Josip Broz Tito urodził się na terenie dzisiejszej Chorwacji w Kumrovcu, a zmarł w słoweńskiej Lublanie. Ale jego szczątki spoczęły w Domu kwiatów w Belgradzie. Był i pozostaje kochany przez wielu. Jeśli tę miłość można do czegoś porównać, to chyba jedynie do statusu Fidela Castro na Kubie czy Józefa Piłsudskiego w Polsce. Od 1945 roku przez 35 lat władał Republiką Jugosławii, która w swoich granicach miała różnorodne religijnie, kulturowo i aspiracyjnie kraje. Jego rządy przyniosły pokój i boom gospodarczy, a śmierć zainicjowała drogę ku rozpadowi całego bloku.
Nie można opowiedzieć i zrozumieć historii współczesnych Bałkanów bez przywołania postaci Tito. Moje peregrynacje po tym regionie Europy rozpoczęłam od Belgradu, dawnej stolicy byłej Jugosławii, która stała się miejscem wiecznego spoczynku marszałka. Dotychczas nie miałam okazji odwiedzić wielu mauzoleów ważnych polityków lub bohaterów narodowych. W Ankarze nie starczyło mi czasu na wizytę w pompatycznym i monumentalnym grobowcu Atatürka. Na dobrą sprawę widziałam jedynie mauzoleum byłego prezydenta Autonomii Palestyńskiej – Jasira Arafata, w Ramallah. I choć nie mam wielkiego porównania, to myślę, że miejsce spoczynku Tito może należeć do najbardziej niezwykłych. A to dlatego że znajduje się w czymś na kształt… oranżerii.
Dobry wódz czy dyktator?
Josip Broz Tito jest jedną z najważniejszych postaci historii XX wieku i wypadałoby szerzej o nim napisać. Ale ubranie tego w formę syntetycznej pigułki jest niemożliwe. Spójrzcie tylko na hasło poświęcone Tito w Wikipedii. Dlatego skupię się tylko na najważniejszych faktach. W czasie II wojny światowej był członkiem partii komunistycznej i przywódcą wielkiej armii powstańczej. Wsławiła się ona wieloma zwycięskimi bitwami z Włochami i Niemcami oraz jej lokalnymi sprzymierzeńcami (np. Chorwatami i Serbami). Tito okazał się doskonałym wodzem i strategiem. Jego wojska odnosiły spektakularne sukcesy i stale rosły w siłę. Pod koniec wojny stanowiły już 800-tysięczną armię (dwukrotnie większą niż nasza Armia Krajowa!).
Po 1945 roku Tito dokonał rzeczy wręcz niemożliwej – w ramach nowego tworu politycznego – Jugosławii, na nowo połączył narody żywiące wobec siebie szczerą nienawiść. W pierwszych powojennych wyborach jego partia zdobyła 90% głosów, a on sam objął tekę premiera, szefa MSZ i wodza armii. Dość szybko i bezwzględnie stłumił ruchy nacjonalistyczne i zajął się odbudową kraju. Tito czuł się tak silny, że sprzeciwił się samemu Stalinowi. Jugosławia nigdy nie trafiła w orbitę wpływów ZSRR.
Do końca życia umiejętnie żonglował między blokiem państw komunistycznych a Zachodem, zapewniając obywatelom swobody i poziom życia niedostępne w żadnym państwie za „żelazną kurtyną”, w tym w Polsce. Starał się równomiernie dystrybuować inwestycje oraz posady w rządzie, wojsku i partii, tak by żaden kraj związkowy i żadna narodowość nie czuły się dyskryminowane. Jego postać była prawdziwym fenomenem, a gdy jej zabrakło, misternie ułożona układanka zaczęła się rozchodzić.
