Ramallah. Ostoja Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu

ramallah

10 km na północ od Jerozolimy jest inny świat i jak chcą Palestyńczycy – inny kraj. Ramallah to chrześcijańskie miasto arabskie w przeszłości zależne a to od Brytyjczyków, a innym razem od Izraelczyków i Jordańczyków. Dziś jest zupełnie samorządne, stanowiąc zaplecze intelektualne i centrum zarządzania Autonomią Palestyńską.

 

Ramallah jest postrzegane jako najbardziej dostatnie palestyńskie miasto, z kulturą w rozkwicie i wieloma swobodami, co przyciąga do niego muzyków, pisarzy, artystów i aktywistów. Jednak wciąż zdarzają się kawiarnie tylko dla mężczyzn, gdzie pali się nargile i rozmawia o sprawach, którymi kobiety nie powinny się interesować. Ramallah jest jednym z tych miejsc, którego nie odwiedza się dla jego zabytków lub urody, ale dla doświadczeń. Doświadczenia jednocześnie wolności i zamknięcia, bogactwa i biedy, nowoczesności i tradycji. Te wszystkie elementy harmonijnie występują w nieoficjalnej stolicy Autonomii Palestyńskiej.

ramallah ulice

 

Kontrola wstydu i strachu

Aby tu dotrzeć z Jerozolimy, należy przejść przez cieszący się złą sławą checkpoint w Kalandii. W jego okolicy znajduje się też obóz dla palestyńskich uchodźców Shu’afat. Wyjazd z Izraela jest raczej formalnością, za to powrót tą samą drogą stanowi niezwykle przygnębiające doświadczenie. Zwłaszcza gdy jest się turystą, kimś z założenia lepszym, na którego żołnierze z karabinami jedynie od niechcenia rzucą okiem. Ich interesują Palestyńczycy i to, czy mają odpowiednie dokumenty uprawniające do wjazdu do Jerozolimy Wschodniej. W praktyce dostają je tylko tamtejsi rezydenci. Inni, którzy chcieliby dostać się do lekarza, odwiedzić rodzinę, uczyć się lub pomodlić w meczecie na Wzgórzu Świątynnym, są takiej możliwości pozbawieni.

Checkpoint w Kalandii codziennie pokonuje tysiące Palestyńczyków. Jadąc w stronę Izraela, muszą wyjść z autobusu i zabrać swoje rzeczy, bo wcale nie mają pewności, że po drugiej stronie zajmą to samo miejsce. Tam czeka już spora grupa osób, którym ze względu na długą procedurę kontrolną uciekł ich transport, więc chcą złapać kolejny. Wizyta w Izraelu pozbawiona doświadczenia kontroli na checkpoincie jest moim zdaniem wizytą niepełną. Bez tego nie zrozumiemy nienawiści pomiędzy Arabami i Żydami. Z obojętnością zareagujemy na kolejne doniesienia o rebeliach na Zachodnim Brzegu i otwarciu ognia przez izraelskich żołnierzy w kierunku bezbronnych kobiet.

Bez doświadczenia na własnej skórze tej relacji nadrzędności i podległości będziemy uważać Arabów za pieniaczy i terrorystów, a Żydów za brutali. A przecież i jedni, i drudzy na checkpointach codziennie stają twarzą twarz z zagrożeniem. Jeden fałszywy ruch, a Palestyńczyk może zginąć, zastrzelony przez opętanego strachem nastolatka lub nastolatkę, którzy właśnie wypełniają obowiązkową służbę wojskową. Na ich niedoświadczonych barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność, aby do Izraela nie wpuścić żadnego zagrażającego bezpieczeństwu Araba. Dla obu stron jest to sytuacja stresująca. I jestem pewna, że wszyscy woleliby jej unikać, ale na tę chwilę jest to niemożliwe.

 

 

Muzeum Arafata w Ramallah

Ramallah jest typowym arabskim miastem z ulicami wypełnionymi przechodniami, morzem samochodów nadużywających klaksonów, mnóstwem mniejszych i większych lokalików gastronomicznych i rozległym bazarem, gdzie kupi się niemal wszystko. Ciekawostką był butik z biżuterią Pandora, Pizza Hut, KFC oraz urocza kawiarnia Star and Bucks. Dużo ludzi, dużo samochodów, dużo wysokich budynków. A poza tym najniższe ceny chyba w całej Palestynie i Izraelu. Za falafela w picie zapłaciłam zaledwie 5 szekli (5 zł), podczas gdy w tanim Betlejem było to 7 szekli, a w znanej z wysokich cen Jerozolimie – 15.

Choć początkowo planowałam zatrzymać się na nocleg w Ramallah, ostatecznie mój plan tułaczki tak się zmienił, że w mieście spędziłam tylko kilka godzin. Najbardziej interesowało mnie świeżo otwarte mauzoleum byłego prezydenta Autonomii Palestyńskiej – Jasira Arafata, które utworzono w rządowym kompleksie Mukata. Bilet wstępu kosztował 5 szekli, a zwiedzanie zajęło mi ponad dwie godziny. Muzealna narracja dotyczyła historii Palestyny od początków XX wieku do czasów współczesnych. Ekspozycja składała się z mapek, filmów historycznych (także tych z początku ubiegłego wieku), zdjęć, dokumentów oraz materiałów wideo.

