Kraj Lawrence’a z Arabii, Mojżesza, fortec krzyżowców i bizantyjskich mozaik. Obfitujący w cuda natury – Morze Martwe i zachwycającą formami skalnymi pustynię Wadi Rum. Miejsce rozkwitu starożytnych kultur, na czele z budowniczymi Petry – Nabatejczykami. Jordania zapewnia mnóstwo wrażeń i atrakcji. Przedstawiam Wam 10 faktów, które składają się na krótki przewodnik po Jordanii. Wszystko, co trzeba wiedzieć przed przyjazdem, aby wycisnąć ze swojej wizyty jak najwięcej pozytywów.
1. Bywa drogo
Czytałam kilkukrotnie, że Jordania jest drogim krajem. Ale tak samo miało być w Izraelu, z którego wróciłam z 300 dolarami w kieszeni. Zatem do tych ostrzeżeń podeszłam z dużym dystansem. Poza tym znam siebie i swój sposób podróżowania. Jeśli trzeba, nocuję w hostelach i nie stołuję się w restauracjach, tylko małych lokalach. Bardziej liczą się dla mnie wrażenia niż komfort podróży. Jednak mimo zastosowania standardowych działań ochronnych przed zapowiadaną drożyzną, po raz pierwszy poległam finansowo.
Na dwa tygodnie zabrałam ze sobą 450 €. Miałam wykupiony Jordan Pass, więc ominęły mnie wydatki związane z biletami wstępu i opłatą wizową. Ale już po tygodniu wiedziałam, że nie starczy mi pieniędzy, więc muszę wypłacić dinary z bankomatu. I zrobiłam to aż trzykrotnie, wyciągając dodatkowe 180 €. W sumie dwa tygodnie w Jordanii kosztowały mnie 3600 zł, doliczając bilety lotnicze i Jordan Pass. I to była moja najdroższa dotychczasowa podróż, biorąc pod uwagę czas jej trwania.
Co więc jest takie drogie? Prawdę mówiąc… nie wiem. Hotele w granicach 120 zł za noc (czyli nie ma dramatu), kanapka falafel potrafi kosztować zaledwie 3 zł, a obiad wegetariański w restauracji 15-30 zł. Przejazdy międzymiastowe są całkiem tanie – za najdłuższą możliwą trasę z Akaby do Ammanu zapłaciłam 45 zł. I to autobusem wyższej klasy. Naprawdę drogie bywają taksówki (do wielu miejsc można dotrzeć tylko nimi lub wypożyczonym samochodem), wycieczki organizowane przez hotele oraz owoce i warzywa. Należy uważać na zamawianie czegokolwiek przez hotel, bo ten dolicza sobie zawsze prowizję.
Zaskoczyć potrafią też ceny pamiątek, zwłaszcza jeśli wychodzimy poza tradycyjne magnesy na lodówkę i breloczki. Za rękodzieło i biżuterię czasem trzeba słono zapłacić. Mały wazonik w sklepie przy meczecie króla Husajna w Ammanie kosztował 250 JD. Najciekawsze pamiątki kupicie w Petrze i to po bardzo dobrej cenie. Co prawda trzeba się targować, ale nie do upadłego. Ja byłam w stanie zbić cenę czterokrotnie, a raz – nawet ośmiokrotnie. Beduini mówią wprost, że mają niższe ceny, bo nie muszą odprowadzać żadnych podatków.
Przykładowe ceny w grudniu 2018 r.
