Jeśli już traficie na Seszele, możecie zaprzestać dalszego poszukiwania najbardziej rajskich plaż na Ziemi. To, co tu znajdziecie, naprawdę wystarczy i nie trzeba trwonić pieniędzy na Karaiby lub Polinezję Francuską. Wyróżnikiem seszelskich plaż jest fakt, że na żadnej nie zobaczycie leżaków i tłumów. Ponadto każda, nawet zlokalizowana na prywatnej wyspie, pozostaje otwarta dla wszystkich. Po krótkim czasie wiele z nich zaczyna wyglądać tak samo – tak samo ładnie i idyllicznie. Dlatego w moim rankingu pierwsze miejsce zajęły dwie plaże, które wyróżniało coś szczególnego.
Długie i szerokie, niemal bezludne, o delikatnym, jasnym piasku, ale tak zbitym, że można po nim biegać lub jeździć rowerem. Zamieszkiwane przez kolorowe i płochliwe kraby oraz stanowiące inkubator dla żółwi morskich. Otoczone przez zachwycające i jedyne w swoim rodzaju formacje skalne, obecne tylko na Seszelach. Co roku mające swoją reprezentantkę w rankingu dziesięciu najpiękniejszych na świecie. Takie są plaże Seszeli. Na każdej wyspie znajdziecie tak piękną linię brzegową, że wszelkie kategoryzowanie i zastanawianie się, która z nich jest bardziej wyjątkowa, nie ma większego sensu. Wszędzie będzie rajsko! A im więcej osób zachwala jakąś plażę, tym ciaśniej i mniej spokojnie się na niej robi.
Warto wiedzieć, że na wyspach występują bardzo duże przypływy. Około 16 część plaży znika pod oceanem, a fale są coraz większe i gwałtowniejsze. Miejsce, w którym nad ranem szliście suchą stopą, po południu jest przykryte przez wodę, która sięga do kolan. Jest to o tyle istotne, gdyż czasem do niektórych plaż można dotrzeć najłatwiej od strony wody, obchodząc linię brzegową (tylko koniecznie trzeba zabrać buty do pływania!). Natomiast powrót tą samą drogą może być znacznie utrudniony z powodu wyższego poziomu oceanu i silniejszych fal.
Plaża w czasie przypływu
Plaże Seszeli – top 3
Liderkami zestawienia zostały dwie plaże, o których pewnie nawet ktoś znający Seszele mógł nie słyszeć. Położone z dala od głównych punktów turystycznych i rzadko odwiedzane. Są dwie, gdyż pierwsza z nich to moja faworytka, zaś drugą wskazał mój towarzysz podróży. W przypadku kolejnych miejsc na podium byliśmy już zgodni.
Miejsce 1. Anse Gouvernement
Nie jestem osobą plażującą i do szczęścia potrzebuję naprawdę niewiele. Przede wszystkim braku innych plażowiczów i możliwości dojścia nad morze piechotą prosto z miejsca noclegowego. Oba te warunki spełnia plaża Anse Gouvernement na wyspie Praslin, gdzie Roman Polański kręcił film „Piraci”. Mój domek mieścił się jakieś 12 min spacerem od plaży. Kilkukrotnie wracałam nią także z wybrzeża Cote d’Or, aby nie iść wzdłuż drogi. Jeśli godzina była wyjątkowo późna, np. 17:00, wówczas przypływ przykrywał większą część piasku, a miejscami trzeba było wchodzić do wody sięgającej do kolan.
Zachodnia część plaży, przy Cote D’Or, jest zdecydowanie liczniej odwiedzana z powodu zlokalizowania tam jednego z centrum turystycznych na Praslin. Tuż obok przebiega główna droga na wyspie, więc nie ma też ciszy i błogiego spokoju, jaki można znaleźć na wschodnim odcinku.
A tak wygląda dojście do plaży.
Miejsce 1. Anse Caiman
Wybór mojego towarzysza padł na jedną z najmniejszych plaż na La Digue. Skąd ten zachwyt? Bo jest położona na odludziu i stoi przy niej najbardziej niezwykły bar plażowy na Seszelach. Kto wpadł na pomysł postawienia knajpy przy plaży mającej 10 metrów długości? Komu opłaca się ją prowadzić, skoro niemal nikt tu nie dociera? I komu codziennie się chce przenosić na własnych plecach zaopatrzenie? Nie wiem, ale należałoby go ozłocić. Trud dojścia do celu można nagrodzić sobie zimnym piwem, colą lub sokiem z kokosa.
Do Anse Caiman dotrzeć można na dwa sposoby: od południa z plaży Grande Anse lub od północy z okolic plaży Anse Fourmis. Szlak południowy jest dłuższy (2,3 km) i dużo łatwiejszy, co nie znaczy, że nie można się zmęczyć. Ścieżka prowadzi zróżnicowanym terenem, trochę plażami (Grande Anse, Petite Ance i Anse Cocos), trochę przez bujny las, a na końcu trzeba wspiąć się na około 30 metrów, żeby pokonać skalisty półwysep. Na monotonię nikt nie powinien narzekać.
