Opisani wcześniej niemieccy i belgijscy kolonizatorzy dopuścili się zbrodni w Afryce jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej. Można ją uznać za pewien punkt graniczny w historii ludzkości. Wydawałoby się, że po doświadczeniach Holokaustu i obozów zagłady, długo – o ile w ogóle – nie dojdzie do mordu jednego narodu przez drugi. A mimo to w czasie, gdy świat dopiero co podniósł się z kolan po wojennej zawierusze, a pamięć o milionach ofiar była wciąż żywa, w dalekiej Kenii powstawały obozy koncentracyjne dla Mau Mau i szerzyła się ideologia wyższości rasowej głoszona przez brytyjskich kolonizatorów.
O powstaniu Mau Mau usłyszałam po raz pierwszy nie przy okazji czytania książki od historii lub oglądania programu dokumentalnego w telewizji, ale odwiedzając galerię sztuki. Jedna z wystaw przedstawiała wydarzenia ostatnich 60 lat na specjalnej osi czasu. Przy punkcie znajdującym się w połowie lat 50. XX wieku umieszczono zdjęcie czterech wychudzonych Afrykanów z kajdankami na rękach. Podpis brzmiał: „Schwytani powstańcy Mau Mau w Kenii”. Kilka miesięcy później wiedziałam już więcej o przyczynach i przebiegu powstania Mau Mau, które stanowi wstydliwą kartę w kolonialnej historii Imperium Brytyjskiego.
W imperium tym, obejmującym około 25% ziemskiego lądu i liczącym niemal 450 mln poddanych, panował silny etos misji cywilizacyjnej. Brytyjczycy uważali się za rasę wyższą, na dodatek przepełnioną wartościami chrześcijańskimi i wiedzą. W związku z tym czuli moralny obowiązek, aby zbawiać i uczyć „zacofanych”. Ale ta górnolotna misja przysłaniała tylko to, o co każdemu kolonizatorowi zawsze chodziło, a mianowicie eksploatowanie ziemi i siły roboczej, aby czerpać z tego jak największe zyski.
Walka o ziemię i wolność
Brytyjscy obywatele osiedlili się w Kenii na fali ogólnonarodowej kampanii, która zachęcała do rozwijania w Afryce produkcji i rolnictwa. Miało to też pomóc w spłaceniu zadłużenia Królestwa. Efektem kolonizacji było zagrabienie ziemi miejscowej ludności, na czele z największą grupą etniczną – plemieniem Kikuju. Niosło to ze sobą istotne społeczne implikacje, bowiem każdy członek plemienia Kikuju, aby stać się mężczyzną lub kobietą (czyli wstąpić w wiek dorosły), musiał mieć dostęp do ziemi. W przypadku kobiet chodziło o możliwość wykarmienia i utrzymania rodziny, zaś mężczyźni mogli za jej pomocą zebrać środki do wniesienia wiana za żonę. Jednym słowem, bez ziemi Kikuju nie był Kikuju.
Na dodatek Brytyjczycy oskarżyli Afrykanów o rabunkową i niszczącą politykę rolną, która miała przyczynić się do spadku żyzności ziemi. Zmuszono ich do darmowej pracy w rozmaitych programach rekultywacji gleby, a najbardziej niewdzięczną i najcięższą pracę wykonywały kobiety. Kolejnym krokiem kolonizatorów było zamknięcie przedstawicieli wszystkich grup etnicznych zamieszkujących Kenię w specjalnych rezerwatach. Zabroniono w nich uprawy najbardziej dochodowych roślin, czyli herbaty, kawy i agawy. Co więcej, nałożono podatek na każdego mieszkańca i na każdą chatę, by zmusić wszystkich do pracy.
