Zatoka Kotorska to nie tylko Kotor. To też nie miejsce na jednodniowy nocleg. Warto spędzić tutaj kilka dni, by odkrywać mniejsze i większe miasteczka położone nad czarnogórskim fiordem. Dziś przedstawiam Wam Perast i Herceg Novi – zupełnie różne od Kotoru, mające swój własny urok i ciekawą historię.
Jeśli boicie się, że bez samochodu nie zdołacie zobaczyć innych miejsc Zatoki Kotorskiej, to pragnę Was uspokoić. Da się dojechać wszędzie komunikacją publiczną, która kursuje często i jest niedroga. Naprawdę to duży atut Czarnogóry – jest świetnie skomunikowana, jeśli chodzi o trasę Podgorica-Cetinje-Budva-Kotor-Herveg Novi.
Ceny przejazdów:
- Kotor-Perast – na dworcu 2,5 €, u kierowcy 1,50 €
- Perast-Herveg Novi – 3 €
- Herceg Novi-Kotor – 3,50 €
Elegancki Perast
Choć niewielkich rozmiarów, z domami nad samą Zatoką Kotorską i z jedną drogą prowadzącą przez jego środek, Perast jest miasteczkiem wartym odwiedzenia. Może to właśnie ta jego mikroskopijność sprawia, że jest tak popularny. Piękne, odnowione budynki z piaskowca stojące frontem do fiordu. Jak obiad czy kolacja, to też obowiązkowo nad brzegiem Zatoki. Nierozerwalna nić łącząca człowieka z wodą. Kiedyś wioska marynarzy, w której budowano statki. Czuło się tu respekt przed morzem i zanoszono prośby do Boga o pomyślność w czasie rejsów. Dziś jeden z pocztówkowych symboli Czarnogóry, który pęka w szwach w sezonie.
Perast jest tak malutki, że nie ma nawet dworca. Autobusy zatrzymują się na szosie głównej nad miasteczkiem. Po wyjściu trzeba iść do przodu i przy skręcie w lewo – tam gdzie parkują wielkie autokary, zejść w dół. Trafimy na główną drogę, która prowadzi przez całe miasteczko. Mijamy kolejne kawiarnie i restauracje oraz zacumowane łodzie. Chyba każdy się zdziwi, gdy po 25 min trafi na kraniec miasteczka. Tak, to już koniec Perastu. Ale nie myślcie, że to też koniec atrakcji.
Dwie wyspy
Perast swój rozkwit przeżył za panowania Wenecjan w XVII i XVIII wieku. Stąd – mimo niewielkich rozmiarów – można oglądać w nim majestatyczne pałace i kościoły. Jednak turystów najbardziej interesują dwie wyspy. Matka Boska na Skale (Gospa od Skrpjela) to sztuczna wyspa, którą utworzono z… zatopionych statków nieprzyjaciół, głównie Turków. Jej powstanie wiąże się z legendą, która mówi o znalezieniu na morskiej skale obrazu Madonny. Zabrano go do miasteczka i umieszczono w kościele św. Mikołaja. Jednak w nieznany sposób trzykrotnie wracał na swoje pierwotne położenie.
W końcu mieszkańcy zrozumieli, że święty obraz trzeba umieścić tam, gdzie go znaleziono, ale potrzebuje bardziej trwałego miejsca. Najpierw usypano wyspę, a w 1630 roku wzniesiono kościół Matki Boskiej na Skale. Jego ściany pokrywa 65 malowideł lokalnego malarza oraz srebrne płyty wotywne z wygrawerowanymi wizerunkami statków, które oddano pod opiekę Madonny. Co roku 22 lipca mieszkańcy obchodzą rocznicę odnalezienia cudownego wizerunku – tzw. Fašinadę. Ubierają się wówczas w tradycyjne stroje i podpływają łodziami wyładowanymi kamieniami na wyspę, wrzucając je do wody, by kościół i święty wizerunek był z nimi jak najdłużej.
Tuż obok znajduje się Wyspa św. Jerzego (Sveti Dorde). Łatwo ją rozpoznać z powodu strzelistych cyprysów, którymi jest porośnięta. Znajdują się na niej ruiny klasztoru benedyktynów oraz cmentarz, na którym spoczywają miejscowi kapitanowie statków. Jest to miejsce pamięci, dlatego turyści mogą ją tylko okrążać na łódkach i nie ma możliwości zejścia na ląd.
Wieloetniczny Herceg Novi
Obok Kotoru i Perastu to jedno z trzech najpopularniejszych miast Zatoki Kotorskiej. Ale pod koniec maja było zupełnie opustoszałe. Przeważają w nim Serbowie, dlatego napisy bywają dwujęzyczne – pisane alfabetem łacińskim i cyrylicą. Z głównych atrakcji mamy tu dwie twierdze (wstęp do każdej po 2 €) i główny deptak zwieńczony bramą z wieżą zegarową. Jest on wyłożony takim samym marmurem, jak główny deptak Dubrownika. Na szczęście cen nie ma takich jak w Dubrowniku, a nawet są o ciut niższe niż w Kotorze. Baza turystyczna jest dobrze rozwinięta, a obiad można zjeść w rozsądnej cenie w najbardziej prestiżowym miejscu, tuż przy wieży zegarowej.
Herceg Novi leży na skraju Zatoki Kotorskiej, w odległości 7 km od otwartego morza. Po włosku zwie się Castelnuovo, czyli Nowy Zamek. Ale o jego warownej przeszłości niewiele się słyszy, dużo częściej opisując go jako miasto kwiatów. Faktycznie, Herceg Novi jest zielony, rosną tu też egzotyczne palmy i cyprysy. Miasto jest kompaktowe i łatwo je zwiedzić w jeden dzień. Kamienne, wijące się uliczki zachęcają do spacerów i zaglądania w każdy kąt. To, co na pewno warto zobaczyć, to turecka twierdza Kanli kula, skąd rozciągają się malownicze widoki z wodą w roli głównej.
„Kanli kula” oznacza dosłownie „Krwawą wieżę”. Ta dramatyczna nazwa wzięła się stąd, że w przeszłości twierdza pełniła rolę więzienia położonego wysoko na wapiennej skale. Zbudowana z kamienia, zachowała się w całkiem niezłym stanie, mimo że poważnie ucierpiała w czasie trzęsienia ziemi w 1979 roku. Dziś o jej groźnym przeznaczeniu nikt już nie pamięta, bowiem zamieniono ją w teatr letni z widokiem dorównującym niemal starożytnemu teatrowi w Taorminie.
Kwiecień 2019 r.