Wymagająca droga do plaży
My wybraliśmy ścieżkę od północy, gdyż jej przejście to wyzwanie wręcz sportowe. Do punktu startu dojedziemy rowerem, wygodną i pustą asfaltową drogą, objeżdżając całe północne i wschodnie wybrzeże (4,5 km z centrum miasta). Gdy droga się kończy, musimy zostawić rower i ostatnie 600 metrów pokonać na piechotę. Blisko? Tak się tylko wydaje! Przejście tego odcinka zajęło nam 40 minut. To szalony szlak prowadzący przez labirynt ogromnych głazów. Trzeba skakać po skałach niczym kozica i nie bać się dużych szczelin. W użyciu będą wszystkie kończyny. Prawdziwa przygoda dla największych śmiałków i dowód na to, że plaże na Seszelach nie są nudne!
Aby przejść ten szlak należy założyć sportowe obuwie, najlepiej kryte. Alternatywna droga prowadzi wodą, ale tylko rano, gdy jej poziom jest niski. Dodatkowo trzeba mieć koniecznie buty do pływania. Ja, zmęczona i wystraszona już głazami, zeszłam do wody, ale rafa i kamienie tak kuły mnie w stopy, że wskoczyłam z powrotem na górę. Na myśl o drodze powrotnej robiło się mi słabo, ale koniec końców minęła szybciej niż pierwsze przejście. Widok z oddali miejsca, w którym zostawiliśmy rowery, oblał moje serduszko ciepłym miodem.
Dojście do Anse Caiman – wersja wodna i lądowa
Mała, ale własna!
Barman był na tyle miły, że widząc sesję zdjęciową piwa, zaproponował też szklankę, aby prezentacja była jeszcze lepsza.
Miejsce 2. Anse Source d’Argent
Wiceliderką mogła być tylko ona – stała bywalczyni światowych rankingów. To jedna z najpiękniejszych plaż na całym świecie i perła w seszelskiej koronie, położona na wyspie La Digue. Choć wejście jest płatne 50 zł (trzeba przejechać przez plantację wanilii), odwiedziliśmy ją dwukrotnie. Stanowi miks fantazyjnie ukształtowanych skał, białego, delikatnego piasku, lazurowej, gorącej wody, podwodnych łąk ciągnących się na setki metrów w stronę oceanu i palm kokosowych dających upragniony cień. Co nie mniej ważne, to jedno z kilku miejsc na Seszelach, gdzie spotkamy żółwie olbrzymie.
Plaża cieszy się dużą popularnością, ale nie jest zatłoczona ze względu na swoje znaczne rozmiary. Skały dzielą ją na kilka naturalnych części, więc każdy znajdzie dla siebie spokojny, uroczy zakątek. Przy parkingu rowerowym można skorzystać z toalety i zewnętrznych pryszniców. Jest też gastronomia i wypożyczalnia przezroczystych kajaków, które umożliwiają obserwowanie morskiej fauny. Warto przybyć tu przed południem, gdy trwa odpływ. Plaża wówczas jest szeroka, woda spokojna, a spacer podwodną łąką, z wodą co najwyżej do pasa, pozwala obejrzeć wyspę z odległości nawet 200 metrów od brzegu. Warto zabrać buty do wody, bo można skaleczyć nogę ostrymi kawałkami rafy i muszlami. Po południu poziom wody szybko przyrasta i przegania plażowiczów. Wiele osób zostaje jednak tu aż do romantycznego zachodu słońca.
Zachód słońca na Anse Source d’Argent
Miejsce 3. Grande Anse i Petite Anse
Obie plaże znajdują się na La Digue i rozdziela je tylko wąski pas lasu. Będąc na większej, grzechem byłoby nie odwiedzić jej mniejszej siostry. A to właśnie na Petite Anse znajduje się grupa skał tak pięknych, że można je zobaczyć w większości folderów reklamujących Seszele. Na plaże dojedziemy rowerem asfaltową drogą przecinającą wyspę. W trakcie wycieczki musimy podjechać aż 60 metrów w górę, co w tych warunkach pogodowych i przy mizernej jakości jednośladów z każdego wyciśnie trochę potu. Ostatnie 600 metrów to już wyłącznie przyjemna jazda z górki i tylko trzeba uważać, żeby się zbytnio nie rozpędzić. Zresztą nie warto tego robić, by mieć okazję podziwiania otaczającego nas, egzotycznego lasu. Na końcu drogi znajduje się duża knajpka Loutier Coco, przy której wszyscy zostawiają rowery.
Grande Anse jest najszerszą plażą na La Digue. Z obu stron otacza ją wysoka ściana skał. Kierując się na północ, dojdziemy do Anse Petite, a na południe – do plaży Marron. Będąc na pierwszej z nich, warto zajrzeć, co się kryje tuż obok, za krzakami. Jest tam małe jeziorko o idealnie czarnym i gładkim lustrze wody. Można na nim zobaczyć egzotyczne ptaki wodne. Minusem obu plaż jest ich duża ekspozycja, więc często występują tam duże fale, a pływanie bywa dość niebezpieczne. Jeśli słońce będzie za bardzo prażyć, można schować się do jednego z plażowych szałasów zrobionych z patyków. Żadnych leżaków i parasoli!