Historię poznajemy przez pryzmat krwawych bitew i wojen. Zawsze z perspektywy mężczyzn, nigdy z perspektywy kobiet. Książka „Shirin. Pozostanę córką światła” zrywa z tym schematem. Jest świadectwem kobiety, która przeżyła piekło uwięzienia przez Państwo Islamskie. Ale jest też nade wszystko przejmującą historią mniejszości religijnej, która 73 razy padła ofiarą ludobójstwa. Jazydzi są jak Feniks – wielokrotnie powstawali z popiołów, ale ich przyszłość rysuje się w ciemnych barwach.
Książce „Shirin. Pozostanę córką światła” najchętniej zmieniłabym tytuł lub dodała podtytuł, aby podkreślić to, że opowiada ona dramatyczne dzieje tej zupełnie nieznanej mniejszości religijnej. A przecież przez ostatnie lata Jazydzi pojawiali się w niemal każdej relacji z Syrii i Iraku. Mimo to większość widzów serwisów informacyjnych nie ma pojęcia, na czym polega dramat Jazydów i dlaczego są tak nienawidzeni przez islamistów. Wywiad-rzeka z Shirin, która pod przybranym imieniem opisuje swoje życie od pokojowego współistnienia z sąsiadami Kurdami i Arabami, poprzez losy wojenne i seksualne wykorzystywanie, aż po specjalną terapię dla ofiar w Niemczech, daje czytelnikowi pełny obraz losu Jazydów.
Kim są Jazydzi?
Jazydzi to etniczni Kurdowie, ale mają własną religię i język. Na świecie pozostało ich około miliona i większość żyje na północy Iraku. Nie wyznają islamu, lecz oddają cześć upadłemu aniołowi Taus-i Melekowi, który nie chciał uklęknąć przed Adamem, twierdząc, że może czcić tylko Boga. Stwórca mu wybaczył i w nagrodę za wierność uczynił najważniejszym aniołem. Historia ta przypomina los upadłego anioła Iblisa, o którym mowa w Koranie. Z tego względu jazydyzm zdaniem muzułmanów to religia diabła. Ale w gruncie rzeczy jest pokojowa, starsza niż chrześcijaństwo, judaizm czy islam, może najstarsza na świecie.
Jazydzi nie wierzą w piekło ani w diabła. Nie mogą nawet wymawiać jego imienia, bo wówczas uznaliby istnienie czegoś złego, co stanowi przeciwieństwo wszechmocnego i dobrego Boga. Jazydyzm nie ma świętych ksiąg, które w przeszłości bezpowrotnie zaginęły, więc cała tradycja przekazywana jest ustnie. Z tego powodu muzułmanie uważają niekiedy Jazydów za niewierzących i siłą próbują nawrócić ich na islam.
Świętym miejscem dla Jazydów jest Lalisz, położone 60 km od Mosulu. Znajduje się tam grób i sanktuarium proroka Adiego, który miał odkryć ów region skąpany w zieleni i stanowiący krainę szczęśliwości dla tysięcy Jazydów. Według legendy to tu najpierw dotknęła ziemi arka Noego zanim została zaniesiona dalej na Ararat. Jazydem można jedynie się urodzić, a śluby odbywają się w obrębie własnej kasty. Ogromne znaczenie we wspólnocie ma religia, tradycja oraz czystość kobiet. Gdy stracą dziewictwo, są wykluczane z rodziny i społeczeństwa, nie mając możliwości powrotu.
Opowieść Shirin
Dramat Jazydów i metody działania ISIS poznajemy z perspektywy młodej dziewczyny tuż po maturze, która marzy o studiowaniu prawa. Ale zamiast tego los skazuje ją na niewyobrażalne bezprawie. Dla Shirin ta książka to terapia, spowiedź z powodu grzechów niepopełnionych i niezawinionych. Dla nas to brutalne wejście w świat krwawego konfliktu, poznanie tragedii tysięcy ludzi, o której słuchamy w telewizji z perspektywy wygodnej kanapy. Albo nie słuchamy w ogóle. Ogromną wartością książki jest posłowie profesora Jana Kizilhana, z pochodzenia Kurda, który na kilku końcowych stronach w jasny i wyczerpujący sposób wyjaśnia, na czym polega islam i jego bolączki oraz jak mogło dojść do zawiązania się Państwa Islamskiego.
„Shirin. Pozostanę córką światła” to książka wielowymiarowa. Z jednej strony opowieść o wojnie z perspektywy kobiet, które są gwałcone, sprzedawane jak towar i przechodzą z rąk do rąk. Z drugiej strony to historia wstydu. Wstydu ofiar, dla których gwałt to największa hańba. Zwłaszcza jeśli chodzi o Jazydki, bo wiąże się on z wykluczeniem przez społeczność i poważnym osłabieniem jej struktury. Wiele dziewcząt świadomych tego, co oznacza utrata dziewictwa, popełniło samobójstwo. Mamy też w książce studium ludzkiej natury – przejawy okrucieństwa i bohaterstwa. Kurdowie i Arabowie wydający swoich sąsiadów i kolaborujący z wrogiem, ale z drugiej strony prześwity humanitaryzmu i uwznioślających czynów. Czwartym wymiarem jest obraz traumy i pytanie o to, jak żyć po tak wielkiej tragedii. Gdy część członków rodziny zginęła, gdy znajdujemy się w innym kraju, gdy nie potrafimy już zaufać nikomu.
Polecana książka
Alexandra Cavelius, Jan Kizilhan, Shirin. Pozostanę córką światła, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2017
Z tym upadłym aniołem to chyba nie do końca tak. W 16 numerze czasopisma Fritillaria Kurdica publikowanego przez Instytut Orientalistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego znajduje się rozmowa z Dimitrijem Pirbarim, religijnym liderem jazydzkiej diaspory w Gruzji. Zapytany przez przeprowadzającego rozmowę Artura Rodziewicza o konflikt Meleka Tawusa z bogiem odpowiada: „Czegoś takiego nie ma w jezydzkich kełlach. Nie ma tego w jezydzkiej tradycji. To domysły tych, którzy nie życzą dobrze Jezydom, domysły, które niestety rozwinęły się i rozpowszechniły pośród różnych narodów.” http://www.kurdishstudies.pl/files/Fritillaria_Kurdica_2017_16.pdf s.42
Skomplikowana sprawa, bo o upadłym aniele wspomina się we wszystkich książkach dotyczących Jazydów. We wpisie powołuję się na wypowiedź tytułowej Shirin, która jest Jazydką. Ale ciekawy trop, na pewno przeczytam artykuł.
Ukazała się książka Nadii Murad: http://www.proszynski.pl/Ostatnia_dziewczyna__O_mojej_niewoli_i_walce_z_Panstwem_Islamskim-p-35302-.html
Nadia też pisze, że ten upadek to mit.
Melek Taus nie jest upadłym aniołem tylko najważniejszym aniołem, pierwszym stworzonym przez Boga. Nieporozumienie pochodzi z niefortunnej zbieżności językowej, w której Anioł Paw jest nazywany Shaitan co niesłusznie jest tłumaczone na angielskie Satan lub nasze Szatan.
Jazydzi oczywiście mają święte księgi. Są nimi “Al Jiwah” i “Meshaf Resh”.