Metro w Londynie. Największe metro na świecie

Metro w Londynie. Największe metro na świecie

Pierwsza notka o Londynie nie będzie poświęcona Big Benowi i London Eye czy musicalom na West Endzie. Ani zakupom na Oxford Street lub w Harrodsie, wizycie w jednym z fantastycznych i darmowych muzeów czy meczowi Chelsea i Arsenalu. Jej tematem będzie metro w Londynie. Podobno londyńczycy nieustannie na nie narzekają, a turyści nie mogą się w nim połapać. Dla mnie to jeden z największych hitów i symboli Londynu. A poza tym wyrobiona i popularna marka. Logo metra lub napis „mind the gap” (uwaga na odstęp między krawędzią peronu a pociągiem) trafiły na kubki, magnesy czy koszulki.

 

Metro w Londynie (the tube) jest największe na świecie, jeśli weźmiemy pod uwagę jego długość – 402 km. Liczba stacji również imponuje, bo wynosi aż 270. Jednak pod tym względem zdecydowanie prowadzi metro nowojorskie ze swoimi 421 stacjami. Jednak to londyńska podziemna kolejka jest najstarsza na świecie.

Otwarto ją w 1863 r. jako Metropolitan Railway, które stanowi obecnie część linii Circle, Hammersmith & City i Metropolitan. Wszystkich linii mamy ogółem 11 – każda z oddzielną nazwą i kolorem. Najstarszą linią jest Metropolitan (1863 r.), a najnowszą Jubilee (1979 r.). Co roku z londyńskiego metra korzysta ponad miliard pasażerów. Jego plan to nie tylko projektowy majstersztyk, ale również wystawia się go w galeriach sztuki jako dzieło wizualne.

 

Logistyka w metrze

Nie słuchajcie uwag, że aby rozeznać się w połączeniach metra, potrzeba miesiąca. Zaznajomienie się z najpopularniejszymi stacjami i liniami zajmuje góra trzy dni. Czasem może być problem, jeśli dana linia się rozwidla lub na jednej stacji jest kilka linii, ale wszystko jest czytelnie opisane. Trzeba jedynie uważnie czytać. Podobnie, wszelkie kierunkowskazy i oznaczenia są wtedy, kiedy być powinny. Zawsze doprowadzą nas albo do wyjścia, albo do innej linii.

Co więcej, dla turystów jest dodatkowo ułatwienie – na stacjach zlokalizowanych przy popularniejszych obiektach turystycznych, np. Muzeum Madame Tussauds czy Pałac Buckingham, lektor mówi, że to tu należy wysiąść. O wiele więcej czasu zajmie Wam nauczenie się odróżniania angielskich monet. Nie są one oznaczone cyframi, tylko słownie napisano one pence, two pence itd. Dlatego zamiast uporczywie szukać napisu, jaka to jest moneta, lepiej nauczyć się ich kształtu i wielkości. Sugerowanie się jedynie wielkością, że najmniejsza moneta to najmniejszy nominał, jest zwodnicze.

 

Metro w Londynie – cennik biletów

Spośród głosów krytyki pod adresem londyńskiego metra mogę zgodzić się tylko z jednym – jest skandalicznie drogie. Tygodniowa Travelcard, która stanowi najbardziej opłacalną opcją biletową, nawet jeśli odwiedzacie Londyn tylko na 4-5 dni, kosztuje 31,40 funtów dla strefy 1 i 2 (w 2022 r. – 37,40). Jednodniowa Travelcard na strefę 1-2 to wydatek 9 funtów, a za pojedynczy bilet trzeba zapłacić aż 4,70. Ale tak naprawdę chyba nikt nie kupuje pojedynczych biletów.

Zdecydowana większość Londyńczyków używa karty Oyster, na którą nabija się tygodniową Travelcard, bilety miesięczne lub roczne. Może też służyć jako karta pre-pay. Wpłacacie na nią dowolną sumę, np. 20 funtów i w zależności od godziny przejazdu, długości trasy i liczby przesiadek, pobierana jest odpowiednia kwota.

Ceny biletów potrącane z karty Oyster są niższe od biletów pojedynczych. Ponadto karta może być wykorzystywana także w autobusach. A jako że są one tańszym środkiem transportu, płacicie za przejazd mniej. Jeśli zakończymy korzystanie z karty Oyster, pozostała na niej suma zostanie nam zwrócona. Na każdej stacji znajdziecie też automaty, w których można sprawdzić stan swojego konta na karcie i ewentualnie dopłacić nową kwotę.

