Azja nadgryziona – wrażenia z Tajlandii i Kambodży

Azja nadgryziona – wrażenia z Tajlandii i Kambodży

Azja Południowa-Wschodnia od lat cieszy się niesłabnącą, ale w pełni zasłużoną popularnością. Egzotyczne wyspy, dzika przyroda, pyszne jedzenie, świeże owoce, przyjaźni ludzie i fantastyczne zabytki. Jest tam w miarę bezpiecznie, ale przede wszystkim tanio. No i mnóstwo turystów. Backpackerzy wybierają ten kierunek na swoją pierwszą podróż z plecakiem. Bogaty Zachód stawia kolejne betonowe hotele na rajskich wyspach. Dlatego przez lata wzbraniałam się, aby odwiedzić ten region świata, bo przecież wszyscy tam jeżdżą.

 

Ale w końcu się przełamałam, w czym pomogły mi tanie bilety w porównaniu do innych dalekich krajów oraz konflikt na Bliskim Wschodzie, który wymiótł z mojej podróżniczej listy większość wymarzonych destynacji. Kupiłam więc bilet do Bangkoku – miasta, które codziennie przygarnia tysiące wymęczonych długim lotem podróżnych, atakowanych po wyjściu z klimatyzowanego samolotu przez nieznośny upał. W ciągu trzech tygodni (niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że co chwilę spotykacie turystów, którzy w Azji Południowo-Wschodniej spędzają co najmniej miesiąc, a nierzadko trzy) postanowiłam odwiedzić Tajlandię i Kambodżę. Pierwsze, luźne i ogólne wrażenia z tej podróży przedstawiam poniżej. Mam nadzieję, że okażą się pomocne dla tych, którzy jeszcze nie postawili stopy na tym skrawku świata.

 

Komfortowo

To była moja pierwsza podróż, w czasie której było mi tak dobrze i komfortowo. Byłam zawsze najedzona, spałam z reguły w miłych i czystych miejscach (choć oczywiście zdarzały się też super nory), tylko raz rozwijałam śpiwór ze względu na niezbyt czystą pościel, nikt mnie nie zaczepiał, a o próbach rabunku, oszustw i kantów też można zapomnieć. Jedyny dyskomfort był związany z dużą liczbą bezpańskich psów biegających po ulicach, zwłaszcza w Kambodży.

 

Tanio

Wszystkie wspomniane wyżej superlatywy wynikały stąd, że ten region świata jest naprawdę tani. Obiad za 4-6 zł, jednoosobowe noclegi w hotelach za 32-50 zł i to przy dolarze na poziomie 4 zł. Jedynie ceny przejazdów w Kambodży były nieco na wyrost, biorąc pod uwagę komfort i punktualność. Więcej o cenach w Azji przeczytacie tu.

 

Owocowo

Owoce – świeże, słodkie i bez porównania lepsze od tych dostępnych w Polsce – były do kupienia na ulicy. Już obrane i pokrojone w cenie 3-4 zł. Nawet w supermarketach tyle nie kosztowały i były rzadziej dostępne. W restauracjach z lubością zamawiałam sałatki owocowe złożone z 4-5 owoców (np. ananas, papaja, mango, pitaja, jabłko, banan, winogrona) za 6-8 zł. Objadłam się papai, mango i ananasa za wszystkie czasy. Dla mnie, jako weganki, dostęp do owoców to podstawa. Za to warzywa były drogie i dość skąpo serwowane w restauracyjnych daniach.

 

Egzotycznie

Zarówno w Kambodży, jak i w Tajlandii nic przykrego ani niebezpiecznego się mi nie przydarzyło oprócz pogryzienia przez muchy piaskowe na plaży w Koh Mak (nie miałam o nich pojęcia), jaszczurek biegających po ścianach pokoi (ale tutaj bez paniki, nie boję się), wielkich robali oraz węży w dżungli, na które na szczęście nie trafiłam. Po tej podróży przekonałam się, że nie jestem żadną Tarzan girl, a dżungle, robale oraz inne obrzydlistwa to nie dla mnie.

