Szwajcaria – kraj gór i jezior, szczęśliwych krów na zielonych pastwiskach, nieskazitelnie czystego powietrza, zegarmistrzowskiej tradycji, czekolady, tysięcy bankierów i… niepojętej drożyzny. Szczególnie dla wizytatora z Polski, który na widok menu w restauracji lub paragonu w sklepie może dostać cenowej gorączki. Ale nie bójcie się, drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy, osławionej szwajcarskiej drożyzny – przynajmniej w Genewie. Miasto, jak tylko może, wychodzi turystom naprzeciw i można tam jechać bez obaw o niechybne bankructwo.
Genewa od lat jest w czołówce rankingu miast o najwyższym standardzie życia oraz tych najdroższych. Ale skąd w ogóle wzięło się to niesłychane bogactwo Szwajcarii, która uparcie broni się przed wstąpieniem do Unii Europejskiej, choć wszyscy przywitaliby ją z otwartymi ramionami? Wszystko sprowadza się do osławionych banków.
W kraju nie ma ani rozwiniętego przemysłu, ani przełomowej myśli technologicznej prócz otoczonego stosownym poważaniem rolnictwa. Jak głosi fama, we wspomnianych bankach przed II wojną światową wielu europejskich możnych i potentatów lokowało swoje oszczędności. Gdy wojenna zawierucha już minęła, okazało się, że mało kto po te pieniądze się zgłosił.
Na pomoc turystom
Dobra sytuacja ekonomiczna Szwajcarii wadzi nie tylko polskim kredytobiorcom, zgrzytającym zębami na widok rosnącego kursu franka szwajcarskiego, ale przede wszystkim mniej zamożnym turystom. Jednak polityka turystyczna władz Genewy pochyla się nad takimi biedakami jak ja i za to jej chwała.
Nie ma co narzekać na ceny w sklepach i restauracjach, tylko zwiedzać i cieszyć się, że osoby przylatujące na lotnisko w Genewie mogą pobrać w hali odbioru bagażu darmowy bilet 80-minutowy na wszystkie środki transportu w Genewie, łącznie z pociągiem z lotniska na Dworzec Cornavin.
Co więcej, rezydenci hoteli i hosteli w Genewie otrzymują darmową kartę turystyczną na komunikację miejską. Obejmuje też żółte łódeczki mouettes kursujące po Jeziorze Lemańskim, u nas znanym bardziej pod nazwą Genewskie. Dla nieszczęśników nie planujących noclegu w Genewie pozostają piesze wędrówki lub bliskie zapoznanie się z cenami biletów, które są… typowo szwajcarskie. To powinno stanowić synonim określenia „horrendalnie drogie”. 3,50 CHF – bilet godzinny, 8 CHF – bilet 9-godzinny, 10,60 CHF – całodobowy. Warto je nabyć, bo kontrole zdarzają się często, ale z drugiej strony kontrolerzy są jawni i oznakowani.
Z kolei wszyscy odwiedzający Genewę mogą wybrać się do 8 bezpłatnych muzeów (m.in. Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Historii Nauki, Muzeum Sztuki i Historii – chyba najlepsze z oferowanych) oraz Ogrodu Botanicznego.
Szwajcarski humanitaryzm…
Szwajcaria była i jest krajem stabilnym i godnym zaufania. Od 600 lat nie bierze udziału w żadnych konfliktach zbrojnych. Nie poprzestaje wyłącznie na pacyfistycznej postawie, lecz stanowi wzór działalności humanitarnej i ochrony praw mniejszości. To w Genewie przygarnięto reformatorów, hugenotów i uciekinierów politycznych na czele z Leninem.
To tu narodził się Czerwony Krzyż, który trzykrotnie zdobywał Pokojową Nagrodę Nobla, a w siedzibie ONZ w Genewie większość posiedzeń dotyczy praw człowieka. Nie dziwi więc fakt, że wielu imigrantów uważa Szwajcarię za współczesne Eldorado i postanawia się tu osiedlić. Sprzyja temu kosmopolityczność kraju, w którym formalnie obowiązują cztery języki urzędowe: francuski, niemiecki, włoski i retoromański. Choć na dobrą sprawę mało który Szwajcar zna je wszystkie. Za to dość powszechna, zwłaszcza w usługach i na dworcach, jest znajomość angielskiego.
