Krótki przewodnik po Maderze

przewodnik po maderze

Madera to wyspa zawieszona między światem realnym a baśniowym, jakby wyrwana z oceanu przez rękę mitycznego boga. Góry spotykają się tu z morzem, rajskie kwiaty zdobią każdy wycinek lądu, a gęsta mgła unosi się nad pradawnymi lasami wawrzynowymi. Choć Madera jest miejscem dla każdego i naprawdę każdy się nią zachwyca, w jej naturze nie leży szybkie odhaczanie miejsc polecanych przez blogerów i instagramerów. To wyspa, która wymaga uważności, odkrywania, wysiłku (także fizycznego) i czasu. Dopiero wówczas jesteśmy w stanie w pełni docenić jej różnorodność, przyrodę i piękno.


Kiedyś poznałam w podróży Tajwańczyka, który z uwagi na fakt, że sam mieszka na wyspie, nigdy ich nie odwiedza. Woli poznawanie życia kontynentalnego i jest zmęczony wyspiarskimi ograniczeniami. Ja mam wręcz przeciwnie – zachwyca mnie ten mikroświat, możliwość przejścia nawet na piechotę na inny kraniec wyspy. Do tego dochodzi patriotyzm lokalny, bardzo silne więzi społeczne, pogoda ducha mieszkańców i umiejętność cieszenia się drobiazgami. Madera do tej typowej wyspiarskiej mieszanki dodaje składniki najwyższej jakości. Egzotyczną roślinność, różnorodność krajobrazu, łagodny klimat i tyle atrakcji, że nikt nie będzie zawiedziony.

To idealne miejsce zarówno dla osób szukających relaksu i pięknych widoków, jak i dla tych, którzy nastawiają się na aktywny wypoczynek i długie wędrówki. Znajdziemy tu liczne plaże, spektakularne klify, filmowe wodospady, unikatowy w skali Europy las wawrzynowy, malownicze baseny wulkaniczne i ponad 2000 km szlaków pieszych. Atrakcji jest tyle, że można nimi obdzielić kilka innych miejsc. Jeśli miałabym wybrać tylko jedną wyspę, na którą chcę wracać do końca życia, bez dłuższego zastanowienia wskazałabym Maderę. Dlaczego? Bo z jednej strony jest w miarę bliska, tania i swojska (część Europy i tylko 5h20 min lotu z Polski), zaś z drugiej – ma urok końca świata i egzotycznej izolacji.

 

Madera bezkonkurencyjna

W grudniu 2024 roku Madera po raz dziesiąty z rzędu (!) zdobyła nagrodę World Travel Award w kategorii „wiodący kierunek wyspiarski na świecie”. Wyobraźcie sobie, że pokonała m.in. Bali, Hawaje, Malediwy, Seszele i Bora Bora. To nie może być przypadek. Za jej sukcesem stoi unikalne połączenie spektakularnych krajobrazów, niezwykłej przyrody, doskonałej infrastruktury turystycznej i autentycznej atmosfery. Madera nie ma w sobie zadęcia ani nie pretenduje do luksusowej destynacji tylko dla bogaczy. Brak tu krzykliwej turystyki, wielkich hoteli i plaż zastawionych leżakami. Króluje lokalność oraz rodzinne restauracje i kawiarnie.

To wyspa, na której nikt nie będzie się nudzić, a co więcej – zapragnie tu wracać. Pobliska Teneryfa to zupełnie inny świat – masowa turystyka zamieniła tę wyspę w miejsce krzykliwe i zatłoczone. Na Maderę również dolecimy z kilku polskich miast Wizzairem, ale może fakt, że to nie jest typowy kierunek na plażing i smażing sprawia, że nie spotkamy tu panów paradujących bez koszulek po mieście.

Według danych Regionalnego Urzędu Statystycznego Madery, od stycznia do listopada 2024 roku wyspę odwiedziło ponad 2 mln turystów. Przeważali Niemcy (20%) i Francuzi (8%), zaś trzecie miejsce zajęli Polacy (ponad 6%). Jako główny powód można wskazać wspomniane wyżej tanie połączenia lotnicze. Mogę się założyć, że w przeciągu dwóch najbliższych lat przeskoczymy Francuzów i będziemy drugą nacją wśród turystów.

