Hasankeyf to starożytne miasto położone w południowo-wschodniej Turcji nad rzeką Tygrys. Niegdyś na tym terenie znajdowała się Mezopotamia i przez wieki krzyżowało się wiele kultur. W Hasankeyf odnaleziono ślady obecności sumeryjskiej, akadyjskiej, babilońskiej, medyjskiej, perskiej, rzymskiej i bizantyjskiej. Jego największą atrakcją były tysiące kamiennych jaskiń i grot, które datuje się na około VIII wieku p.n.e. Zachowały się również resztki kamiennego mostu z 1116 roku. Ale mimo to miastu groziła zagłada.
Według tureckich planów miało ono zostać zalane w związku z realizacją projektu GAP (Güneydoğu Anadolu Projesi – Projekt Południowo-Wschodniej Anatolii). Jego celem był zrównoważony rozwój tego regionu, uważanego za jeden z najbiedniejszych i najbardziej zacofanych gospodarczo w całej Turcji. Jednak wciąż trwał bój o wpisanie Hasankeyf na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zagłada groziła także kilku innym stanowiskom archeologicznym i wiązała się z przesiedleniem około czterdziestu wiosek.
AKTUALIZACJA: miasto zostało zalane. W kwietniu 2020 roku poziom wody sięgał 498,2 m, zakrywając całe Hasankeyf.
Cel projektu GAP
Projekt zakłada budowę dwudziestu dwóch zapór i dziewiętnastu elektrowni wodnych. Wytwarzając ogromne ilości prądu, przyczynią się do rozwoju przemysłu na tych terenach. Skromne plany stworzenia systemu irygacji na tym suchym z natury obszarze przeobraziły się w wielosektorową i długoterminową rewolucję wymierzoną w krajobraz i życie mieszkańców Anatolii.
GAP obejmuje swym zasięgiem 75 tys. km kwadratowych i podlega mu dziewięć prowincji położonych w odnogach Tygrysu i Eufratu. Ankara już teraz może niemal dowolnie regulować poziom wody w obu tych rzekach. A to wszystko za sprawą rozmiarów budowanych zapór, które im większe, tym więcej wody są w stanie zatrzymać.
Hasankeyf ofiarą polityki
Ale nie tylko o rozwój gospodarczy i podniesieniu poziomu życia lokalnej ludności w tym wszystkim chodzi. Nieoficjalne powody zalania tego terenu są dwa. Oba polityczne. Turcja chce opanować wodę z rzek na obszarze dawnej Mezopotamii, by móc podporządkować sobie Syrię i Irak. W razie potrzeby odetnie im dostęp do wody nawadniającej pola i uprawy. Oba kraje protestują przeciwko projektowi GAP już od kilku lat, ale Ankara z ich sprzeciwu nic sobie nie robi. Nie straszny jej nawet konflikt polityczny, który może przysporzyć jej wrogów w regionie.
Po drugie, w tamtejszych jaskiniach ukrywają się kurdyjscy separatyści i innego sposobu na ich unieszkodliwienie turecki rząd nie potrafi znaleźć. W sprytny sposób wytrąci im również z ręki argument o zaniedbywaniu przez siebie tych terenów i bezpośrednie przyczynienie się do nędzy Kurdów w południowo-wschodniej Anatolii.
Poniżej zdjęcia Hasankeyf przed zalaniem.