Piran. Najpiękniejsze zachody słońca w Słowenii

Piran zachód słońca

Choć adriatyckie wybrzeże Słowenii to zaledwie 44 kilometry linii brzegowej, która nie obfituje w piękne plaże, to i tak musiałam tam pojechać. Z jednej strony, aby odetchnąć od górskich krajobrazów, z których kraj słynie i które zajmują większość jego powierzchni (90% terenu leży ponad 300 m n.p.m.). Z drugiej zaś, to właśnie na wybrzeżu zachował się dawny włoski duch. Jego najpiękniejszym wcieleniem jest nadmorski Piran – dla wielu ulubione miejsce w całej Słowenii.

 

Miasto przez ponad 500 lat pozostawało częścią Republiki Weneckiej (od 1283 do 1797 r.) i pod jej skrzydłami kwitło jako ważny ośrodek kupiecki. Potem przeszło pod panowanie Habsburgów, Królestwa Włoskiego, a w końcu Napoleona. Nie przyniosło mu to nic dobrego poza jednym. Brak rozwoju pozwolił zakonserwować dawnego weneckiego ducha. Jest tu bardzo włosko i to nie tylko z powodu charakterystycznej architektury: wąskie uliczki, ciasne, kompaktowe kamienice, zabudowa wnosząca się w górę.

Do połowy XX wieku miasto zamieszkiwali Włosi, którzy po wojnie zostali zmuszeni do jego opuszczenia. Jednak przy drzwiach domów wciąż zdarzają się włoskie nazwiska, a mowa Dantego jest tu drugim najważniejszym językiem. Do Triestu mamy stąd zaledwie 37 km, a do samej Wenecji – 201 km. Niestety podróż z Piranu do Włoch nie jest łatwa, chyba że mamy własny samochód. Autobus do Triestu jest zaledwie jeden dziennie, zaś podróż do Wenecji wymaga aż trzech przesiadek.
 

Dzwonnica i okna w stylu weneckim, a na budynku ratusza lew, czyli symbol św. Marka. To nie Wenecja, to Słowenia!

 

Stare Miasto z zachowanym średniowiecznym układem jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

 

Piran ulubieńcem turystów

Piran przez wielu nazywany jest nie tylko najpiękniejszym miejscem słoweńskiego wybrzeża, ale w ogóle całego kraju. To malutkie miasteczko, ale wszystko potrzebne do komfortowego życia czy wypoczynku znajduje się w zasięgu krótkiego spaceru. Jest tu mnóstwo kawiarni i restauracji, sklepy spożywcze, a z dworca położonego w samym centrum można w 3 godziny dojechać do stolicy.
 

Główny plac Piranu został nazwany od nazwiska Giuseppe Tartini’ego (1692–1770), skrzypka i późnobarokowego kompozytora urodzonego w Piranie. Jego ojcem był florencki kupiec, zaś matka pochodziła z najstarszego arystokratycznego rodu osiadłego w Piranie.

 

Tuż przy Placu Tartini znajduje się port rybacki, co jest chyba światowym fenomenem. Skąd to niecodzienne położenie? W przeszłości znajdował się w miejscu obecnego placu, ale został zasypany i przesunięty w głąb morza.

 

Piran, choć jest malutkich rozmiarów, zapewnia kilka tras spacerowych. Pierwsza z nich prowadzi na górę, do Katedry św. Jerzego z XIV wieku i dawnych murów miejskich. Choć wspinaczka na górę gwarantuje zadyszkę, to widoki są tego warte. Obok katedry znajduje się 47-metrowa dzwonnica zawierająca mniejszą kopię dzwonu św. Marka z Wenecji. To dogodny punkt widokowy, z którego przy sprzyjającej pogodzie widać nawet Dolomity (wstęp 2 €). Z kolei dawne miejskie mury zapewniają najlepszą panoramę na położony w dole Piran. Choć nie są rozległe, ich eksploracja jest sporą atrakcją (bilet 3 €).
 

