Jest w Tunezji miejsce, które oddycha historią. Gdzie biało-piaskowe dachy domów wtapiają się w pustynię. Ciszę i spokój historycznej medyny przerywa jedynie śpiew muezzinów, bowiem rytm życia od wieków wyznacza tu modlitwa w meczecie. Mowa o Kairouan, mieście zupełnie innym niż gwarny Tunis lub kurortowy Sousse i Hammamet. Umyka on współczesności, tkwiąc w zawieszeniu między epokami. Nawet bazary zdają się tu mniej hałaśliwe niż w innych miastach Maghrebu, jakby oddech świętości tłumił zgiełk codzienności.
Przyjechać do Kairouanu nie jest kwestią wyboru, a koniecznością. I to nie tylko z powodu wpisania w 1988 roku tutejszej medyny na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Po raz pierwszy o tym tunezyjskim mieście usłyszałam na zajęciach z historii sztuki. Wykładowczyni pokazywała najważniejsze meczety kultury islamskiej, a wśród nich znalazł się Wielki Meczet w Kairouanie, pierwszy wybudowany na terenie Afryki Północnej.
Choć to miasto o niezwykłej historii, wypełnione unikalnymi zabytkami, nie spotkałam tu żadnych zorganizowanych wycieczek. Jest określane jako najbardziej konserwatywne w kraju, ale nie zaznałam w nim żadnej niechęci ani oschłego traktowania. Na pewno nie jest to miejsce turystyczne, skrojone pod gusta i potrzeby zagranicznych odwiedzających. Przyjeżdżając tu, trzeba przyjąć inną perspektywę.
Jak narodził się Kairouan
Miasto swoją nazwę wzięło od arabskiego słowa kairuwan, które oznacza „obóz”. Nawiązuje ono do legendy, według której w VII wieku w tym miejscu zatrzymał się wraz z żołnierzami przyszły założyciel Kairouanu – arabski dowódca Ukba Ibn Nafi. Co tu robił? Był to okres arabskich podbojów, a wojownicy mieli na celu przejęcie kolejnych terenów.
Legenda głosi, że gdy w 670 roku generał Ibn Nafi przemawiał do swojego oddziału na tym pustynnym pustkowiu, jego koń zaczął nagle kopać kopytami w piasku. W efekcie wygrzebał złoty kielich, który wcześniej w tajemniczych okolicznościach zniknął z meczetu w Mekce. Po chwili tuż obok wytrysnęło źródełko z wodą połączone ze świętym źródłem Zamzan, również położonym w Mekce. Dla wojowników był to jasny znak: to miejsce szczególne, w którym powinno powstać nowe miasto, ostoja islamu.
Legenda legendą, ale za lokacją przemawiały też względy strategiczne. Kairouan był położony 60 km od wybrzeża, co dawało czas na przygotowanie się przed atakiem ze strony morza. Dodatkowo pozostawał w bezpiecznej odległości od plemion berberyjskich ulokowanych na południu. Miasto w krótkim czasie stało się strategicznym punktem na mapie świata muzułmańskiego. Leżało na szlaku handlowym prowadzącym z Afryki Północnej w głąb Sahary, a także na drodze do Andaluzji. Co więcej, Arabowie wykorzystywali Kairouan jako bazę wypadową do dalszej ekspansji na zachód, podbijając kolejne tereny Maghrebu.
Chwała i upadek
W pierwszych latach swojego istnienia Kairouan przeżywał wiele najazdów. Berberowie, rdzenni mieszkańcy tych ziem, niechętnie przyjmowali islam. Część z nich sprzymierzała się z Arabami, zaś pozostali stawiali opór. Miasto kilkakrotnie było niszczone i odbudowywane, aż w końcu w VIII wieku ugruntowało swoją pozycję jako religijna i polityczna stolica regionu. Rozwijała się w nim nauka, kultura i sztuka oraz powstawały nowe szkoły koraniczne o bardzo wysokim poziomie kształcenia.
Z czasem potencjał obronny i wojowniczy zmalał, co w efekcie doprowadziło do doszczętnego zniszczenia Kairouanu przez Hilalitów (konfederację plemion arabskich) w 1057 roku. Była to zemsta kairskiego kalifa, który wysłał wojska po tym, jak miejscowa dynastia wypowiedziała mu posłuszeństwo. Skutek był opłakany – miasto już nigdy nie odzyskało dawnego blasku, pozycji politycznej i wielkości. Niemniej zachowało swe znaczenie jako centrum religijne i dzierży je po dziś dzień.