Oczywiście nie można oczekiwać od takiej instytucji obiektywizmu i pokazywania też racji Izraela. Ale muszę przyznać, że efekt propagandowy był skuteczny, bo ja wyszłam z niej jako wielka zwolenniczka kwestii palestyńskiej. Jednak mój wojowniczy nastrój został szybko utemperowany przez poznaną w Jerozolimie Niemkę, która wytknęła wszystkie grzechy tego muzeum. Dodatkowo poleciła przeczytanie książki „Syn Hamasu”, która zrewidowała moje nadzieje na pokój na Bliskim Wschodzie.

 

Muzeum Jasira Arafata

 

Tymczasowy grobowiec Arafata, przy którym zawsze stoi uroczysta warta.

 

Rzadki przykład obiektywizmu w muzeum Arafata – zdjęcie obrazujące zniszczony przez żydowskich syjonistów grób Sidna Okasha w Jerozolimie, a obok zdemolowana przez palestyńskich demonstrantów synagoga w Hebronie.

 

Nagroda Nobla przyznana Arafatowi w 1994 roku

 

Polskie akcenty

 

Jasir Arafat – więzień Ramallah

Muzeum Jasira Arafata jest laurką wystawioną mu przez potomnych, a zwłaszcza przez zwolenników ruchu Al-Fatah, którego był wieloletnim przywódcą. Na terenie kompleksu znajduje się też grób legendarnego przywódcy. Ale nie jest to ostateczne miejsce spoczynku, bowiem Palestyńczycy zamierzają pochować Arafata w Jerozolimie, kiedy święte miasto zostanie odbite z rąk żydowskich. W Ramallah spędził on ostatnie lata życia, będąc uwięzionym przez izraelskie wojska w kompleksie Mukata. Tam znajdował się jego gabinet, z którego wydawał rozkazy. Jest on udostępniony do zwiedzania w czasie wizyty w muzeum. Ramallah ściśle wiąże się z Arafatem także przez osobę jego małżonki. Pochodziła ona z tutejszej chrześcijańskiej rodziny, a przed ślubem z Jasirem przeszła na islam.

 

Gabinet Arafata w czasie uwięzienia w kompleksie Mukata

ramallah muzeum arafata

 

Pomieszczenia, w których spali palestyńscy bojownicy.

 

Arafat jest dla Palestyńczyków wielkim bohaterem i wyzwolicielem, dzięki któremu możliwe było usankcjonowanie Autonomii Palestyńskiej. Dla opinii światowej to również postać pozytywna, mimo że prowadził walkę zbrojną z Izraelem. Przyczynił się wszak do chwilowego pokoju na Bliskim Wschodzie, a w 1994 roku wraz z Icchakiem Rabinem i Szimonem Peresem otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla w dowód zasług za wypracowanie porozumienia. Jednak nie cichły głosy, że Arafat kierował się osobistymi pobudkami i żądzą władzy, a dobro Palestyńczyków nie miało dla niego znaczenia. Wielokrotnie oskarżano go o zawłaszczenie ogromnych sum pieniędzy, a jego majątek miał sięgać kilkuset milionów dolarów. Ci, którzy znali Arafata bliżej, uważali, że zdeprawowały go pieniądze, a o wcześniejszych ideałach już dawno zapomniał.

 

Arafat oczami Fallaci

Dla mnie najciekawszym przedstawieniem postaci Jasira Arafata jest to, które rysuje się w wywiadzie Oriany Fallaci. Można go przeczytać w jej wiekopomnej książce „Wywiad z historią”. Genialna włoska dziennikarka miała w zwyczaju nie tylko słuchać swoich rozmówców, ale też obserwować ich mowę ciała oraz to, jakie robią pierwsze wrażenie. Arafat nigdy nie był jej ulubieńcem i otwarcie przypisywała mu skłonności homoseksualne. Na wywiad stawił się w otoczeniu gibkiego młodzieńca, którego uznała za kochanka podstarzałego polityka.

Fallaci, po przeprowadzeniu wywiadu z przywódcą Palestyńczyków, stwierdziła, że jest “hipokrytą, któremu nie można ufać nawet wtedy, kiedy odpowiada na pytanie o godzinę”. A przebłyski szczerości “ten kłamca ma tylko wtedy, kiedy odmawia Izraelowi prawa do istnienia, ale tylko w rozmowach prywatnych”. Określiła go mianem malowanego bojownika i kameleona, który potrafi sam sobie zaprzeczyć. Był dla niej pyszałkowatym gadułą i półgłówkiem, odgrywającym rolę głowy państwa. Na razie historia nie zweryfikowała legendy Arafata i wciąż pozostaje on dla Palestyńczyków narodowym bohaterem bez skazy.

Listopad 2017 r.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.