(1 JD = 5,20 zł)
1 kg mandarynek – 1 JD
1 kg bananów – 1-1,5 JD
1 kg jabłek – 0,75-1 JD
woda 1,5 l – 0,4-0,5 JD
kanapka falafel – 0,3 lub 0,65 JD (Amman), 0,45 JD (Akaba), 1 JD (Petra)
restauracja – 3-6 JD (posiłek wegetariański), 8-12 (posiłek mięsny)
1 kg daktyli – 1,5-3 JD
znaczek – 0,90 JD
pocztówka – 3 za 0,5 JD
Przejazdy:
autokar Amman-Akaba – 8,60 JD
autokar Amman-Petra – 11 JD
bus Amman-Madaba – 1 JD
bus Amman-Dżerasz – 1 JD
bus Petra-Wadi Rum – 5 JD
bus Petra-Aqaba – 7 JD
taxi z Wadi Rum do Akaby – 25 JD
taxi z Madaby na Górę Nebo i nad Morze Martwe (plus 2 h oczekiwania) – 40 JD
taxi z lotniska do Ammanu – 21,50 JD
2. Jordańczycy są wspaniali
W Jordanii możecie liczyć na serdeczność, prawdomówność i pomoc ze strony mieszkańców. Nawet taksówkarzy, wobec których nie pałam sympatią i z góry zakładam, że chcą mnie zawsze i wszędzie oszukać. Ale i oni pomogą Wam bezinteresownie znaleźć jakiś adres czy wskażą odpowiedni kierunek. Taksówkarze przy cytadeli w Ammanie, którym odmówiłam, bynajmniej nie mówili, że droga, którą chcę iść, jest nieczynna, bo pękła rura i zalane jest pół miasta, dlatego muszę skorzystać z ich usług. Wręcz przeciwnie, wytłumaczyli, jak mam pójść, żeby trafić do kolejnego punktu najkrótszą drogą.
Innym razem mój taksówkarz w Ammanie mijał dwóch zagubionych turystów, którzy nad mapą rozprawiali, jak gdzieś dojść. Kierowca wyjrzał przez okno i pokazał, w którą stronę powinni iść. Miał klienta, nie musiał się interesować niczym innym, a jednak czuł potrzebę pomocy. Z innej beczki – sprzedawcy w sklepikach z pamiątkami szczerze odpowiadali na moje pytania dotyczące pochodzenia danej rzeczy. Nie próbowali oszukiwać, że wszystko jest ręcznie robione w Jordanii. Jeśli było z Egiptu lub Turcji, otwarcie o tym mówili.
Mieszkańcy Jordanii są bardzo otwarci i zaczepni, ale nie męczący. Po prostu witają przybyszy i są ich ciekawi. Stosunkowo dużo osób mówi po angielsku i to takich, po których bym się tego nie spodziewała, jak chociażby sprzedawca bananów przy drodze. W czasie pobytu w Jordanii spotkałam też dwóch mężczyzn mówiących po polsku – w Akabie i na Górze Nebo. Obaj mieszkali kiedyś w Polsce. Jeden z nich aż 5 lat i stwierdził, że to był jego najlepszy okres w życiu. Wzruszył mnie bardzo tym wyznaniem.
3. Petra jest warta każdych pieniędzy
Jeśli macie zobaczyć w Jordanii tylko jedno miejsce, wybierzcie Petrę. I nie narzekajcie na cenę biletu: 50 JD za jeden dzień, 55 JD – dwa, 60 JD – trzy (z Jordan Pass wychodzi taniej, o czym niżej). Dla mnie to nie tylko stanowisko archeologiczne, w którym trzeba zaliczyć wszystkie wymienione na mapie atrakcje i obowiązkowo sfotografować się na tle Skarbca. To przede wszystkim wyjątkowe miejsce ze względu na zapierające dech w piersiach widoki, piękne krajobrazy i naprawdę wymagające szlaki. Zaraz po wejściu na teren Petry opadnie Wam szczęka, gdy staniecie przed zachwycającymi kolorem i wyglądem formami skalnymi. A to dopiero początek i tak naprawdę jeszcze niczego nie zobaczyliście.
Niby jest turystycznie, ale znajdziecie tu miejsca, gdzie można być naprawdę samemu. Gdzie masowa turystyka, ograniczona napiętym planem zorganizowanej wycieczki, nigdy nie dotrze. Petrze poświęcę dwa dodatkowe wpisy (tu i tu), a tymczasem radzę, aby się nie śpieszyć i spędzić w niej dwa dni. Jest tego warta. Zdecydowanie zasłużyła na tytuł nowego cudu świata.
4. Jordan Pass się opłaca
Jeśli zamierzacie zobaczyć Petrę i spędzić w Jordanii co najmniej 3 noce, zakupcie Jordan Pass. To rodzaj karnetu dla turystów, który pozwoli Wam zaoszczędzić pieniądze na biletach wstępu oraz opłacie wizowej. Jordan Pass kupuje się przed przyjazdem do Jordanii przez stronę internetową https://www.jordanpass.jo/. Karnet należy okazać na lotnisku przy kontroli paszportowej w formie kodu QR na telefonie lub na wydruku. Jeśli będziecie mieć go na papierze, za każdym razem kartka będzie stemplowana w odwiedzanych przez Was miejscach.
