Nawet słońce zachodzące o 15.30, śnieg i mroźny wiatr nie zwalniają z czytania. Jakoś trzeba przeczekać ten ciężki okres, a najlepiej zrobić to z książką w ręku i z kubkiem ciepłej herbaty stojącym obok. W kolejnej odsłonie cyklu książkowego – z tego, co widzę, Waszego ulubionego – nie zabieram Was jednak do ciepłych krajów. Tym razem recenzuję wyłącznie polskich autorów, którzy przybliżą Wam między innymi Bliski Wschód, Kurdystan i Gruzję.
Dariusz Rosiak – „Ziarno i krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan”
Wydawnictwo Czarne, 2015
Ta podróż zaskakująco nie zaczyna się na Bliskim Wschodzie, a na przedmieściach Sztokholmu. Mieszka tam największa na świecie mniejszość chrześcijańskich uchodźców z Syrii, Iraku i Turcji. Część z nich uważa się za Aramejczyków, inni za Asyryjczyków. Już na samym wstępie lektury dopada nas mętlik pojęciowo-ideologiczny, walka na racje i rozbieżne opinie. Nie jest to wada książki, lecz jej wielka wartość. Dariusz Rosiak nie ukrywa, że sam niekiedy ma problem z odnalezieniem się w gąszczu faktów, więc drąży i pyta, aby zrozumieć każdą ze stron. Czytelnik otrzymuje dzięki temu gruntowny obraz sytuacji nie tylko chrześcijan na Bliskim Wschodzie, ale też tamtejszych układów politycznych i krajobrazu społecznego.
Opowieść jest snuta nie w tak eseistyczny i zaangażowany sposób jak u Kapuścińskiego, ale to nie umniejsza rangi reportażu. Dariusz Rosiak uważnie słucha i nieustannie docieka. Charakteryzuje go pokora i ciekawość połączona z bezkompromisowością. Rozmówcami reportera są zarówno skrupulatnie wybierane osoby, do których jest gotów pojechać na zapomniane przez Boga odludzia, jak i przypadkowe postaci, które spotyka w drodze. To nadaje tej wędrówce wyjątkowy charakter, a my czujemy się jej częścią.
Razem z Rosiakiem przemierzamy Egipt, Liban, Iracki Kurdystan, Turcję i Izrael. Szczególnie ten ostatni rozdział był dla mnie ciekawy, bowiem książkę zabrałam w podróż do Izraela i Palestyny, mogąc dzięki niej zrozumieć więcej z tego, co widziałam na Zachodnim Brzegu. Ale „Ziarno i krew” ma dużo większą wartość niż tylko poznawczą. To ważny punkt odniesienia w dyskusji o tym, jak Europa powinna odnosić się do konfliktów na Bliskim Wschodzie i jak powinna traktować tamtejszych uchodźców. Wszak to tam narodziło się chrześcijaństwo i tam tkwią europejskie korzenie.
Paweł Smoleński – „Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie?”
Wydawnictwo Czarne, 2016
Paweł Smoleński to ekspert przede wszystkim od Izraela i Palestyny, ale żadna jego książka związana z tą tematyką nie spodobała się mi tak bardzo, jak „Zielone migdały”. Jej bohaterami są Kurdowie zamieszkujący terytorium Iraku. Do Syrii, Turcji, a tym bardziej Iranu Smoleński się już nie zapuszcza. Można zarzucać tej książce wybiórczość, ale nade wszystko małe rozmiary – raptem 165 stron. Niewiele, jak na temat dotyczący największego narodu na świecie bez własnego terytorium, który walczy o swoje państwo od ponad 100 lat.
Ale Smoleński wytoczył swoje najcięższe działa, by przekonać kręcącego nosem czytelnika. Nie można mu odmówić umiejętności dotarcia do ciekawych rozmówców oraz mistrzowskiego pióra. Do tego znajdziemy tu dość solidnie opracowany kontekst społeczno-polityczny Irackiego Kurdystanu z arcyciekawą historią klanu Barzanich. Jako wprowadzenie do tematyki kurdyjskiej „Zielone migdały” sprawdzają się świetnie. Ale zostawiają po sobie duży niedosyt. Wszystkim, którzy chcą bardziej zgłębić temat i poczytać również o części tureckiej i syryjskiej Kurdystanu, polecam wcześniej recenzowaną książkę „Nazywam się Kurdystan”.
Tomek Michniewicz – „Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów”
Wydawnictwo Otwarte, 2011
Tomek Michniewicz to dziennikarz i podróżnik, który nie tak dawno wypłynął na szerokie wody, publikując kilka książek, a nawet prowadząc własny program w telewizji. Każdy bloger podróżniczy skrycie marzy o podobnej karierze. Choć chyba nie każdy mógłby nią tak mądrze pokierować jak Tomek. Jego książki wyróżniają się na rynku literatury podróżniczej pod wieloma względami i są naprawdę dobrze opracowane oraz przemyślane. Osoba autora znajduje się zawsze na drugim planie, bo najważniejsze jest to, kogo lub co spotyka na swojej drodze. Mnie najbardziej zachwyca styl pisania Tomka – jest lekki, dosadny i błyskotliwy. Zdaje się, że układanie zdań przychodzi mu bez żadnego trudu. Facet ma ewidentny talent.