Takie pocztówki można kupić w sklepiku przy mauzoleum. Tito z Che Guevarą i podczas kąpieli słonecznych na chorwackich Wyspach Briońskich. Takich souvenirów z prezydentami Polski na pewno nie zdobędziecie :)
W drodze do mauzoleum
Do Domu kwiatów można bez problemu dostać się komunikacją miejską. Należy złapać trolejbus numer 41 kursujący z centrum miasta, ewentualnie ten z numerem 40, który ma swój przystanek przy ulicy Kneza Miloša, rozpoznawalnej z powodu ruin kompleksu rządowego zbombardowanego przez wojska NATO. Mauzoleum ma swój dedykowany przystanek zwany Kuća cveća (czyli dosłownie Dom kwiatów).
Ja zdecydowałam się na długi spacer z centrum aż do dzielnicy Dedinje, w której jest położony. Belgrad, nie ma co ukrywać, to dość nieładna stolica, więc taka piesza wędrówka nie wiązała się z wieloma zachwytami wizualnymi. Szłam głośnymi ulicami pełnymi samochodów, oglądałam socjalistyczne, szare bloki i pofabryczne pozostałości, ale po drodze miałam okazję odwiedzić dwa symbole miasta. Chodzi o stadiony piłkarskie Partizanu Belgrad i Crvenej Zvezdy. Choć oba kluby są od zawsze zaciekłymi wrogami, to mieszczą się niemal obok siebie.
Gdy będziecie powoli zbliżać się do Domu kwiatów, otoczenie zmieni się nie do poznania. Ja miałam wrażenie, że nagle teleportowałam się do jakiejś angielskiej dzielnicy klasy wyższej w Londynie. Najbliższą okolicę wypełniają piękne, śnieżnobiałe wille i dużo zieleni. Część z nich funkcjonuje jako siedziby ambasad (np. Korei Południowej i Chin), jest też rezydencja ambasadora Stanów Zjednoczonych. To zupełnie odmienny fragment zgrzebnego Belgradu, dedykowany dyplomatom i najlepiej sytuowanym mieszkańcom.
Droga do mauzoleum pozwala odkryć nieturystyczne zakątki Belgradu.
Tito w Domu kwiatów
Dom kwiatów jest obecnie częścią Muzeum Historii Jugosławii, ale został wybudowany przed jego powstaniem, w 1975 roku. A to oznacza, że powstał również przed śmiercią wodza w 1980 roku. Tito miał nieopodal swoją rezydencję, a Dom kwiatów funkcjonował jako jego ogród zimowy. Lubił w nim przesiadywać i oglądać panoramę Belgradu. W ostatnich miesiącach życia przywódca wyraził życzenie, aby pochowano go właśnie w tym miejscu. U jego boku spoczęła później jego czwarta żona, Jovanka. Kobieta przeżyła marszałka aż o 33 lata.
W latach 80. XX wieku do tego miejsca ustawiał się długi ogonek chętnych, którzy chcieli złożyć hołd marszałkowi. Nie wiem, jak to wygląda teraz w związku z modą na turystykę śladem Europy Wschodniej i komunizmu, ale kilka lat temu byłam jedną z czwórki odwiedzających. Miałam więc czas i potrzebny spokój, aby się zadumać, obejść grób Tito z każdej strony, a przede wszystkim przyjrzeć się temu miejscu. To bez wątpienia bardzo niecodzienny grobowiec, daleki od pompatycznych i betonowych konstrukcji dedykowanych innym wodzom.
Przywódca Jugosławii, którego wielu nazwie srogim dyktatorem, zażyczył sobie spocząć w okolicznościach nadających jego życiu pozór łagodności, dostojeństwa, umiłowania natury, a nawet pacyfizmu. W takim miejscu bardziej pasowałoby pochować św. Franciszka z Asyżu, a nie człowieka, którego bał się nawet Stalin. I może wiedział o tym sam Tito, ponieważ tak naprawdę nie spoczywa w tym wymuskanym marmurowym sarkofagu. Jego szczątki zostały pochowane w pobliskim ogrodzie kwiatowym.
- Wstęp do Domu kwiatów i Muzeum Historii Jugosławii wynosi 400 dinarów serbskich (ok. 14 zł).
- Czynne od 10 do 18 zimą i do 20 latem (w poniedziałki zamknięte)
Kwiecień 2011 r.