 

Piłsudski wie, gdzie spędzać urlop

Jednym z pierwszych Polaków, który upodobał sobie portugalską wyspę, był marszałek Józef Piłsudski. Spędził na niej 3,5 miesiąca, aby podreperować swoje wątłe zdrowie. Na miejsce dotarł statkiem w połowie grudnia 1930 roku. Sama wiem, że grudzień na Maderze to dogodny czas na zwiedzanie i wypoczywanie. Nie pada za wiele, jest wciąż ciepło, a na liczbę dni słonecznych nie można narzekać. Słońce zachodzi ok. 17.20, więc mamy niemal cały dzień na cieszenie się urokami wyspy.

Piłsudski zamieszkał na obrzeżach Funchal, w willi Quinta Bettencourt, którą niegdyś można było zwiedzać. Z inicjatywy gubernatora Madery w ścianę budynku wmurowano metalową tablicę pamiątkową w języku portugalskim, a po jakimś czasie dołożono kolejną – tym razem po polsku. Mimo słabego zdrowia Piłsudski nie przestał pracować i z upodobaniem nadal stawiał pasjanse. Na Maderze napisał swój ostatni duży tekst – Poprawki historyczne, w których zawarł ostre komentarze do dwóch tomów pamiętników Ignacego Daszyńskiego.

Dziś na jednej z głównych ulic Funchal (Rua António José de Almeida 9) stoi popiersie Piłsudskiego, a sam marszałek zapisał się w historii wyspy za sprawą paraliżu stołecznej poczty. Z okazji jego imienin przypadających 19 marca, polscy patrioci zorganizowali akcję wysyłania mu pocztówek z życzeniami. Legenda głosi, że na wyspę dotarło ich ponad milion. W obliczu listowego paraliżu urząd pocztowy w Funchal musiał zatrudnić dodatkowy personel. Oprócz willi i popiersia mamy jeszcze jeden polski akcent w stolicy – rondo imienia marszałka na skrzyżowaniu ulic Caminho do Pilar i Caminho do Esmeraldo.

 

Madera niejedno ma imię

Maderę nazywa się wyspą wiecznej wiosny, choć to nieco chybione określenie, skoro latem słońce potrafi naprawdę przyprażyć. Ale fakt faktem, że klimat jest tu łagodny, zwłaszcza zimą. W grudniu trafiłam nawet na kwitnące magnolie. Samo słowo madeira znaczy „drewno”, a wyspa została w ten sposób ochrzczona nie przez przypadek. Gdy dotarli na nią Portugalczycy, ich oczom ukazały się gęste lasy wawrzynowe. Dziś przetrwało ich 15 tys. ha, co stanowi 20% powierzchni wyspy. Zostały nawet wpisane na listę UNESCO jako światowe dziedzictwo natury. Co jeszcze warto wiedzieć o Maderze przed przyjazdem?
 

Uwaga, lądowanie!

Już sam przylot na wyspę budzi ekscytację, gdyż nie wiadomo, czy lot nie zostanie odwołany lub czy finalnie na niej wylądujemy (zdarzały się przekierowania na Wyspy Kanaryjskie lub sąsiednią Porto Santo). A to wszystko za sprawą lokalnych, silnych wiatrów i jednego z najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie. Stanowi ono popis inżynierii, która musiała stawić czoła wyzwaniom związanym z niezwykle trudną lokalizacją. Z jednej strony rozległe wody Atlantyku, a z drugiej – groźne zbocza wulkanicznych gór. Do tego należy dodać bardzo krótki pas do lądowania i konieczność specjalnego przeszkolenia pilotów. W efekcie każdy start i lądowanie na Maderze to swego rodzaju ruletka.

W 1977 roku przy bardzo niekorzystnych warunkach atmosferycznych doszło do katastrofy samolotu TAP lecącego z Brukseli. Maszyna zsunęła się 60 metrów po skałach, uderzyła w most i spadła na plażę. Zginęło 131 osób, a 33 zostały ranne. W 2000 roku rozpoczęto ogromny projekt przedłużenia pasa startowego przy wykorzystaniu stalowych filarów. Dziś konstrukcja ta jest technicznym majstersztykiem i atrakcją samą w sobie, gdyż pod pasem startowym można przejechać autem.

Od 2016 roku port na Maderze nosi nazwę Christiano Ronaldo, czyli najsłynniejszego mieszkańca wyspy. Ale nawet najlepszy piłkarz świata blaknie przy największej atrakcji lotniska, jakim jest ogromny taras widokowy na świeżym powietrzu. Warto przyjechać nieco wcześniej przed swoją godziną wylotu, by móc pobyć na nim jak najdłużej.