Kairouan – święte miasto islamu
Obecnie Kairouan pozostaje jednym z czterech najświętszych miast islamu, obok Mekki, Medyny i Jerozolimy. Mówi się, że siedem wizyt w Kairouanie równa się jednej pielgrzymce do Mekki. Przybywają tu pielgrzymi z całego Maghrebu, by modlić się w Wielkim Meczecie, przynosić dary i obmywać się w świętych źródłach, wierząc, że ich woda ma cudowne właściwości. Co ciekawe, do czasów kolonizacji francuskiej Kairouan był zamknięty dla niemuzułmanów.
Podczas święta Mawlid an-Nabi, obchodzonego w rocznicę urodzin proroka Mahometa, miasto tętni życiem. Przyjeżdżają tu tysiące wiernych, domy są przyozdobione światłami, a w Wielkim Meczecie odbywają się specjalne modlitwy. To czas, gdy Kairouan przypomina wszystkim o swojej duchowej misji. Wierni odwiedzają także grobowiec Sidi Sahib, w którym według legendy mają znajdować się włosy z brody proroka Mahometa. Pielgrzymi wierzą, że modlitwa w mauzoleum przynosi błogosławieństwo, a dotknięcie murów świątyni może uzdrowić z chorób.
Ja przyjechałam do miasta dzień lub dwa po tych obchodach. Pani na recepcji powiedziała, że mam szczęście, bo jeszcze wczoraj cały Kairouan był wypełniony ludźmi, a znalezienie noclegu graniczyło z cudem. Co ważne, baza hotelowa jest tu bardzo ograniczona. Na booking.com dostępny był tylko jeden hotel – trzygwiazdkowy Continental. Zapłacić trzeba słono (zwłaszcza jeśli podróżujecie w pojedynkę), ale komfort i różnorodne, pyszne śniadania osładzają nieco ten wydatek.
Wielki Meczet wśród lasu kolumn
Serce Kairouanu bije w murach Wielkiego Meczetu zwanego też meczetem Uqba. Jego podwaliny powstały już w 670 roku, a następnie był wielokrotnie przebudowywany. W IX wieku dodano kopułę nad salą modlitewną, do której dziś prowadzą ogromne, drewniane drzwi z 1892 roku. Meczet jest najstarszym i jednym z najważniejszych w Afryce Północnej. Ma potężne, surowe mury, które przypominają bardziej fortecę niż miejsce modlitwy. To dlatego, że przez wieki miasto musiało odpierać ataki wrogów, a budowla pełniła nie tylko funkcję sakralną, ale i obronną.
Groby jednej rodziny przy murze okalającym Wielki Meczet
Wchodząc na dziedziniec, od razu ogarnia nas zaduma i spokój. W oczy rzucają się rzędy potężnych kolumn – wykonanych z marmuru, granitu lub porfiru. Pochodzą z zabytków rzymskich, wczesnochrześcijańskich lub bizantyjskich, zwłaszcza z Kartaginy, tworząc kolaż kultur i epok.
30-metrowy minaret z 738 roku był wzorem dla wielu późniejszych tego typu budowli w Afryce. Na pierwszym planie zegar słoneczny, który odmierzał godziny modlitw.
Wstęp do sali modlitewnej mają tylko muzułmanie. Podzielono ją na kilka mniejszych pomieszczeń oraz wydzielono część żeńską i męską. Bogato rzeźbiona maksura, czyli ścianka, wykonana z liczącego setki lat cedru libańskiego, wyznacza dawną przestrzeń dla władcy. Tuż obok znajduje się minbar (kazalnica) z 862 roku, którą zbudowano z 300 kawałków indyjskiego drewna tekowego. Jest najstarszą tego typu konstrukcją na świecie. Wzrok przyciąga także olbrzymi, kryształowy żyrandol, który często wyszywa się na ręcznie tkanych w Kairouanie dywanach. Pochodzący z IX wieku mihrab (nisza wskazująca kierunek na Mekkę) ozdabia z kolei ponad 140 marmurowych, żółtobrązowych płytek przywiezionych z Bagdadu.
Dla turystów Wielki Meczet pozostaje otwarty do godziny 14:00 i obowiązuje w nim odpowiedni strój zakrywający ciało. Wstęp w ramach biletu łączonego na wszystkie zabytki Kairouanu.