„Gorączka” to jego druga książka. Jest dużo bardziej dojrzała od debiutu i skupia się wokół tematu ludzkiej żądzy pieniądza. Mamy więc historie poszukiwaczy skarbów na statkach leżących na dnie mórz i oceanów, hazardzistów nie wychodzących z kasyn Las Vegas, ludzi opętanych amerykańską gorączką złota, ale też kłusowników w Afryce. I za tę część książki Michniewicz dostaje u mnie brawa na stojąco. Pokazał się tu jako wrażliwy i zaangażowany człowiek, któremu nie zależy wyłącznie na dobrze sprzedającym się temacie. Cała książka jest bardzo dobra i uczciwie ją polecam.
Wojciech Jagielski – „Wszystkie wojny Lary”
Wydawnictwo Znak, 2015
Lara jest gruzińską Czeczenką i nad kubkiem kawy przedstawia Jagielskiemu historię swojego życia. Mówi o dorastaniu w idyllicznej dolinie na pograniczu czeczeńsko-gruzińskim, karierze aktorki w Groznym, powrocie do rodzinnej wioski i indoktrynacji lokalnej młodzieży przez mudżahedinów, a wreszcie o wysyłce obu synów do Europy po lepsze i spokojne życie. Obaj założyli tam rodziny i zdawałoby się, że niczego im nie brakowało. Ale w nowym kraju wciąż czuli się wyobcowani, uwierał ich upadek duchowy i moralny człowieka Zachodu. Postanowili – w tajemnicy przed matką – pojechać na religijną wojnę do Syrii. A Lara, chcąc uchronić swoich synów, rusza ich śladem.
Ta książka nie dostarcza żadnych gotowych odpowiedzi i nie wyjaśnia niczego. Ale też nie ocenia i na narzuca własnej interpretacji tego, dlaczego tak wielu młodych ludzi z uporządkowanym i szczęśliwym życiem postanawia z tego zrezygnować w imię religii. A to, co stawiają na szali, to własne życie. Jest to studium przypadku napisane w rzetelny i wyważony sposób. Dzięki tej książce dam Jagielskiemu kolejną szansę.
Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller – „Gaumardżos. Opowieści z Gruzji”
Wydawnictwo Świat Książki, 2011
Tak się składa, że w kolejną długą podróż wybieram się właśnie do Gruzji. Zawstydzająco późno, bo przecież każdy już tam był. Ale przeczytanie książki małżeństwa Mellerów na długie lata zniechęciło mnie do tego regionu. Dlaczego? Bo 50% jej treści stanowią opisy biesiad organizowanych przez Gruzinów, na których wódka leje się strumieniami. Nawet tytuł „Gaumardżos” to po gruzińsku „Na zdrowie”. Ja do osób pijących nie należę, a jako weganka nie skubnę sobie jakiegoś baranka, krówki czy innego zwierzątka. Więc czego mam w tym kraju szukać?
Teraz już wiem – krajobrazów, gór i mieszkańców otwartych na drugiego człowieka. Czy Mellerowie poświęcają wystarczająco dużo uwagi tym kwestiom? Nie bardzo. Małżeństwo naprzemiennie wymienia się autorstwem rozdziałów i często są one nierówne. Te pisane przez Annę niezbyt przypadły mi do gustu i niekiedy mocno drażniły swoją infantylnością. Zaskakująco słabo pod względem pisarskim wypadły też niektóre teksty Marcina, który – jakby nie patrzeć – ma duże doświadczenie dziennikarskie.
Na książkę złożyły się zresztą także jego dawne artykuły prasowe, ale bronią się one mimo upływu lat. Mnie najbardziej zainteresował ostatni rozdział, napisany przez Marcina, a dotyczący uprowadzenia samolotu pasażerskiego przez młodych Gruzinów. Co ciekawe, większość czytelników orzekła, że nie pasuje on do książki i burzy jej harmonię. Fani Gruzji pewnie i tak są tą publikacją zachwyceni, widząc w przygodach i wrażeniach Mellerów odbicie swoich własnych. Ci, którzy szukają szeroko zakreślonej panoramy tego fantastycznego kraju, raczej muszą obejść się smakiem.
A czy zna Pani książki Aleksandry i Jacka Pawlickich? “Światoholicy”i “7 razy Świat”
Wydaje mi się, że ma Pani podobną do nich wrażliwość podróżniczą na historię i kwestie społeczne w odwiedzanych miejscach. Niestety polecane przez Panią książki są dla mnie osobiście zbyt ciężkie i depresyjne. Taki jest świat niestety.
pozdrawiam i chętnie przeczytam inny wpis o książkach z którymi można zwiedzać świat.
Nie znam tych książek, ale z chęcią się z nimi zapoznam. Dziękuję za cenną uwagę – pomyślę, poczytam i być może opublikuję wpis o lekkich książkach podróżniczych. Kiedyś dużo czytałam takiej literatury przygodowej. Z wiekiem bardziej zależy mi na książkach, które pokazują świat, dzięki którym czegoś nowego mogę się dowiedzieć. Ale pełna zgoda – proponowane w cyklu książki są w przeważającej większość trudne i tematycznie ciężkie.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.