Kowary. Od górniczego bogactwa po poniemiecką biedę

kowary

Jeśli nie jesteście z Dolnego Śląska lub nie eksplorujecie turystycznie tego regionu, to pewnie o Kowarach nigdy nie słyszeliście. Ja też nie. Odwiedziłam je tylko ze względu na dawną kopalnię uranu, która stanowi niebanalną atrakcję. Długi spacer do Sztolni Podgórze (zgodnie z nazwą – pod górę) pozwolił mi dłużej poobcować z Polską, jakiej na co dzień nie widzę. Muszę przyznać, że Kowary mają w sobie dużo uroku i chętnie bym wróciła tam na dłużej.

 

Miasto łączy w sobie kilka atutów. Nie jest tłumnie odwiedzane przez turystów, choć posiada dwa ciekawe muzea i dwie dawne kopalnie uranu. Panuje w nim małomiasteczkowy klimat, ale starówka oraz poniemieckie domy wciąż świadczą o jego dawnym bogactwie. Możemy korzystać z miejskich dobrodziejstw (sklepy, restauracje, kawiarnie), by po 30 minutach spaceru znaleźć się w sielskiej okolicy, w otoczeniu gór i kwietnych łąk. Nie dziwię się, że miejscowi są dumni ze swojej małej ojczyzny. Lubię zaglądać na profil Kowar na Instagramie, który oddaje piękno i prostotę tutejszego życia.

 

Kowarska Starówka obejmuje ciąg kamienic z XVIII i XIX wieku, które są bardzo kolorowe i niedawno odnowione. Jednak skręcając w boczne uliczki lub idąc nieco dalej, nie sposób nie odnieść wrażenia, że to tylko kolorowa fasada, a w miasteczku bieda aż trzeszczy.

 

Jeden z obowiązkowych punktów do zobaczenia w Kowarach to szpital „Wysoka Łąka”. Stanowi przykład secesyjnej architektury sanatoryjno-pensjonatowej z przełomu XIX i XX wieku. Budynek powstał w latach 1900-1902 według projektu wrocławskiego architekta Karla Grossera, który wzorował się na wysokogórskim sanatorium w szwajcarskim Davos. Leczono w nim choroby płuc i taką specjalizację zachował po dziś dzień. Warto wejść do środka, by zobaczyć jedno z najwspanialszych pomieszczeń, czyli jadalnię z bogatymi secesyjnymi zdobieniami.

Źródło zdjęć: https://turysta.kowary.pl/atrakcje_turystyczne/szpital-wysoka-laka/

 

Polska prowincjonalna

Kowary leżą zaledwie 8 km od popularnego kurortu turystycznego w Karpaczu. Ale poza bliskością terytorialną oba miejsca dzieli niemal wszystko. Kowary są jedną z najbiedniejszych gmin w Polsce. Według danych GUS na koniec 2019 roku dochód z podatków wyniósł tu 4079 zł na 1 mieszkańca. To zaledwie 507 zł więcej niż w najbiedniejszej gminie Gręboszów. Dla porównania, w Karpaczu sięgnął 9951 zł (12. miejsce w kraju).

Smutnym symbolem odcięcia miasta od innych aglomeracji jest nieczynny od połowy lat 80. XX wieku dworzec. Dawna linia kolejowa nr 308, której pierwszy odcinek zbudowano w 1882 roku, łączyła Kowary z Kamienną Górą i Jelenią Górą. 8 lipca 1945 roku podpisano porozumienie polsko-sowieckie, którego efektem był demontaż elementów sieci trakcyjnej i wywiezienie ich do Związku Sowieckiego. W 1986 roku zawieszono przewozy pasażerskie na szlaku do Kamiennej Góry. Po linii nr 308 pozostała piękna pamiątka w postaci kamiennego wiaduktu z 1903 roku. Rozciąga się nad ulicą Wiejską, przy której stoi wiele poniemieckich domów.

 

 

W 2011 roku zabytkowy dworzec kolejowy przejęła od PKP gmina i próbowała w jakiś sposób go wykorzystać. Plany były odważne – miała powstać tu informacja turystyczna, galeria sztuki lub restauracja. Co z nich wyszło, możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach.

 

Kowary są dziś jednym z wielu miast polskiej prowincji, gdzie bez samochodu trudno się gdziekolwiek ruszyć. Prywatne busiki kursują bardzo nieregularnie mimo obowiązującego rozkładu. W godzinach porannych często są niemożliwie wypchane, gdy okoliczni mieszkańcy próbują dojechać do Jeleniej Góry. O kompletnej zapaści lokalnego, gminnego transportu zaświadcza przystanek Kowary Górne. W ciągu dnia odbywają się zaledwie trzy kursy. I to tylko od poniedziałku do piątku. Przystanek jest zdemolowany, ale nikt nie ma interesu go odnowić. To się po prostu nie opłaca.

 

 

Kowary górnictwem stojące

Miasto ma średniowieczne korzenie, a jego dzieje od zawsze były związane z górnictwem rud żelaza i kowalstwem. Ma to też odbicie w samej nazwie, która w oryginale brzmiała Schmiedeberg (schmiede – kuźnia, berg – góra). Kowary z czasem stały się osadą dość bogatą, konkurującą z pobliską Jelenią Górą, w której rozwijało się górnictwo rud żelaza i hutnictwo szkła. W 1513 roku król Władysław Jagiellończyk nadał Kowarom prawa miejskie, a 15 lat później otrzymały prawa wolnego miasta górniczego.

