Kutaisi jest tak nijakie, że aż trudno uwierzyć, że uruchomiono do niego międzynarodowe loty. Choć jak człowiek zajrzy w przewodnik lub mapę, to zobaczy, że przylatuje się tu dla okolicznych atrakcji. Jedną z największych jest Jaskinia Prometeusza. Natomiast w samym Kutaisi? Ludzie zwiedzają głównie katedrę, która wygląda lepiej z daleka niż z bliska. Ze wzgórza Ukimerioni, na którym stoi świątynia, rozciąga się naprawdę ładny widok na całe miasto.
Dla mnie zaletą Kutaisi jest dużo zieleni i panujący tu spokój. Fikuśne budynki mogę sobie pooglądać w nie tak odległym Batumi, a po atrakcje kulturalne należy się udać do Tbilisi. W samym centrum Kutaisi znajduje się wielki park z mnóstwem ławek, gdzie w czasie upałów skrywają się mieszkańcy i turyści. Przez miasto przepływa rzeka Rioni, jest kilka niewielkich mostów, a w centrum zaledwie trzy restauracje pod turystów, jeden McDonald’s oraz jeden duży supermarket. Inne dwa McDonaldsy znajdują się obok dworca autobusowego. Tu bije drugie serce miasta, oddalone od reprezentacyjnego centrum z wielką fontanną Kolchidy o 6 km. To bardziej zatłoczona i gwarna część Kutaisi.
Miasto stara się być drugim po Tbilisi najważniejszym ośrodkiem w Gruzji, w czym pomaga mu napływ turystów z tanich linii lotniczych oraz decyzje polityczne. To tu w 2012 roku przeniesiono Parlament Gruziński, budując zupełnie nową siedzibę. Koniecznie chciałam ją zobaczyć i ocenić tę zmianę. Poprzednia, usytuowana w samym sercu Tbilisi, na reprezentacyjnej alei Rustawelego, prezentowała się bardzo dostojnie. Warto było wydać 0,50 lari i wsiąść w marszrutkę nr 100, by ujrzeć ten widok. Nie wiem, co urodziło się w głowie prezydenta Saakaszwilego, kiedy zdecydował się przenieść Parlament na zupełny wygwizdów. Dziś gruzińscy parlamentarzyści obradują wśród pasących się krów. Z jednej strony oglądają bezkresne pola, a z drugiej – drogę na lotnisko.
Atrakcje Kutaisi
1. Katedra Bagrati z początku XI wieku nazwę wzięła od swojego budowniczego – Bagrata III. Została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i mało brakowało, aby z niej wypadła po niefortunnej renowacji w latach 2009-2012. W oczy rzucają się zwłaszcza barbarzyńsko dodane metalowe elementy do kamiennych kolumn.
Ze wzgórza rozciąga się malownicza panorama Kutaisi, a okoliczne tereny zielone służą jako strefa relaksu. Nie ma turysty, który nie rozłożyłby się na murku dawnej twierdzy lub na zielonej trawie.
2. Fontanna Kolchidy – drugi, po katedrze, najczęściej fotografowany obiekt w Kutaisi. Warto przyjrzeć się mu bliżej i zapoznać z jego historią, bo złote figurki nie oznaczają wyłącznie pustego przepychu. Są to powiększone kopie figurek wykonanych ze złota i brązu, które znaleziono na terenie całej Gruzji w czasie wykopalisk archeologicznych. Tym samym ich rodowód sięga tysięcy lat, a oryginały są do obejrzenia w Muzeum Narodowym w Tbilisi. Nazwa fontanny – Kolchida – nawiązuje do mitycznej krainy opływającej w bogactwa. To do niej Jazon wraz z Argonautami płynął w poszukiwaniu złotego runa. Gruzini wierzą, że Kolchida istniała na ich ziemi.
3. Piłka golfowa w trawie, czyli nowy Parlament Gruzji. Znajduje się kilkanaście kilometrów od centrum miasta, nieopodal memoriału upamiętniającego śmierć 300 tys. Gruzinów i kilku milionów obywateli Związku Radzieckiego, którzy zginęli podczas II wojny światowej.
4. Park zwany przez mieszkańców Bulwarem. Na początku XIX wieku w tym miejscu znajdował się sad, który był własnością księżniczki Darejan, córki króla Imereti Solomona I. W 1820 roku Darajan przekazała go władzom miejskim, które zamieniły go w park i otworzyły dla mieszkańców. Bardzo przyjemne miejsce i punkt spotkań mieszkańców.
Jaskinia Prometeusza
Wspomniałam, że Kutaisi to przede wszystkim punkt wypadowy do okolicznych atrakcji. W tym wpisie skupiam się tylko na jednej – Jaskini Prometeusza. Jest to atrakcja nie tyle na poziomie krajowym, co wręcz światowym. I zapewne będzie najdroższą, z jaką zetkniecie się w Gruzji. W ciągu 2 lat cena biletu wzrosła z 7 do 20 lari. Jaskinię zwiedza się większą grupą z przewodnikiem. Wizyta zajmuje 1h, a do przejścia jest ponad kilometr. Całkowita długość jaskini to ok. 11 km, a łącznie mamy 22 sale, z czego 6 jest otwartych dla turystów.
Jaskinię odkryto na początku lat 80. i już w 1985 roku rozpoczęto prace nad otwarciem jej dla turystów. W 1989 roku pierwsi wizytatorzy mogli obejrzeć ten cud natury. Jednak już rok później z powodu rozpadu Związku Radzieckiego i braku funduszy projekt został wstrzymany. Nad jaskinią czuwał jeden z okolicznych mieszkańców, któremu po latach wystawiono w pobliżu pomnik. W 2007 roku gruzińskie władze zdecydowały o ponownym otwarciu jaskini. Prezydent Michaił Saakaszwili zasugerował nową nazwę – Jaskinia Prometeusza. Nawiązuje ona do legendy, według której mityczny tytan miał być przykuty do jednej z okolicznych skał.
Zwiedzanie jaskini
Nawet na niewielkim, jednokilometrowym odcinku możemy zetknąć się z całym pięknem jaskini. Zachwycające formy naciekowe są oświetlone w różnych kolorach. Miejscami jest aż zbyt kolorowo, ale nie ma co się czepiać, bo dzięki temu poczujemy się jak w podziemnej wersji Avatara.
Wejście do jaskini znajduje się na tyłach hali biletowo-wystawowej. Nie spodziewajcie się wyłożonego chodniczka – trafiamy w samo serce dżungli. Fantastycznie wyglądały te pnącza i dzika roślinność. Wyjście z jaskini już takie imponujące nie jest – czeka tam na turystów busik, odwożący wszystkich do głównego wejścia.
- Dojazd komunikacją miejską: najpierw marszrutka nr 30 (kursuje co 15 min) z Kutaisi do Tskaltubo za 1 lari, a potem marszrutka 42 pod jaskinię za 2 lari (kursuje co 1-2 h). Ja w maju byłam jedynym turystą chcącym skorzystać z transportu, więc po 15 min oczekiwania kierowca zaproponował, że zawiezie mnie w dwie strony za 10 lari. Mimo że powinien pracować tylko do 15.30, czekał na mnie o 17 i podwiózł na dworzec, trąbiąc na odjeżdżającą marszrutkę nr 30, aby zaczekała.
- Cena wstępu: 20 lari (maj 2018 r.)
Maj 2018 r.