 

Zalety londyńskiego metra

Tyle formalności, które być może okażą się przydatne. Fakt jest jeden – metro to najszybszy i najwygodniejszy sposób poruszania się po Londynie. W ciągu 10 dni najeździłam się tyle tą podziemną kolejką, jak jeszcze nigdy w życiu. Ale za taką cenę wypada korzystać ;). Słyszałam lub czytałam różne nieprawdziwe (lub prawdziwe do niedawna) rzeczy o metrze w Londynie. Na przykład, że jest:

  • brudne (nieprawda),
  • często niepunktualne (wagon wjeżdża zgodnie z czasem podanym na wyświetlaczu),
  • zatłoczone (jeździłam w godzinach szczytu i tragedii nie było – pewnie dużo zależy od linii),
  • często stacje lub całe linie są zamykane (tak, ale zazwyczaj w weekendy i z racji prowadzonych robót technicznych).

Moim zdaniem jest fantastycznie zorganizowane i komfortowe, mimo że niektóre wagoniki zdają się małe i ciasne, a częstotliwość kursowania w dalszych strefach jest o wiele rzadsza. A jeśli jakaś stacja jest zamknięta, motorniczy kilkukrotnie o tym wspomina. Doradza również, gdzie się przesiąść lub namawia do krótkiego spaceru. Korzystając z metra, da się dojechać wszędzie, choć czasami wymaga to kilku przesiadek. Ale nie są one zbyt uciążliwe. Wszystko jest zaprojektowane tak, aby jak najbardziej ułatwić życie pasażerom.

 

Gazeta “Metro”

Jednak jazda metrem to nie tylko kwestia komunikacji i przemieszczania się. To także możliwość poznania natury londyńczyków i samego Londynu. Przede wszystkim wszyscy są uprzejmi i nie panuje tu wyścig o wolne miejsce lub wbicie się do wagonika. Jeśli ktoś Cię potrąci, od razu przeprosi. Kiedy czytałam rozkład linii metra, przed którym stał ojciec z synem, obaj się odsunęli, bo „lady też chce zobaczyć”. Panuje reguła, że przeczytaną gazetę zostawia się dla innych i bardzo dużo osób się do niej stosuje. Sama wielokrotnie przechwytywałam czyjąś prasę, ale w metrze króluje przede wszystkim jeden tytuł –  „Metro” właśnie.

Jest to gazetka dobrze znana również w Polsce, ale wersja londyńska jest o wiele grubsza. Znajduje się w niej wiele ogłoszeń i reklam, ale też przynajmniej cztery strony o sporcie. Jednak kwestią, która mnie najbardziej uradowała, jest fakt, że na schodach ruchomych wszyscy karnie stoją po prawej stronie, zostawiając lewą stronę wolną dla osób spieszących się. Coś nie do pomyślenia w Warszawie, kiedy całe schody są zawalone osobami i przejazd zajmuje niemal wieczność.

 

Londyński duch

Inny walor londyńskiej kolejki dostrzegam w tym, że jeśli ktoś woli niespiesznie sunąć sobie schodami w górę, ma na czym zawiesić oko. A konkretnie, ściany metra są obwieszone plakatami sztuk teatralnych, wystaw lub premier kinowych. Można się zorientować, co i gdzie się odbywa i na co można się wybrać. Bez wątpienia kultura i rozrywka stoją w Londynie na najwyższym poziomie i taki sposób spędzania czasu jest bardzo powszechny.

Jako ostatni fenomen londyńskiego metra wskazałabym obecność w korytarzach muzyków. Różnie to bywa z takimi ulicznymi grajkami, ale akurat osoby ulokowane na korytarzach na moje ucho są bardzo dobre. Mają zawsze ze sobą sprzęt nagłaśniający, więc organizacyjnie są przygotowani. Jestem ciekawa, czy muszą płacić za zajmowane miejsce lub czy są jakieś harmonogramy występów. Zdarza się, że tego samego dnia w tym samym miejscu o różnej porze grało dwóch różnych muzyków.

 

Podziemne koncerty

W czasie męczącej podróży do lub z pracy, wśród spieszącego się tłumu, w najbardziej niespodziewanym momencie można usłyszeć swoją ulubioną piosenkę lub być świadkiem naprawdę dobrego występu. Ale to jeszcze nic! Miałam przyjemność być uczestniczką mini koncertu zagranego w wagonie metra. Chłopak trzymający gitarę na prośbę nieznanych sobie współtowarzyszek podróży zaczął śpiewać I’m yours Jasona Mraz. Podchodził kolejno do osób znajdujących się w swojej najbliższej okolicy i namawiał je, aby dośpiewały słowa piosenki. Nie było to trudne, bo zazwyczaj chodziło o słowo “love”.

Tamta sytuacja zerwała też z wizerunkiem londyńskiego metra jako miejsca, w którym każdy jest zatopiony w komórce, laptopie, gazecie, książce lub po prostu patrzy nieobecnym wzrokiem przed siebie i czymś nie na miejscu jest zaczepianie osób siedzących obok. Poza tym daje niepowtarzalną okazję, aby być na bieżąco z językami obcymi – włoskim, francuskim, niemieckim i hiszpańskim. Nie licząc oczywiście tych bardziej egzotycznych, ale te mało kto zna.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.