 

Owocowy zawrót głowy

Dla kogoś, kto kocha owoce, Madera będzie rajem. Po pierwsze, występuje tu najlepszy owoc świata, czyli cherimoya zwana na wyspie anona. Na szczęście nie jest zbyt droga (4-4,50 euro za kg), a uprawia się ją w okolicach Faial. Jednak nie musicie jechać specjalnie tam, bo bywa dostępna w każdym ulicznym warzywniaku. Mimo że najczęściej kupicie ją twardą jak kamień, nie martwcie się – robi się miękka w 2-3 dni.

Drugim skarbem Madery jest marakuja, która występuje tu aż w 28 odmianach. Niestety nie dane było mi spróbować choćby jednej. Za to kolejny mój ulubiony owoc, czyli papaję, dostaniecie w każdym sklepie. Zróbcie sobie codzienny rytuał i zjadajcie zacny kawałek tego soczystego owocu na śniadanie. Życie od razu staje się przyjemniejsze. Oczywiście nie muszę wspominać, że papaja na Maderze i ta dostępna w polskim supermarkecie to dwie różne galaktyki.

Zupełnym unikatem Madery jest ceriman, czyli owoc monstery z wyglądu przypominający długą, zieloną szyszkę. Trafiłam na niego tylko na jarmarku bożonarodzeniowym w Funchal, gdzie ceny są trzy razy wyższe niż w pierwszym lepszym warzywniaku (1 kg za 19,80 euro). Ceriman uprawia się w okolicach Porto Moniz. Nie jest to owoc łatwy w konsumpcji, gdyż trzeba poczekać na odpowiedni moment, aż stanie się miękki. Przybiera wówczas żółtawą barwę i łatwo schodzi z niego skórka.

 

 

Kwiaty jak rajskie ptaki

Podobno na Maderze występuje aż 80 endemicznych kwiatów. W efekcie niemal cała wyspa wygląda jak ogród botaniczny (dwa faktyczne ogrody zwiedzimy w Funchal). Stolica wielokrotnie zdobywała nagrody dla najbardziej ukwieconego europejskiego miasta. Od 1979 roku co roku w maju organizowane jest święto Festa da Flor, którego największą atrakcję stanowią wystawy kwiatów i kwietne korowody w Funchal.

Symbolem Madery jest sterlicja królewska zwana inaczej rajskim ptakiem. Jednak mi wyspa kojarzy się przede wszystkim z kwitnącym na czerwono aloesem, który przyozdabia się kwiatami zimą. Aloes to roślina nieśmiertelności, symbolizuje szczęście oraz ma właściwości lecznicze. Nie było miejsca, w którym bym go nie widziała. Trzymany w domowych warunkach bardzo rzadko zakwita, choć nie jest to niemożliwe.

 

Pomaluj mój świat na niebiesko

Azulejos, czyli biało-niebieskie płytki ceramiczne, zdobią nie tylko Lizbonę i Porto, ale również Maderę. Gdy tylko wylądujemy na wyspie i wejdziemy do terminala lotniczego, wita nas ozdobiona nimi ściana. Spotkamy je najczęściej w kościołach i pałacach, ale bywają nimi pokryte nawet przystanki autobusowe (np. w Arco de São Jorge). Azulejos wywodzą się z tradycji arabskiej i są stosowane w Portugalii od ponad 500 lat. Ich popularność nie wynika tylko ze względów estetycznych. Ściana przyzdobiona płytkami lepiej utrzymuje chłód i jest łatwiejsza do czyszczenia. Na wyspie bez trudu kupimy pamiątki w stylistyce azulejos – magnesy, pocztówki, kubki czy podkładki.

 

Gdzie nogi poniosą

Madera jest kochana gorliwą miłością przez wszystkich piechurów. Wytyczono tu tyle szlaków, na dodatek o różnym stopniu trudności, że chyba nie ma osoby, która by je wszystkie przeszła. Pewnym pocieszeniem jest dla mnie fakt, że interior jest dostępny tylko pieszo i nawet samochód nie dojedzie w wiele pięknych miejsc. A trzeba przyznać, że władze Madery bardzo ułatwiają turystykę w stylu „dojedź i zalicz”.

