystokrację należało bronić przed zakusami Tatarów czy Turków, dlatego zbudowano solidne fortyfikacje. W XVII wieku istniało aż 39 wież obronnych, 4 bastiony, 2 barbakany oraz system fos i sztucznych jezior. W obliczu zagrożenia ze strony wroga wodny system obronny służył zatopieniu dolnej części. A w niej mieszkała biedota i rzemieślnicy, podczas gdy na górze rezydowali najbogatsi.
Sibiu było także najważniejszym z siedmiu miast, które dały niemiecką nazwę Siedmiogrodu (Siebenbürgen). W 1529 roku założono tu drukarnię, w której wyszła pierwsza drukowana książka w języku rumuńskim. (Dla porównania, we Wrocławiu pierwszy druk po polsku odbył się już w 1475 roku). Miasto stanowiło ośrodek naukowy, kulturalny, a także… pocztowy, gdyż krzyżowały się tu szlaki pocztowe biegnące na wschód – do Turcji, a następnie do Persji i Chin. Z polskich akcentów mamy obecność w okolicy generała Józefa Bema, który 15 marca 1849 roku dowodził powstańcami węgierskimi przeciwko połączonym siłom austriacko-rosyjskim.
Naczelny kolekcjoner
Postacią najbardziej kojarzoną z Sibiu jest baron Samuel von Brukenthal, w latach 1777-1787 roku gubernator Siedmiogrodu. Z urodzenia bajecznie bogaty i posiadający w mieście rodzinną rezydencję wyglądającą jak wiedeński pałac, zapisał się w dziejach jako wytrawny kolekcjoner. Dziś w muzeum jego imienia można oglądać ponad 1200 obrazów pędzla m.in. Jana van Eycka, Petera Breugla Starszego i Tycjana, Lucasa Cranacha czy Hansa Memlinga. Prócz tego mamy zbiory tkanin, instrumentów muzycznych i innych precjozów, które bogacze wówczas zbierali.
Ja muzeum ostatecznie nie oglądałam, gdyż wolałam wygrzewać się na słońcu (na głównym placu Sibiu w październiku siedziałam w krótkim rękawku). Poza tym bardzo zniesmaczyło mnie zachowanie ochroniarzy, którzy – jak tylko weszłam na dziedziniec, by przeczytać opis muzeum – dopadli mnie z pytaniem o bilet. Znalazłam opinie innych turystów, że ich spotkało to samo. To napastliwe podejście może brać się stąd, że wejściówka jest stosunkowo droga i za każdą galerię płaci się oddzielnie (sztuka europejska – 39 lejów, sztuka rumuńska – 18 lejów). Dodatkowo nie można robić zdjęć. Bojkot!
Symbole Sibiu
Żelazny most z 1859 roku zwany jest Mostem Kłamców. Nazwę przejął po swoim drewnianym poprzedniku, który miał drżeć i skrzypieć za każdym razem, gdy przechodząca po nim osoba wypowiadała kłamstwo. Żelazny następca, będący drugim najstarszym tego typu mostem w Europie, już w taki sposób kłamczuchów nie straszy. A szkoda, bo odezwy do narodu wygłaszał z niego Nicolae Ceaușescu. Mieszkańcy musieli jakoś zajść dyktatorowi za skórę, bo postanowił wyburzyć im całe historyczne centrum. Na szczęście nie zdążył. Wcześniej go rozstrzelano.
Główny plac miasta, czyli Piaţa Mare (z obowiązkową fontanną, a nawet klatką dla krnąbrnych dzieci :). Obok znajduje się mniejszy Piaţa Mică, przy którym kwitnie lokalna gastronomia.
Przy Piaţa Mare koniecznie trzeba zajrzeć do kościoła rzymskokatolickiego pod wezwaniem św. Trójcy. Wtopiony w fasady sąsiednich budynków, jest łatwy do przeoczenia, a to byłoby wielką stratą. Wnętrze to przykład wyśmienitego baroku, a wstęp jest darmowy.
A tu zapewne najstarszy kościół w mieście, pochodzący z 1292 roku. Jednak nie ma jak do niego podejść. Próbowałam z różnych stron, mimo to zawsze wyrastała przede mną jakaś ściana. To najbliższe ujęcie, jakie znalazłam.
Pasaż schodów, czyli łącznik między dawnym miastem górnym i dolnym. To popularny skrót wykorzystywany przez mieszkańców i turystów. A sama okolica jest bardzo klimatyczna.
Emil Cioran to najsłynniejszy rumuński filozof. Urodził się na wsi pod Sibiu, ale młodość spędził już w mieście. A młodość ta, jak sam przyznał, upłynęła mu w dwóch miejscach: bibliotekach oraz domach publicznych.