Agresywna polityka kolonizatora oraz odseparowanie Afrykanów od najcenniejszego dobra, jakim była ziemia, doprowadziło w 1952 roku do wybuchu powstania Mau Mau, które przerodziło się w wojnę trwającą do 1954 roku. Winą za wybuch konfliktu obarczono Kikuju. Szerzono plotki o ich brutalności oraz antychrześcijańskim i barbarzyńskim nastawieniu. Aby okiełznać i rozbić powstańców, którzy złożyli specjalną przysięgę będącą rodzajem kontraktu moralnego, stworzono system obozów koncentracyjnych. Ich oficjalną funkcją było edukowanie Afrykanów, zaś w rzeczywistości było to miejsce tortur, ciężkich robót przymusowych oraz eksterminacji ludności. Prowadzono w nich brutalne przesłuchania (tzw. screening), w czasie których więźniów rażono prądem, przypalano papierosami i ogniem, a nawet wkładano butelki, lufy karabinów i noże do odbytów i w pochwy. Cel był jeden – Kikuju mieli się wyrzec przysięgi.
Gwałcenie praw człowieka
Część obozów koncentracyjnych miała charakter więzień, w których przetrzymywano najgroźniejszych – z punktu widzenia kolonizatorów – przedstawicieli Kikuju. Wśród nich był m.in. dziadek Baracka Obamy. Do więzień trafiano bez żadnego oficjalnego wyroku sądowego, co było pogwałceniem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, którą podpisała Wielka Brytania. Konwencja została stworzona po drugiej wojnie światowej, aby nigdy więcej nie dopuścić do takich zjawisk, jak niemieckie obozy koncentracyjne. Jednak Brytyjczycy wystąpili o jej uchylenie z powodu prowadzenia działań wojennych i związanego z tym zagrożenia bezpieczeństwa publicznego. W ich mniemaniu więzienie Kikuju bez procesu nie było niczym nagannym. Dla nich Afrykanie nie byli jeszcze ucywilizowani, więc nie dotyczyły ich prawa wynikające z powojennego międzynarodowego statusu obywatela.
W pozostałych obozach wprowadzono przymusową i darmową pracę społeczną (zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn), co z kolei łamało przepisy Międzynarodowej Organizacji Pracy. Jednak i tu Brytyjczycy dopuścili się fortelu i wprowadzili minimalne opłaty za pracę. W obozach panowały zatrważające warunki sanitarne i szerzyły się choroby zakaźne. Racje żywnościowe były minimalne, zaś przydzielone ubranie w żadnym stopniu nie chroniło przed zimnem, a jego jednolity krój dla wszystkich miał zdehumanizować robotników. Cel kolonizatorów był jeden: złamać psychicznie Kikuju. Wykorzystywano ich również seksualnie, co było jednym z elementów dehumanizacji. Oprócz ziemi, symbolem męskości Kikuju były też kobiety i dzieci oraz własne ciała. Mężczyznom miażdżono jądra przed ich wyrwaniem, zaś kobiety wielokrotnie gwałcono. Czasem próbowały się bronić, smarując ciała ekstrementami, by zniechęcić oprawców, ale ta metoda nie zawsze skutkowała.
W czasie wojny i przez sześć lat obowiązywania stanu wyjątkowego po jej oficjalnym zakończeniu zginęło około 200 lub 300 tysięcy Afrykanów, choć oficjalne dane mówią jedynie o 11 tysiącach zabitych. Po stronie białych osadników śmierć poniosły zaledwie 32 osoby. Choć minęło już 60 lat od zakończenia działań zbrojnych, powstanie Mau Mau i kenijska walka o niepodległość wciąż pozostają szerzej nieobecne w historycznym i politycznym dyskursie. W Kenii nie ma żadnych pomników poświęconych ofiarom, dzieci nie uczą się o eksterminacji Kikuju w szkołach, a i w domach ten temat jest rzadko poruszany. Ale ostatni żywi świadkowie tych wydarzeń wciąż walczą o pamięć o ofiarach, by nie dopuścić do kolejnej nieodrobionej lekcji z historii. W 2009 roku wystąpili do rządu brytyjskiego o wypłatę odszkodowań z powodu poniesionych krzywd.
Polecana książka
Caroline Elkins, Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2013 [Nagroda Pulizera 2006].