Hebron. Miasto murem podzielone

hebron

– Zwariowałaś? Hebron to nie jest miasto dla samotnej kobiety! Jak wezmą Cię za Izraelkę, będziesz miała przechlapane. Zlinczują Cię na miejscu – tak grzmiał mój przyjaciel, gdy przedstawiłam mu mój plan podróży po Zachodnim Brzegu. W teorii są to tereny należące do Palestyńczyków. Ale w praktyce władze Autonomii Palestyńskiej kontrolują samodzielnie zaledwie 11% terytorium Zachodniego Brzegu.

 

Mimo porozumień z Oslo z 1993 roku, zgodnie z którymi Izrael miał usunąć wszystkie osiedla żydowskie z tych terenów, w dalszym ciągu strefa ta znajduje pod okupacją izraelską. A Hebron i Nablus to dwa najsilniejsze punkty oporu. Jeśli gdzieś w Izraelu jakiemuś Palestyńczykowi stanie się krzywda, zamieszki lub protesty przybierają największą siłę właśnie tu. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, które miasto odwiedzę, ale ostatecznie zdecydowałam się na Hebron położony godzinę drogi od Betlejem. Razem z jakimś starszym i przygłuchym Amerykaninem byliśmy jedynymi turystami w palestyńskim busiku.

 

Niepokorny Hebron

Droga była pod względem widoków bardzo malownicza, takie biblijne klimaty ze wzgórzami i drzewami oliwnymi. Gdy już dojeżdżaliśmy, minęła mi przed oczami krwistoczerwona tablica z jakimś ostrzeżeniem po hebrajsku i arabsku. Ale nie zdążyłam go przeczytać i pomyślałam, że to ostrzeżenie przed jakimiś wykopami lub informacja, że droga jest nieprzejezdna. Potem wjechaliśmy na ulicę bez asfaltu prowadzącą prosto do Hebronu. Przy niej też stała taka tablica, ale dziesięć razy większa, więc bez problemu przeczytałam tekst. Oznajmiał, że zgodnie z izraelskim prawem obywatele Izraela nie mogą jechać tą drogą pod groźbą utraty życia.

Zaczęło się nieźle. Ale poza groźną tablicą żadnych ekscesów w Hebronie nie doświadczyłam. Busik zatrzymał się w samym centrum części arabskiej. A w niej typowa arabska kolorystyka – śmieci,  hałas, bazar warzywny, mnóstwo sklepów z tandetnymi rzeczami i jeszcze więcej ludzi. Jest to jedno z najbardziej konserwatywnych miast Palestyny, gdzie wszystkie kobiety noszą chusty. Byłam na taką ewentualność przygotowana, więc i ja szybko zarzuciłam ją na włosy. Nie chciałam wzbudzać sensacji swoją blond czupryną i przyciągać ciekawskiego wzroku miejscowych, którzy zbyt wielu turystów w swoim mieście nie widują.

Już po wizycie dowiedziałam się, że to w Hebronie w 1986 roku powstał Hamas – organizacja uznawana za terrorystyczną. Poza tym jest to jedno z trzech miast na Zachodnim Brzegu, skąd pochodzi większość zamachowców samobójców. W maju 2003 trzech studentów hebrońskiej Politechniki przeprowadziło trzy niezależne ataki samobójcze. Trzy miesiące później lokalny kaznodzieja z meczetu zabił 23 osoby i ranił ponad 130 w zamachu bombowym na autobus w Jerozolimie, którym podróżowali ultra ortodoksyjni Żydzi.

 

Mur nienawiści

Moim celem w Hebronie było Stare Miasto. W lipcu 2017 roku zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, co wzbudziło oburzenie urzędników izraelskich, bo komitet ogłosił je palestyńskim dziedzictwem zamiast izraelskim lub żydowskim. Gdy tam zmierzałam, zaczepił mnie jeden z hebrończyków, który od razu przeobraził się w samozwańczego przewodnika opowiadającego o konflikcie palestyńsko-izraelskim i o stawianiu muru. Pokazał mi dwa miejsca, w których jest widoczny. I był to widok przejmujący.

Mur został postawiony bez poszanowania jakiejkolwiek przestrzeni i potrzeb mieszkańców. Ot, jakby spadł z nieba na chybił trafił. Rozdzielił dawnych sąsiadów, odciął ludzi od miejsc pracy, dał poczucie bycia więźniem we własnym mieście. Ale to nie wszystko. Palestyńczycy, którzy mieszkali w jego okolicy, zostali zmuszeni do wyprowadzki. Z tego powodu historyczne centrum Hebronu jest wymarłe. Nikt nie kluczy po wąskich uliczkach, nigdzie nie bawią się dzieci. Tylko wygłodniałe koty (jest ich multum!) od czasu do czasu staną Wam na drodze.