Charakterystyczne dla Madery są szlaki prowadzące wśród lewad, czyli kanałów transportujących wodę deszczową z bardziej deszczowej północy na słoneczne południe. Ta wyjątkowa sieć irygacyjna liczy w sumie 2150 km. Wzdłuż lejków z wodą ciągną się wąskie, ziemne ścieżki służące osobom, które doglądają lewad. Dzisiaj biegną tędy jedne z najpiękniejszych szlaków na wyspie, w otoczeniu bujnej przyrody i przy szumie licznych wodospadów. Jednak wiele z nich jest wąskich i prowadzi nad przepaściami, a dodatkowo wymaga odpowiedniego ekwipunku (buty trekkingowe, latarka). Więc nie jest to opcja na łatwy, niedzielny spacerek.
 

Cascata da Chamusca


 

Las Fanal


 

Curral das Freiras (Dolina Zakonnic)


 

Ponta de São Lourenço (Półwysep św. Wawrzyńca)

 

Jak dwie strony księżyca

Najlepszym, co można zrobić na Maderze, jest nocowanie w różnych częściach wyspy. Stolica kusi, by obrać ją na bazę wypadową, bo ma najlepiej rozwiniętą gastronomię i połączenia autobusowe niemal z każdym miastem i miasteczkiem. Ale nawet kilkugodzinne wypady w różne części wyspy nie pozwolą w pełni poczuć ich specyfiki. Północ, gdzie fale oceanu rozbijają się o strome, wulkaniczne zbocza, jest mniej zaludniona, bardziej dzika i zielona. Bujna, tropikalna roślinność i kaskady wodospadów to jej cechy charakterystyczne. Istny zaginiony świat z powieści Artura Conan Doyle’a. W miasteczkach wtulających się w górskie doliny życie toczy się w spokojnym rytmie. Czasem cisza jest tak wszechobecna, że słychać jedynie szum oceanu rozbijającego się o kamieniste brzegi.


 
Ja, prócz Funchal, zdecydowałam się zatrzymać na pięć nocy w Ponta Delgada, czyli na północnym wybrzeżu. Z perspektywy czasu wybrałabym raczej pobliskie São Vincente, które jest węzłem komunikacyjnym dla całej północy i ma rozwiniętą bazę gastronomiczną. Pojedziemy stąd zarówno na zachód, do Porto Moniz i Seixal, jak i na wschód – do Ponta Delgada czy Boaventury.

Z kolei południe to oswojona wersja Madery, z większą liczbą słonecznych dni i turystów, z mniejszym wiatrem i łagodniejszym klimatem umożliwiającym uprawy bananów i winorośli. To miejsce okiełznane przez człowieka, w którym dzikość natury to tylko echo przeszłości. Każda z tych odsłon jest warta eksploracji i sprawia, że Madera nie przestaje fascynować i zaskakiwać.

 

Jedzenie na Maderze

Z tego, co czytałam, Portugalia nie słynie z dobrego jedzenia. Ba, przez wielu jest określana jako najgorsza europejska kuchnia. Madera, jak każda wyspa, to królestwo ryb. Spodziewałam się więc, że dla wegan i wegetarian, jak ja, będzie to trudny kierunek. Jednak porzućcie obawy – jest co jeść! Oprócz wspomnianych owoców bez trudu w każdym, nawet najmniejszym sklepiku kupimy awokado i warzywa. Nie są to produkty tanie, ale najważniejsze, że zawsze dostępne.

Jeśli chodzi o jedzenie na mieście, Funchal oferuje najbogatszą bazę gastronomiczną. Od kuchni lokalnej, poprzez włoską, indyjską, a nawet wegańską! Fani pizzy mogą być nieco rozczarowani, gdyż rozmiar placka serwowany na Maderze jest znacznie mniejszy od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Na dodatek kosztuje dość słono. Za vegetarianę w São Vincente (rozmiar około 25 cm) zapłaciłam 16 €.

W Funchal polecam zwłaszcza cztery adresy.

  • Fala Fala przy Arcadas São Francisco (w środku pawilonu handlowego)

Kuchnia w 100% roślinna, a na dodatek pracuje tam Polka, która przemyca nasze dania. W okresie świątecznym zjadłam w Fala Fala pyszny barszcz z uszkami wypełnionymi grzybowym farszem. W menu są pity z falafelem (dosyć niewielkich rozmiarów, ale frytki w cenie), za to ja polecam danie dnia. Zupa i drugi posiłek kosztują łącznie 13 euro, a wychodzimy najedzeni. Jedyny minus – restauracja jest nieczynna od piątku do poniedziałku.

     

  • India Gate przy Rua da Carreira 144

Dla wielu najlepsza knajpa indyjska w mieście (choć chyba cała załoga to Nepalczycy). Porcje są naprawdę solidne, niedrogie i nie powodują konieczności picia wiadra wody z powodu swojej pikantności. Choć mi i tak od razu leciało z nosa ;).

