Czy wiecie, gdzie wynaleziono obóz zagłady? Nie w Auschwitz. Jego prototyp powstał w Zatoce Shark Island w Namibii, dawnej Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej. Przeprowadzano tam również eksperymenty na więźniach w celu wynalezienia lekarstwa na szkorbut. Panowało wówczas fałszywe przekonanie, że jest to choroba zakaźna wywoływana przez bakterie. Żywym więźniom wstrzykiwano opium i arszenik, a następnie otwierano zwłoki i dokonywano autopsji. Ale to jedynie wycinek z niemieckich zbrodni. Straszne? Nie. Straszne jest to, że dziś nikt o nich nie pamięta.
Na początku lat 80. XIX wieku Cesarstwo Niemieckie nie posiadało żadnych kolonii. Zdaniem Bismarcka było to niepotrzebnym obciążeniem, bowiem wiązałoby się z dużymi kosztami administracyjnymi, a poza tym brakowało floty, która mogłaby bronić odległych terytoriów. Jednak presja opinii publicznej oraz panująca gorączka kolonialna zrobiły swoje. W ciągu zaledwie roku Niemcy stworzyły czwarte co do wielkości imperium w Afryce. Był to rynek zbytu na europejskie produkty niskiej jakości, a 64% handlu stanowił eksport alkoholu. Ponadto dalekie ziemie miały stanowić nową przestrzeń życiową dla narodu niemieckiego, który zgodnie z panującą wówczas doktryną mistycyzmu potrzebował więzi z ziemią i oddalenia od wpływu nowoczesności.
Ówczesne tereny Namibii nie były gościnne dla przybyszów z Europy. Owiane złą sławą Wybrzeże Szkieletowe, wysokie, piaszczyste wydmy, ogromne pustynie Kalahari i Namib oraz zimne wiatry stwarzały trudne warunki do osiedlenia się. Mieszkańcami tych terenów były przede wszystkim dwa ludy i jednocześnie odwieczni wrogowie: Herero i Nama. Pierwszy z nich to lud pasterski, podzielony na plemiona, nad którymi władzę sprawowali wodzowie. Herero byli ściśle związani religią i więzami krwi, a ich główne bogactwo stanowiło bydło. Z kolei Nama wywodzili się z genetycznego i kulturowego tygla, posiadając m.in. holenderskie geny. Ich temperament był wojowniczy i tworzyli uzbrojone konne bandy. Aby Niemcy mogli wprowadzić w życie swój kolonialny plan, najpierw musieli pokonać Herero i Nama.
Droga ku zagładzie
Bunt rdzennej ludności był kwestią czasu. Okupanci kierowali się rasistowską ideologią, upatrując w sobie wrodzoną rasową i cywilizacyjną wyższość, która predestynuje ich do odbierania ziemi rasie niższej, gorzej przysposobionej i słabszej. W styczniu 1904 roku wybuchło powstanie Herero, a w październiku tego samego roku do działań zbrojnych przystąpili również Nama.
Mimo militarnej przewagi i posiadania broni palnej, Niemcy natrafili na silny opór. Jednak wśród Herero przestrzegano rozkazu, aby nie zabijać kobiet i dzieci. W ciągu całej wojny zginęły tylko cztery kobiety i jedno dziecko. Co więcej, działania zbrojne prowadzono wyłącznie przeciw Niemcom, zostawiając w spokoju pozostałych białych osadników. Nie mogąc zdusić oporu Herero, niemieckie dowództwo sięgnęło po propagandę. W prawicowej prasie przedstawiano ich jako dzikusów, którzy nie przestrzegają żadnych zasad i wzniecili powstanie z powodu swojej wrodzonej brutalności. Podawano też zmyślone fakty dotyczące zabitych dzieci, gwałconych kobiet oraz obcinania nosów i jąder niemieckim żołnierzom.
Nie tylko niespodziewany opór był dla Niemców problemem w czasie prowadzenia działań militarnych. O wiele bardziej wykańczające okazały się warunki środowiskowe oraz nieodpowiednie przygotowanie logistyczne: nie znano terenu i nie posiadano map, a żołnierze umierali z wycieńczenia i na skutek chorób. Tego dla Berlina było już za wiele. Do Namibii wysłano generała Lothara von Trothę, który miał ostatecznie rozwiązać problem z rdzenną ludnością.
Eksterminacje i obozy pracy
Plan von Trothy okazał się prosty i nieludzki jednocześnie. Nie chodziło tylko o to, aby zbuntowane ludy uciekły i porzuciły swoje tereny. Celem było wymierzenie sprawiedliwości i ich całkowita zagłada – zachował się nawet pisemny dokument, który to stwierdzał (obecnie znajduje się w Narodowym Archiwum Botswany). Wśród badaczy trwa spór, czy zbrodnie na Herero i Nama można uznać za ludobójstwo, czy było to tylko częściowe ludobójstwo, u podłoża którego nie legło pragnienie unicestwienia całej populacji. Oceńcie to sami. Von Trotha postanowił odizolować Herero na pustyni Kalahari, gdzie byli pilnowani przez niemieckich żołnierzy, aby nie uciekli. Odcięci od źródeł wody, umierali z pragnienia.