Katedra św. Jerzego

 

Mury miejskie

 

Piran oglądany z góry przypomina Dubrownik, co nie dziwne, gdyż oba miasta podlegały Republice Wenecji. Na szczęście nie ma tu dubrownickich cen ?. Za aperol spritz pity w knajpce przy samym morzu zapłacimy zaledwie 5 euro.

 

Gdy już znudzi się nam błąkanie się po wąskich uliczkach Piranu, możemy udać się na spacer nadmorską promenadą. Do wyboru mamy dwa kierunki. Albo w stronę miasta Pacug (mniej malownicze widoki), albo do Portorož (moja ulubiona trasa). To drugie miasto jest największym kurortem słoweńskiego wybrzeża, z typowym dla takich miejsc gwarnym nocnym życiem, tłokiem i mnóstwem straganów oraz sklepów dla turystów.

 

Wymarzone wakacje

Na odbiór danego miejsca największy wpływ ma pogoda i nocleg. Ja do Piranu jechałam z Lublany w strugach deszczu. Gdy dotarłam na miejsce, było już po ogromnej ulewie, a ciężkie, ołowiane chmury zapewniały spektakularny zachód słońca. W kolejnych dniach, mimo że straszono burzami, a jedną komórkę burzową widziałam nawet na morzu w czasie spaceru, to żadna kropla deszczu na mnie nie spadła. Do tego mój pokój był w samym centrum starego miasta. Miałam 3 minuty do piekarni, na pocztę, do sklepu spożywczego i na dworzec.

Jedyne, na co mogłam narzekać, to tutejsza kuchnia. Raj dla wszystkich miłośników ryb i owoców morza, za to koszmar dla wegan i wegetarian, bo opcji bezmięsnych było bardzo mało. Mój pusty brzuch ratowały lokal serwujący dobrą pizzę na kawałki oraz piekarnia działająca 7 dni w tygodniu – obie blisko dworca.
 

Moje dwa ulubione miejsca w Piranie. Piekarnia działająca od świtu do późnych godzin, serwująca pyszności na słodko i słono. A także bar Caffe Neptun znajdujący się tuż przy dworcu autobusowym. Wypiłam tu m.in. pyszną zieloną herbatę (liściastą, w woreczku) podaną w dużym kubku z reprodukcją obrazu Klimta. A wisienką na torcie był widok na morze.

 

Spacer bez mapy, gdzie tylko nogi poniosą, często kończy się takimi przyjemnymi odkryciami. Piękne krużganki klasztoru św. Franciszka. Sam klasztor służy nie tylko mnichom, ale również melomanom, gdyż znajduje się w nim jedno z najlepszych pomieszczeń akustycznych w całej Słowenii.

 

Piran to idealne miejsce do odpoczynku w stylu śródziemnomorskim. I nie tylko ja tak uważam. Jednego wieczora, gdy po raz kolejny wyszłam podziwiać zachód słońca, natknęłam się na wycieczkę Polaków. Jedna z uczestniczek, dziewczyna w wieku około 21 lat, oderwała się z kolegą od grupy i usiadła na murku, patrząc w stronę morza ozdobionego złocistą łuną. I w takich okolicznościach marzyła na głos: – Kiedyś tu przyjadę na całe dwa tygodnie. Wynajmę mały pokoik. Oczywiście nie będzie mnie stać na taki z widokiem na morze. Ale to nie szkodzi. I będę codziennie, bez pośpiechu, oglądać takie zachody słońca. A potem zeskoczyła i udała się do autokaru. Właśnie tak działa magia Piranu.

 

Złote zachody słońca

Najlepsze zostawiłam na koniec. Skoro w tytule mowa o najpiękniejszych zachodach słońca w całej Słowenii, czas je w końcu pokazać. Opis zbędny, po prostu patrzmy i uśmiechajmy się w duchu. Niech te widoki rozgrzewają nasze serduszka w długie, zimowe wieczory.

Maj 2022 r.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.