Cena Jordan Pass jest uzależniona od tego, ile dni spędzicie w Petrze. Za jeden dzień zwiedzania zapłacicie 70 JD, za dwa – 75, a za trzy – 80 JD. Jak napisałam wyżej, bilet do Petry poza Jordan Pass kosztuje 50 JD za jeden dzień. Dodatkowo należy zapłacić za wizę na lotnisku 40 JD lub odpowiednio mniej na przejściach naziemnych. Jordan Pass zwalnia Was z opłaty wizowej tylko wtedy, gdy spędzicie w kraju co najmniej 3 noce.
Co obejmuje Jordan Pass? Prawie wszystko. Wyłączone są: kościół w Madabie z mozaikową mapą świata, Góra Nebo, plaża nad Morzem Martwym, Jordan Museum w Ammanie i miejsce chrztu Jezusa. Obejmuje Petrę, zamki krzyżowców, arabskie zamki na pustyni, wszelkie stanowiska archeologiczne, muzea, ale też opłatę wjazdową na teren pustyni Wadi Rum.
5. Kobiety są konserwatywne
Już na pokładzie samolotu zaskoczyło mnie, że wszystkie Jordanki zakrywają włosy chustą i są ubrane w długie płaszcze do ziemi. Gdy znalazłam się w Jordanii, zauważyłam, że taki ubiór to reguła. Wszystkie kobiety były skrzętnie zasłonięte, bardziej niż w Iranie, gdzie noszenie hijabu jest prawnie nakazane nawet turystkom. Nierzadko zdarzały się także zasłony na twarz. Jedyne kobiety bez chust widziałam w samochodach w Ammanie i to w dzielnicy, gdzie mieszka klasa średnia.
Jako że byłam w Jordanii w grudniu, ominął mnie problem upałów i odsłaniania ciała. Nie wiem, czy w okresie letnim roznegliżowane turystki budzą jawną niechęć konserwatywnych kobiet. Ja wychodzę z założenia, że w odwiedzanym kraju trzeba zachowywać się i ubierać tak, jak nakazuje obyczaj.
Z konserwatyzmem ubiorowym Jordanek nie wiąże się niechęć wobec turystek. Wręcz przeciwnie, są one bardzo serdeczne i cieszą się na widok Europejek. Witają je w swoim kraju i pytają o szczegóły ich podróży. Młode dziewczęta lubią robić sobie zdjęcia z turystkami i są ciekawe tego, co sądzą o ich kraju.
6. Warto wypożyczyć samochód
Z transportem publicznym w Jordanii bywa różnie. Między Akabą a Ammanem kursuje dużo autokarów, ale z Ammanu do Petry jest tylko jedno turystyczne połączenie o 6.30. Inną opcją dotarcia do największej atrakcji Jordanii są lokalne busiki, które odjeżdżają, kiedy się zapełnią lub wycieczki organizowane przez hotele, dzięki którym po drodze można zobaczyć także zamki krzyżowców. Generalnie komunikacja publiczna jest dla tych, którym się nie śpieszy. Na przejazd z Ammanu do Dżerasz czekałam ponad godzinę. Ku mojej rozpaczy, Jordania była pierwszym odwiedzanym przeze mnie muzułmańskim krajem, w którym można palić w lokalnych busikach.
Jeśli Wasz czas jest ograniczony lub chcecie zobaczyć mniej popularne miejsca, to najlepszą opcją jest wypożyczenie samochodu. Opłata za dzień wynosi od 25 JD za samochód plus benzyna na poziomie 4,20 zł (0,65 JD). Wiele miejsc jest osiągalnych tylko samochodem, jak np. Góra Nebo lub arabskie zamki na pustyni.
7. Daj Ammanowi szansę
Wielokrotnie czytałam lub słyszałam, że Amman jest jednym z najbrzydszych miast świata. Betonowa pustynia wypełniona harmidrem klaksonów. Bez większych zabytków. Nie warto się w niej nawet zatrzymywać, tylko od razu pojechać do Petry. A jakie jest moje zdanie? Uważam, że Amman to jedno z najładniejszych muzułmańskich miast. Niezwykle spójne i harmonijne ze względu na zastosowanie tego samego budulca do wzniesienia wszystkich budynków. Piaskowiec pięknie lśni w promieniach słońca.