  • O.Giro Churros & Paninis przy Rua da Carreira 77

To knajpka, która usatysfakcjonuje przede wszystkim mięsożerców, bo kanapka wege ze smażoną pieczarką i papryką to nie jest coś, co zniweluje wegański głodek mimo porcji frytek w cenie. Miejsce serwuje też churrosy, które są podobno najlepsze na wyspie. Mają specyficzny wygląd w postaci jednego, długiego, zawiniętego ślimaka. Ja należę do grupy „dla mnie churrosy mogłyby nie istnieć”, więc spróbowałam z ciekawości i fanką wciąż nie jestem. Miejsce popularne i tanie, więc bywa tłoczno.

     

  • Sieć Nata 7

Za pastel de nata i espresso/wodę zapłacimy zaledwie 1,50 euro. Tak można zaczynać dzień :)

Ceny w sklepach

cherimoya – 3,99-4,50 €/kg
papaja – 2,50 €/kg
banany – 1,89 €/kg w supermarkecie Pingo Doce, 1,29 € w warzywniaku
mandarynki – 2,50 € w supermarkecie
awokado haas (worek 700 g) – 3,50 €
awokado haas – 5 €/kg
bułka – 0,15-0,40 €
chleb – 1 €
pomidory gałązka – 2,10-4 €/kg
woda 1,5 l – 0,36-0,85 €
jabłka – 2-2,50 €/kg

 

Transport po Maderze

Zawsze śmieszą mnie rady w stylu „najlepiej wyspę zwiedzać samochodem”. Serio? Myślałam, że bryczką. Wiadomo, że własne auto, którym można pojechać gdzie się chce i kiedy się chce, to opcja idealna. Jednak Maderę da się zwiedzać publiczną komunikacją. A lokalne taksówki, które zazwyczaj nie drenują portfela, stanowią koło ratunkowe w przypadku miejsc, do których autobusy nie dojeżdżają. Na wyspie funkcjonuje Bolt z płatnością online przed przejazdem. Z kolei taksówki też pojawiają się w aplikacji, ale najlepiej zamawiać je, dzwoniąc na lokalną infolinię. Czasem kierowcy czekają przy największych atrakcjach, np. klifie Cabo Girão.

Przed podróżą na Maderę szukałam informacji, jak zwiedzać ją komunikacją publiczną. Co prawda trafiłam na dwa wpisy na ten temat, ale wszystko było opisane w tak skomplikowany sposób, że nie byłam w stanie się w niczym połapać. Fakt jest taki, że na Maderze funkcjonują trzej przewoźnicy: Horários do Funchal, Siga Rodoeste i SIGA. W zależności od tego, w jakie miejsce chcemy jechać, musimy sprawdzić rozkład odpowiedniej firmy. Przykładowo, północ i zachód obsługuje Siga Rodoeste, zaś wschodnie rejony – SIGA. W praktyce nie jest to trudne.

Poruszaniu się po Maderze transportem publicznym poświęciłam oddzielny wpis. Tutaj tylko dodam, że jest to bardzo tanie. Bez względu na dystans zawsze płacimy 2,60 €. Za przejazdy lokalne, np. po Funchal lub między miasteczkami na północy, cena spada do 1,95 €.

Dla osób planujących poruszanie się samochodem po wyspie też mam dobre wieści. Z wyjątkiem wijących się górskich dróg, na których niejednemu kierowcy serce podchodzi do gardła, drogi Madery to inżynieryjne cacka. Istnieje tu 180 tuneli przecinających góry o łącznej długości 140 km. Dzięki nim podróż potrafi być krótsza nawet o kilka godzin. Przykładowo, trasa tunelem z Ribeira Brava do Funchal zabiera autobusem tylko 30 min, podczas gdy przejazd lokalnymi drogami ciągnącymi się przez szczyty wzgórz trwa aż dwie godziny. Jednocześnie niejednokrotnie powoduje skręt kiszek. Tunele mają oczywiście też swoje wady. Może i podróż się skraca, ale jednocześnie tracimy to, co na Maderze najlepsze – zachwycające widoki.

Grudzień 2024 r.

 

Czy wpis się spodobał?

Naciśnij liczbę gwiazdek, by go ocenić.

Średnia ocen: 5 / 5. Liczba głosów: 2

Nikt jeszcze nie ocenił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.