 

Przewodnik niemile widziany

Mój przewodnik był wielce uradowany, że mnie spotkał. Wypytywał, co robię i skąd jestem. Na potrzeby podróży jestem nauczycielką języków obcych ;). Stwierdziłam, że skoro on mnie wypytuje, to i ja zapytam, co robi i skąd ma czas tak zaczepiać turystów. Otóż żyje z tego, że właśnie ich zaczepia i oprowadza. A także… zaprasza do swojego domu. Oho – pomyślałam – to znaczy, że trzeba się go jak najszybciej pozbyć. Cenię sobie otwartość i serdeczność muzułmanów, chęć niesienia pomocy przybyszowi, ale nigdy nie wiem, czy jest to bezinteresowne. Z jednej strony nie chcę wychodzić na zamkniętego w sobie dzikusa, a z drugiej – chcę być niezależna i po prostu lubię chodzić sama.

Postanowiłam szybko go spławić. Weszłam do sklepu, bo zauważyłam w nim interesujące mnie poszewki na poduszki. Zostały zrobione przez kooperatywę kobiet z Hebronu, a ja lubię wspierać lokalne rzemiosło i lokalną społeczność. Były ładne, ale drogie. Cena 120 zł za poszewkę to naprawdę za dużo. Próbuję się targować, ale sprzedawczyni daje mi tylko symboliczny upust. Przy okazji szeptem pyta mnie, kim jest ten mężczyzna i czy zaproponował mi już wizytę w swoim domu. Odpowiadam, że na pewno do niego nie pójdę i dociekam, czy ona go zna. Powiedziała, że tak i żebym nigdzie z nim nie szła, bo będzie chciał „mieć ze mną seks”…

Idziemy w stronę meczetu Abrahama, do którego podobno nie-muzułmanie nie mają wstępu. Ale mój przewodnik twierdził inaczej. Przed bramkami bezpieczeństwa ustawiła się niemiecka wycieczka, więc do niej dołączam. Mój towarzysz też przechodzi przez kontrolę, a ja zamiast na terenie meczetu, znalazłam się po żydowskiej stronie. Korzystając ze zmiany otoczenia, dziękuję mojemu przewodnikowi, póki nie wyciągnął łapek po zapłatę. Tłumaczę, że nie chcę zabierać mu czasu i wolę zwiedzać sama. Zniósł to dzielnie.

 

Ojciec Abraham

Strona żydowska jest wymarła i zupełnie inna od arabskiej. Czysta i cicha, a poza tym obstawiona żołnierzami z karabinami. Tutaj widzę wielu turystów, których celem jest mauzoleum, czyli Grobowiec Patriarchów. Abraham wybrał wzgórze, na którym leży Hebron, jako miejsce pochówku dla swojej rodziny. Według miejscowej tradycji pochowani są tu Adam i Ewa, Abraham i Sara, Izaak i Rebeka oraz Jakub i Lea. 800 lat po Abrahamie w Hebronie koronował się król Izraela Dawid, który uczynił miasto swoją stolicą. Następnie przeniósł ją do Jerozolimy, a Hebron został jednym z czterech świętych miast Izraela. Społeczność żydowska została stąd wygnana przez krzyżowców w roku 1100, a powróciła w 1967, zakładając podmiejską dzielnicę Kiriat Arba w nawiązaniu do biblijnej nazwy Hebronu.

Wchodząc do mauzoleum po żydowskiej stronie, tak naprawdę znajduję się na terenie meczetu. Ale Żydzi urządzili sobie to miejsce na własną modłę. Groby widoczne są za kratami i mieszczą się w niszach zdobionych kaligrafią islamską. Za żelaznym drzwiami słychać modlitwę muzułmańską. Żydzi i Arabowie są tak blisko siebie, a jednocześnie tak daleko. I mimo że wyrastają z jednego pnia i czczą Abrahama równie gorliwie, to na pokój między nimi nie ma cienia nadziei. Poprzez swoich synów – Izaaka i Izmaela, Abraham jest ojcem zarówno Żydów, jak i Arabów. Po wypędzeniu z domu Izmaela i jego matki Bóg wyjawił kobiecie, że potomkowie jej syna staną się wielkim narodem wiecznie skłóconym z potomkami Izaaka. Proroctwo się wypełniło.



Grobowiec Patriarchów Hebron

 

1. Stare miasto w Hebronie – wyludnione, z zabitymi drzwiami i oknami.

 

2. Część arabska – bazar musi być!

 

3. Część żydowska – tu z kolei muszą być żołnierze z karabinami i flagowanie terytorium.

hebron część izraelska

Listopad 2017 r.

 

2 thoughts on “Hebron. Miasto murem podzielone

  • 23/01/2018 at 22:26
    Permalink

    Jeden z Twoich najlepszych wpisów. Doskonale napisane! Moje gratulacje.

    PS. Powiedz przyjacielowi, żeby nie bał się słowa ”Żydówka”. To nic obraźliwego ;-)

    Reply
    • 24/01/2018 at 12:51
      Permalink

      Tak, wpis wybitny :D. National Geographic czy inny Traveler powinni na klęczkach przyjść do mnie z prośbą o wydrukowanie.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.