…i wielokulturowość
Genewa jest modelowym przykładem szwajcarskiego multikulturalizmu, gdyż połowa mieszkańców legitymuje się zagranicznym obywatelstwem, a mimo to wszyscy żyją w symbiozie. Nierzadkim widokiem są mieszane pary oraz biali rodzice z zaadoptowanymi czarnoskórymi dziećmi. Miasto jest idealną destynacją dla chcących pracować w międzynarodowym środowisku: dla fizyków, matematyków i informatyków jest CERN, a dla reszty ONZ i wiele innych organizacji międzynarodowych, które mają tu swoją siedzibę.
Imigranci w Genewie niekiedy wyróżniają się strojem, jak w przypadku afrykańskich kobiet w kolonialnych, kolorowych sukniach i turbanach, ale absolutnie nie odstają jeśli chodzi o zatrudnienie. Nie spotkamy tu stoisk z kiczowatymi pamiątkami i nagabywania turystów jak w Rzymie czy Paryżu. Imigrantów jest dużo (głównie z Afryki i Azji Południowo-Wschodniej), ale widać, że coś tu robią, a nie liczą tylko na państwowe zasiłki.
Natrafimy na nich, gdy jadą na rowerze, samochodem, tramwajem lub autobusem, są ubrani nieformalnie lub elegancko, w drodze do lub z pracy, na spacerze lub w knajpie ze znajomymi. Dla mnie było to pozytywne zaskoczenie, zwłaszcza w porównaniu z Neapolem, gdzie przepaść między autochtonami i imigrantami, zwłaszcza z Afryki, jest uderzająca.
Osobliwości Genewy
Mimo że Genewa nie znajduje się na europejskim piedestale pod względem atrakcyjności turystycznej, jest bez wątpienia miastem ciekawym, relaksującym i o bogatej historii. Największą zaletą jest jej położenie i wspaniała okolica – widoczny Mont Blanc, Jezioro Lemańskie z dziesiątkami jachtów i łódeczek wypływającymi popołudniową porą, rozległe parki, mnóstwo zieleni, a do tego proekologiczna postawa mieszkańców. Bo że po europejskiej metropolii jeździ się rowerem, nie jest niczym niezwykłym.
Ale nigdzie indziej nie widziałam tylu osób na hulajnogach: dzieci, dorośli, panowie w garniturach – tylko pań w garsonkach brakowało. Genewa jest stworzona do poruszania się po niej na kółkach ze względu na dużą liczbę asfaltowych ścieżek rowerowych. Piesi też nie mogą narzekać, bo kultura kierowców jest godna podziwu. Pierwszy raz zdarzyło mi się, aby puszczało mnie na pasach Porsche, a za nim stały dwa kolejne.
Ekonomiczne pikniki
Inną ciekawostką, spotykaną również w pobliskiej Francji, są pikniki i kolacje spożywane w parkach. W tym największym, tuż nad Jeziorem Lemańskim, bez trudu można spotkać osoby niosące węgiel drzewny, grilla i produkty spożywcze na wspólną kolację ze znajomymi.
Oprócz waloru towarzyskiego, jest to zapewne również forma oszczędności, bo posiłki w restauracjach są… szwajcarskie (czytaj: horrendalnie drogie). I pomyśleć, że w Polsce jeszcze do niedawna był zakaz siadania na trawie w parkach. Zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych obowiązuje u nas niezmiennie, podczas gdy w reszcie Europy picie na świeżym powietrzu i chodzenie z piwem po ulicy jest codziennością.
Nietypowe podsumowanie
Mój znajomy przeczytał tę notkę i wydał wyrok: szkolnie, sztampowo, bez pazura. Dlaczego ja tak gloryfikuję Genewę i nie przedstawiam jej ciemnej, wstydliwej strony? Odpowiedź jest prosta: dla mnie jest bez wad. Nie ma tu psich kup (wszyscy solidarnie je zbierają), nie ma żebraków, pijaków i złodziei. Mimo że to kanton francuski, Ordnung musi być. Sama nie jestem fanką miast niemal pod linijkę, uporządkowanych, bogatych i sterylnych. Ale Genewa ma mój głos.
Listę genewskich ciekawostek turystycznych opisałam tu.
Sierpień 2013 r.