Opinie o braku zabytków też są nietrafione, a Jordan Museum i Muzeum Archeologiczne przy Cytadeli – choć niewielkich rozmiarów – dysponują arcyciekawymi eksponatami. Ja w Ammanie spędziłam 5 dni i nie uważam tego czasu za stracony. Mój opis tu.
8. Jest bezpiecznie
Gdy rejestrowałam swoją podróż do Jordanii w systemie MSZ „Odyseusz”, na monitorze wyskoczyła wielka, czerwona plansza. W tytule widniało ostrzeżenie – Jordania jest krajem zagrożonym terroryzmem. Poniżej wyczerpujący opis, w którym mogłam przeczytać, że MSZ odradza wszelkie podróże na pogranicze z Syrią (za wyjątkiem miejscowości Umm Qais) i Irakiem, a także w rejon miejscowości Ma’an oraz do obozów zamieszkałych przez uchodźców palestyńskich i syryjskich. Miejscem, w którym istnieje podwyższone ryzyko drobnych kradzieży i napadów (wyrywanie torebek), jest centrum Ammanu, tzw. downtown. Wspomniano też o zamachu w Karak w grudniu 2016 roku, w wyniku którego zginęło 10 osób, w tym kanadyjska turystka. Zamach przeprowadziło ISIS, które na zamku w Karak składowało swoją broń.
Jednym słowem – straszą. A jak jest w rzeczywistości? Żadnych kantów nie uświadczyłam, niczego mi nie ukradziono, a podczas wielokrotnych spacerów po zmroku (zazwyczaj ich unikam) nikt mnie nie zaczepiał. W wielu turystycznych miejscach można zobaczyć patrole policji, a nawet wojska. Jest naprawdę bezpiecznie. Jedyne, na co trzeba uważać, to Beduini w Petrze, którzy… rozkochują turystki. Proponują im nocleg w swojej jaskini i pokazanie prawdziwego beduińskiego życia. Potem wymieniają z zauroczonymi turystkami wiadomości internetowe lub smsowe, by na koniec zwrócić się o pomoc finansową, bo zdechł im osioł lub ktoś z rodziny jest poważnie chory.
9. Piękne krajobrazy i mnóstwo zabytków
Nie jestem obiektywna, bowiem uwielbiam pustynne i przepalone słońcem krajobrazy. A tych Jordania ma pod dostatkiem i jeszcze trochę. Ale w porze wiosennej potrafi wybuchnąć zielenią i pokryć się kwiatami. Do najpiękniejszych miejsc pod względem krajobrazu zalicza się pustynię Wadi Rum oraz rezerwat Dana. Dla spragnionych słońca i kąpieli morskich jest położona na południu Akaba. To kurort nad Morzem Czerwonym, który chce konkurować z izraelskim Eljatem (leżą tuż obok siebie). Jedną z jego atrakcji jest snorkeling i podziwianie rafy koralowej – o wiele bogatszej niż w Egipcie czy Izraelu.
Miłośnicy archeologii i starożytności też nie będę zawiedzeni. Petra i zamki krzyżowców nasuwają się na myśl jako pierwsze, ale warto też pamiętać o nadzwyczajnych mozaikach z okolic Madaby. To w tym mieście znajduje się też najstarsza zachowana mapa stworzona właśnie techniką mozaikową.
10. Spędź noc na Wadi Rum
Do dziś pamiętam swój pierwszy nocleg na Saharze w Maroku. Spałam na cienkich materacach, a do śpiwora schowałam się tak, jak stałam – w kurtce, czapce i rękawiczkach. Mimo to postanowiłam zaszaleć i na Wadi Rum zarezerwowałam dwa noclegi. Obozy Beduinów w Jordanii są zupełnie odmienne od tych w Maroku. Śpi się na łóżkach w swoim własnym namiocie, a każdy obóz ma łazienkę, czasem nawet ciepłą wodę, europejski prysznic, toaletę i umywalki, a nawet kontakty. Do tego ogrzewane pomieszczenie jadalniane, w którym spożywa się śniadania i dodatkowo płatną kolację. Jednym słowem – luksus. Dla wygodnickich są nawet obozy z namiotami z klimatyzacją.