Po wymordowaniu powstańców przyszedł czas na eksterminację cywilów. Wywabiono ich z kryjówek dzięki fałszywym obietnicom o darowaniu życia. Na początku zamykano ich w obozach koncentracyjnych, gdzie na skutek głodu, chorób i warunków atmosferycznych masowo umierali. Z czasem stwierdzono, że Herero mogą stanowić tanią siłę roboczą i dlatego powinno się zachować ich przy życiu. Tak zrodziła się idea obozów koncentracyjnych połączonych jednocześnie z obozami pracy. Uznawano, że Afrykanie są z natury leniwi, więc praca przymusowa jest sposobem na poprawę ich moralności i kultury.
Oficjalna dzienna racja żywnościowa wynosiła 500 gr ryżu lub mąki dla mężczyzny, a dla kobiet i dzieci połowę tego. Herero nie znali tych produktów, na dodatek nie mieli ich jak przyrządzić, więc jedli je na surowo, co wywoływało biegunkę. Niedożywieni, wyczerpani, wychłodzeni (ich ubiór stanowił jutowy worek), zmagający się z chorobami (syfilis, ospa, szkorbut, dyzenteria, zapalenie płuc) żyli i umierali w straszliwych warunkach. Wysoka śmiertelność wśród Herero była na rękę Niemcom, gdyż dzięki temu niszczyli ich kulturę i wyławiali tych, którzy byli najsilniejsi i najbardziej odporni. W późniejszym czasie ocaleni mieli stać się kolonialnymi niewolnikami.
Po rozprawieniu się z Herero przyszła kolej na Nama. Początkowo podporządkowali się oni niemieckiemu okupantowi, ale niewiele im to pomogło. Oskarżono ich o wystąpienie przeciwko władcy, a w ramach łaski karę śmierci zastąpiono pracą przymusową w obozie. Uważani byli za mniej przydatnych niż Herero ze względu na drobniejszą budowę ciała. A zgodnie z niemiecką ideologią, rasy niezdolne do pracy, powinny zniknąć z powierzchni ziemi.
Epilog
Najbardziej nieludzki obóz stworzono na wyspie Shark Island. Oczekiwano tu od więźniów tylko jednego – aby umarli. Strażnicy nie usuwali nawet ciał ofiar. Kobiety zmuszano do gotowania odciętych głów swoich rodaków i oskrobywania czaszek z tkanki za pomocą szkła. Ciała zmarłych wykorzystywano do badań medycznych i rasowych, a ich czaszki służyły za eksponaty w niemieckich muzeach lub zdobycze dla prywatnych kolekcjonerów. W 2008 roku rząd Namibii zażądał zwrotu wszystkich szczątków Namibijczyków znajdujących się w zbiorach uniwersyteckich i muzealnych. Dopiero w 2018 roku Niemcy zgodziły się je oddać.
Więźniów uwolniono w 1908 roku z okazji urodzin dobrze nam znanego cesarza Wilhelma II – cztery lata po wybuchu powstania. W wyniku działań zbrojnych i późniejszych eksterminacji niemieccy okupanci wymordowali i doprowadzili do śmierci ok. 65 tysięcy Herero (z populacji liczącej 80 tysięcy) i ponad 10 tysięcy Nama (początkowo 20 tysięcy). W 2001 roku przedstawiciele Herero złożyli oficjalny wniosek o odszkodowanie ze strony rządu Niemiec i licznych niemieckich przedsiębiorstw, które czerpały zyski z pracy przymusowej.
A czy w tamtym okresie niemieckie zbrodnie kolonialne spotkały się z jakimś międzynarodowym odzewem i doprowadziły do zmiany polityk kolonialnych? W nikłym stopniu. Eksterminacja ludności w Namibii podkopała pozycję Niemiec w czasie konferencji wersalskiej, ale podczas procesów norymberskich nikt o tych wydarzeniach nie pamiętał. Było to wynikiem niepisanej umowy o ignorowaniu i przemilczaniu przeszłości kolonialnej europejskich państw. Poza tym w 1945 roku w dalszym ciągu większość Afryki i Azji była pod panowaniem imperialnych potęg. Więc kto miałby wystąpić w roli jedynego sprawiedliwego, skoro Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Hiszpanie, Belgowie, Holendrzy czy Portugalczycy mieli kolonialny brud za paznokciami i w niczyim interesie nie leżało wyzwolenie kolonialnych terytoriów? Dodatkowo, państwa te usilnie potrzebowały środków finansowych, aby zniwelować skutki działań wojennych i odbudować swoje gospodarki narodowe.
Polecana książka
David Olusoga i Casper W. Erichsen, Zbrodnia kajzera. Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2012.