Przez kolejne dziesięciolecia Kowary nadal się rozwijały i bogaciły, aż wybuchła wojna trzydziestoletnia. Miała ona opłakane skutki. Przyniosła śmierć ludności, zniszczenie miasta, zatopienie kopalni, a tym samym zakończenie okresu górniczej świetności. Jego miejsce zajęło włókiennictwo, a Kowary szybko stały się jednym z czołowych ośrodków tkactwa. W połowie XIX wieku działalność rozpoczęła Fabryka Dywanów. Miejscowi tkacze zostali wysłani na przeszkolenie aż do tureckiej Smyrny (dzisiejszy Izmir).

 

Dywanowa potęga zamieniona w muzeum

W latach 30. XX wieku produkcja sięgała 12 tysięcy metrów kwadratowych dywanów, a kilimy z Kowar eksportowano nawet do obu Ameryk. Największe wyróżnienie spotkało Fabrykę Dywanów w roku 1969. Otrzymała zamówienie na utkanie dywanu do ozdobienia Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Produkt finalny miał aż 180 metrów kwadratowych powierzchni i w całości utkano go z wełny. Niestety w styczniu 2009 roku ze względów estetycznych – jak to wprost określono – zastąpił go nowy dywan wyprodukowany w Białymstoku. Na szczęście ozdoba z Kowar nie trafiła na śmietnik historii i śmietnik w dosłownym tego słowa znaczeniu. Obecnie dywan eksponuje Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Fabryka Dywanów w Kowarach przetrwała obie wojny światowe i czasy PRL-u, ale nie podołała już transformacji lat 90. Została zamknięta w 2009 roku, a w dawnych halach fabrycznych utworzono dwa muzea. Jednym z nich jest Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska, a drugim – Muzeum Sentymentów z eksponatami od lat 80. XX wieku po wczesne dwutysięczne.

Sierpień 2020 r.

 

5 thoughts on “Kowary. Od górniczego bogactwa po poniemiecką biedę

  • 02/10/2021 at 08:03
    Permalink

    Przyznaję Kowary to magiczne miasto. Szczerze żałuję, że zabrakło mi czasu na zwiedzenie go dokładniej. Ale nie mówię o oczywistych celach turystycznych tylko o samym miasteczku. Jest tam mnóstwo perełek architektury poniemieckiej, które zachwycają swoją urodą ale niestety powoli zmieniają się w ruinę. Tak, to jest strasznie smutne. Okazałe kamienice, które zostały przejęte po II Wojnie Światowej dzisiaj smucą swoją brzydotą. Dlaczego nie potrafiliśmy tego utrzymać w należytym stanie? Przepiękne, wręcz monumentalne szpitale na wzgórzach mogłyby być jakąś bazą do stworzenia cudownego miasteczka u stóp Karkonoszy – lepszego od przepełnionego turystami Karpacza. Dlaczego tak się nie dzieje?

    Reply
    • 02/10/2021 at 09:26
      Permalink

      Kowary mają jeden zasadniczy problem – brak połączeń komunikacyjnych, nie licząc prywatnych busów nietrzymających się rozkładów. Jest stacja kolejowa, ale od wielu lat nieczynna, tory rozebrano. Jakby turyści masowo zjeżdżali tu samochodami, to Kowary szybko straciłyby swój urok. A on, przyznaję, jest ogromny. A na remont zabytkowych kamienic czy budynków pieniędzy nie ma nawet w dużych miastach, a co dopiero w Kowarach :(

      Reply
      • 02/10/2021 at 09:55
        Permalink

        Tak, zdaję sobie sprawę że teraz koszty remontu takich obiektów są ogromne. Ala jak mogliśmy dopuścić do takiej dewastacji? Czy tam nie było właścicieli? Brakowało chęci, żeby dach załatać albo podwórko odkrzaczyć? Nie mówiąc o dzikich śmietniskach na niczyich posesjach. Serce pęka jak to się ogląda z bliska. Pochodzę z małej miejscowości w Wielkopolsce i zazdroszczę takich krajobrazów.

        Reply
  • 02/10/2021 at 21:39
    Permalink

    Kowary, jak i cały Dolny Śląsk, to przedwojenne ziemie niemieckie. Gdy po II wojnie światowej polska ludność napływowa przejęła tamtejsze domy, nikt nie przywiązywał się do nowego majątku. My wygoniliśmy Niemców, może za 5 lat oni wrócą i przegonią nas? – myślano. Dlatego nie szanowano historycznych mebli, nie remontowano dachów itp. Ludzie nie uważali tego za swoje, a skoro tak, nie inwestowali w naprawy. Stąd dziś taki opłakany stan tych budynków.

    Reply
    • 03/10/2021 at 07:49
      Permalink

      W początkowym okresie powojennym – ok zrozumiałe. Z resztą przez 10 – 20 lat solidny budynek się nie zniszczy ale żeby nie przywiązać się do miejsca zamieszkania przez 70 lat? Tam musi być jakiś inny problem.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.