A jak się śpi na Wadi Rum na przełomie grudnia i stycznia? Zaskakująco ciepło i długo (każdej nocy spałam 10 h)! Byłam przygotowana na noc spędzoną w kurtce i czapce oraz dygotanie z zimna mimo śpiwora. A tymczasem spałam w samych rajstopach i bluzce z długim rękawem. Prawdę mówiąc bardziej wymarzłam w moim hotelu w Ammanie, gdzie w dzielonym pokoju żeńskim unosiła się para przy oddychaniu. Być może w ten sposób zaprawiłam się na pobyt na pustyni. Więcej o Wadi Rum tu.
Grudzień, styczeń 2018/2019 r.
Przede wszystkim podziwiam lekkość pióra i treściwy styl – super się to czyta. No i pozwala mi cofnąć się we wspomnieniach o 4 lata i porównać z własnymi wrażeniami.
Ad. 1. No nie wiem, to nie jest Egipt, na pewno jest drożej nie Afryce Północnej, ale nie jest tak źle. W ogóle kupowanie czegokolwiek to dziwne doświadczenie, bo miałem wrażenie, że nie do końca sprzedawcy mają pojęcie ile coś kosztuje, i niekoniecznie wynikało to z chęci targowania się o cenę. Przykład (stawiam na ladę 2 butelki wody):
– Ile to kosztuje?
– 1 dinara.
– OK, czyli butelka za 0,5 JD?
– No tak.
– To wezmę jeszcze 2. Ile kosztują te 4?
– Też 1 JD.
– (system error).
Na pewno przed zamówieniem posiłku należy zapytać o cenę (o ile nie jest widoczna w menu). Bez tego cena rośnie wykładniczo w trakcie konsumpcji. Zapłaciłem raz w ten sposób 15 JD za obiad… 10 JD to bardzo dużo za posiłek, można bez wyrzeczeń żywić się taniej (a byłem z mięsożernym synem).
Ad 2. Pełna zgoda – kraj arabski, ale ludzie są zupełnie inni niż w typowym arabskim kraju. Nie spotkałem nikogo z polskim, ale na przypadkowym postoju w jakiejś pipidówce kupiłem kebaba od byłego załoganta Amrit Kebab na Warszawie Wileńskiej…
Ad. 3 O tak! Chociaż byłem tylko 1 pełny dzień…
Ad 4. Tutaj nie mam doświadczeń.
Ad 5. Niekoniecznie, spotkałem wiele kobiet ubranych całkiem po europejsko, w różnym wieku. W miastach takich jak Madaba jest wielu chrześcijan. No ale były też takie zupełnie czarne, nawet bez wizjera, człowiek zupełnie nie kojarzy gdzie jest przód a gdzie tył, co jest kłopotliwe gdy np. stoją przy przejściu dla pieszych do którego się dojeżdża samochodem…
Ad 6. O tak, zupełnie sobie nie wyobrażam, jak objechałaś tyle miejsc bez samochodu. Często to jedyna opcja, aby dojechać np. do dolmenów koło Madaby (bardzo polecam!) – jak się już wykoncypuje gdzie one są, bo tubylcy chyba pilnują aby nie było to zbyt proste… No i czasem samochód też nie wystarczy – do miejsca chrztu Chrystusa dojeżdża się autobusikiem, bo to sama granica z Izraelem i w ogóle nie ma innej opcji.
Ad 7. No nie wiem, dla mnie to okropne miejsce, mimo kilku atutów – Jordan Museum, Cytadela. Poza tym białe klocki po horyzont, spowite smogiem. Może zbyt krótko tam byłem.
Ad 8. Zdecydowanie tak. Wszędzie widać sporo wojska, na drogach zdarzają się checkpointy, ale w ogóle nie ma się wrażenia jakiegoś niebezpieczeństwa, pewnie przez nastawienie ludzi.
Ad 9 i 10. Tych ciekawych miejsc nie ma może tak wiele, ale zdecydowanie warto się wybrać dla Petry (wcale nie jest przereklamowana) i dla Wadi Rum właśnie. Nie spodziewałem się ze pustynia może być tak atrakcyjnym turystycznie miejscem!
Dziękuję Lawrence za tak długi i merytoryczny komentarz! To też czytało się świetnie. Przesyłam arabskie pozdrowienia ;)