Główne zabytki Kairouanu
Kairouan to oczywiście nie tylko Wielki Meczet. Mnie na zdjęciach szczególnie zafascynowały Baseny Aghlabidów, czyli popis inżynierii arabskiej z IX wieku. Wzniesione na pustyni miasto było ubogie w wodę. Nie przepływała obok żadna rzeka ani nie istniał w pobliżu żaden naturalny zbiornik wodny. Dlatego w 862 roku wybudowano 14 cystern, do których akweduktem o długości 36 km spływała woda ze wzgórza Jebel Cherichira. Niestety z czasem w basenach namnożyły się komary, a sam Kairouan musiał stawić czoło malarii. Obecnie w mieście możemy oglądać dwie zachowane cysterny.
Inny ważny zabytek to Zawija Sidi Sahib zwana inaczej Meczetem Fryzjera. Znajduje się poza medyną, niedaleko dworca louages. Zbudowano ją, aby złożyć hołd przyjacielowi Mahometa, Abu al-Balawi. Zasłynął z tego, że zawsze nosił przy sobie trzy włosy z brody proroka. Jeden pod językiem, jeden przy sercu i jeden pod prawym ramieniem. Chciał, aby pochowano go z tymi relikwiami i dziś w Kairouanie – według legendy – mamy też cząstkę Mahometa.
Ze zwiedzaniem tego miejsca miałam mały problem. Weszłam pierwszą otwartą bramą do środka i widzę, że przed skromną salą modlitewną leżą zwinięte dywany, a podłoga jest starta na mokro. Porządki! Kręcę się w kółko i nie dowierzam, że tak wygląda święte miejsce. Aż w końcu zebrałam się na odwagę i weszłam przez niepozorne małe wejście. Moim oczom ukazały się kolorowe mozaiki na ścianach i już wiedziałam, że to właściwy kierunek.
Mimo że to święte miasto islamu, mamy w nim zaledwie trzy meczety. Ostatnim jest meczet Trzech Drzwi. Nazwa mówi sama za siebie. Został zbudowany w 866 roku przez prywatnego lokalnego mecenasa. Jest jednym z najwcześniejszych przykładów bogato zdobionej fasady zewnętrznej w architekturze islamskiej. W późniejszych okresach przeszedł modyfikacje, w szczególności poprzez dodanie minaretu w 1440 roku.
Bilet łączony
Aby zwiedzić główne zabytki Kairouanu, należy kupić jeden bilet łączony. W 2023 roku kosztował on 12 TND, czyli ok. 15 zł. Teoretycznie obowiązuje on jedynie w dniu sprzedaży. Jednak miasto jest na tyle małe, że bez problemu wszystkie punkty można obejrzeć w ciągu kilku godzin. Ja swój bilet kupiłam przy Basenach Aghlabidów, ale można go nabyć także w Wielkim Meczecie. Przy innych punktach może być trudniej się skomunikować albo w ogóle zabraknie biletera.
Kairouan i Hollywood
Co święte miasto islamu ma wspólnego z wielkim hitem Hollywood? Bardzo dużo! Mało kto wie, że to właśnie Kairouan udawał stolicę Egiptu w filmie z serii o Indianie Jonesie – Poszukiwacze zaginionej Arki. Jest to o tyle zabawne, że tunezyjskie miasto zawiera w swojej nazwie „Kair”. Kto zna stolicę Egiptu, ten szybko zauważy, że pokazywane przez Stevena Spielberga kadry zupełnie nie odpowiadają rozległej i gwarnej metropolii spod piramid. Co zatem zdecydowało o wyborze Kairouanu do nakręcenia m.in. dynamicznej sceny pościgu? Jego spokój i panująca w nim pustka. Prawdziwy Kair był już zbyt nowoczesny i trudno byłoby zamknąć część medyny dla ekipy filmowej.
Natomiast Kairouan okazał się idealny. Jego stare ulice, niskie domy i gęsta sieć zaułków wyglądały tak, jakby czas zatrzymał się tu w XIX wieku. Ciekawe, czy niektórzy mieszkańcy pamiętają dzień, gdy Harrison Ford w skórzanej kurtce i kapeluszu biegał przez bazar, ścigany przez arabskich zbirów. Nigdzie nie znalazłam nawiązań do Indiany Jonesa ani zdjęć z filmu, więc najwyraźniej był to mało znaczący epizod w dziejach miasta. I nawet turystów nie warto w ten sposób zachęcać do przyjazdu. Kairouan lubi żyć swoim nieśpiesznym rytmem.




W medynie Kairouanu można poczuć się jak w labiryncie czasu. Wąskie uliczki wiją się bez wyraźnego planu, a domy mają ciężkie drewniane drzwi ozdobione metalowymi ćwiekami, artystycznymi rzeźbieniami lub żywymi kolorami.
Wrzesień 2023 r.