Rumuńska Haghia Sofia
Gdy kierowałam swoje kroki w stronę Ortodoksyjnej Katedry Metropolitalnej w Sibiu, na moment odciągnęła mnie od niej bogato zdobiona brama zlokalizowana naprzeciwko. Mieściło się w niej wejście do gabinetów czy też mieszkań prawosławnych patriarchów. Sami zobaczcie – skoro brama tak wygląda, to jak muszą prezentować się wnętrza katedry?
Otóż prezentują się spektakularnie i pięknie. Od razu przyszło mi do głowy skojarzenie ze stambulską Hagią Sophią. Uzasadnione tym bardziej, że Ortodoksyjna Katedra Metropolitalna Sfânta Treime (Świętej Trójcy) faktycznie była na niej wzorowana. W środku oszałamia kolorystyka fresków, bogactwo ikonostasu i masywny pozłacany żyrandol sprowadzony z Wiednia.
Może dziwić, skąd taki przepych w mieście – jakby nie było – jednym z wielu. Ani to nie stolica, ani nawet nie drugi (Kluż-Napoka) czy trzeci (Timișoara) ośrodek pod względem liczby ludności. Sibiu jest dopiero 14. na liście! Ale to nie przeszkadza mu mieć status jednego z najważniejszych centrów duchowych Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego. Co ciekawe, katedra wzbudza stosunkowo mało westchnień i zachwytów wśród turystów, a to dlatego, że ich uwagę przyciąga inna religijna budowla, położona znacznie bliżej historycznego centrum.
Świątynia Sasów
Katedrę ewangelicką Marii Panny widać już z daleka za sprawą jej strzelistej wieży. Została zbudowana w XIV wieku na miejscu romańskiego kościoła z XII wieku i służyła katolikom. Jednak w połowie XVI wieku stała się parafią luterańską, ponieważ Johannes Honterus – saskosiedmiogrodzki humanista, teolog i kartograf, nawrócił okolicznych Sasów na protestantyzm.
Warto poświęcić mu nieco więcej uwagi, gdyż to ważna postać dla Siedmiogrodu, która miała również związki z Polską. Honterus od 1530 roku wykładał w Krakowie, a jego uczennicą była Izabela Jagiellonka. Tu również wydał swoją pierwszą książkę (o greckiej i łacińskiej gramatyce). W dziejach Siedmiogrodu zapisał się jako autor pierwszej mapy tej krainy. Rumuni jako jeden z niewielu narodów docenili swojego kartografa – to właśnie jego pomnik stoi przed Czarnym Kościołem w Braszowie.
Wracając do katedry – przez trzy stulecia służyła jako miejsce pochówku burmistrzów, hrabiów i innych osobistości z Sibiu. Ta praktyka została zakazana w 1796 roku, ale jeden, jedyny wyjątek zrobiono 7 lat później dla barona Samuela von Brukenthala. Z innych ciekawostek warto wspomnieć o tym, że katedralna chrzcielnica z brązu miała zostać wykonana przy użyciu stopionych osmańskich armat. Natomiast pod jedną z ponad 60 płyt nagrobnych spoczywa Mihnea cel Rău (Michał Zły), czyli… No kogo to może być syn, patrząc na przydomek? Oczywiście Włada Palownika, który posłużył za inspirację do stworzenia postaci Drakuli.
Widoki z wieży
Ja byłam zafascynowana Katedrą i w sumie spędziłam w niej niemal 2 h, snując się po pustych przestrzeniach. Na sam koniec zostawiłam sobie wisienkę na torcie, czyli wejście na wieżę z XV wieku. Zawsze warto skorzystać z takich okazji nie tylko dla widoków rozciągających się z góry. A te bywają różne – np. w Gdańsku z wieży Bazyliki Mariackiej w ogóle nie widać Starego Miasta. Wielką frajdą jest sama wspinaczka po setkach schodów, by w pewnym momencie minąć obowiązkowe dzwony. Ja czuję się zawsze jak Quasimodo z powieści Victora Hugo, który może poruszać się w miejscach niedostępnych dla innych.
Widoki z wieży kościoła ewangelickiego z pewnością wynagrodzą Wam trud wejścia na górę. Mimo że zdjęcia można robić tylko przez dość zabrudzone okna, nie przeszkadza to uzyskać ładnych kadrów. A poza tym otrzymujemy panoramę 360 stopni na całe Sibiu. Dzięki temu można przeanalizować całą miejską tkankę oraz namierzyć miejsca ukryte z perspektywy ulicy. Jak na przykład Dom Altembergera z rozległym dziedzińcem niczym na zamku, który skrywa się za niepozorną bramą. To jeden z najbardziej imponujących przykładów architektury gotyckiej w Rumunii, ale łatwo go przeoczyć, gdyż na zewnątrz nic na to nie wskazuje.
Wstęp po kościoła i na wieżę jest płatny – łącznie 15 lejów (=15 zł).
Październik 2022 r.