Ale wiem też, że po pewnym czasie można się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Pod koniec wyjazdu, gdy znalazłam w łazience wielką, grubą i zdechłą stonogę, przyjrzałam się jej tylko z bliska, by sprawdzić, czy faktycznie się nie rusza. I zostawiłam ją w tym samym miejscu, w którym leżała, zamiast przy akompaniamencie krzyków z obrzydzeniem wrzucić ją do śmietnika. Po prostu taki klimat. Różne żywe niespodzianki mogą się trafić nie tylko w łazience.

 

Smacznie

Pierwszy raz miałam możliwość zobaczenia, czym jest słynny, azjatycki nocny market. Przewagą Europy nad egzotycznymi krajami jest to, że u nas robi się później ciemno. W Azji nawet w czasie tamtejszego lata słońce zachodzi zdecydowanie za wcześnie. A wtedy boczne uliczki i place zapełniają się wózkowymi restauracyjkami, które potrafią wyczarować mimo ograniczonej ilości sprzętów i miejsca same przysmaki.

Niestety w niewielu z nich można dogadać się po angielsku, menu też zazwyczaj jest (o ile w ogóle je wywieszono) napisane w lokalnym języku. Pozostaje więc wskazanie palcem tego, na co ma się ochotę lub poproszenie o to, co akurat zamówił klient przed nami. Na nocnych marketach zjecie najtaniej i absolutnie lokalnie. Higiena jest w standardzie dalekim od europejskiego, ale ja żadnych perturbacji żołądkowych nie miałam. Wiele z tych wózkowych restauracyjek jest też obecnych na ulicach w ciągu dnia, a rankiem można w nich kupić jajko sadzone i torebkę ryżu na śniadanie.

 

Odmiennie

Stolice Tajlandii i Kambodży są od siebie tak odmienne, jak oba kraje. Bangkok jest betonowy, zakorkowany, mało egzotyczny i rozczarowujący, za to Phnom Penh to kwintesencja Azji. Jestem nim zachwycona. Głośno, niemożliwie gorąco, ciasno, brudno, ale i miejscami nowocześnie. Świetne miasto. Polecam koniecznie, jeśli ktoś się waha, czy je odwiedzić. Ponadto Kambodża chyba podobała się mi bardziej niż Tajlandia. Ale nie dlatego, że jest ładniejsza lub ma więcej zabytków, tylko ze względu na to, że była większym wyzwaniem podróżniczym.

Moje początki w Kambodży nie były jednak łatwe i sympatia przyszła dopiero z czasem. Najpierw zmagania na granicy i konieczność zapłaty za wizę 37$ zamiast 30$ – jak urzędnicy nie upodlą Was długim czekaniem, to zedrą z Was kasę. Potem ulewa i oczekiwanie na dalszy transport w jakiejś przydrożnej knajpie, gdzie musiałam odganiać się od komarów i bezpańskich psów. Opóźnienia busów i autokarów oraz wyższe ceny dla turystów to codzienność w Kambodży. Za to Tajlandia wszystkich traktuje tak samo i nie ma w niej miejsca na kanty.

 

Radośnie

W obu krajach ludzie są przyjaźni, uśmiechnięci i pomocni. Jeszcze nigdy tak dużo się nie uśmiechałam, odwzajemniając uśmiech innych lub po prostu reagując na czyjeś pojawienie się. Uwaga – Minister Zdrowia ostrzega. Po powrocie do Polski gwarantowana depresja związana z tutejszym ponuractwem i brakiem życzliwości.

 

Gorąco

Bardzo, bardzo gorąco. Duszno i wilgotno, zwłaszcza w Phnom Penh i w kompleksie Angkor. Pociłam się niemożliwie nawet tuż po wyjściu spod zimnego prysznica (zresztą w hotelach zazwyczaj nie ma ciepłej wody). Temperatury naprawdę mnie w pewnym momencie dobijały i miałam już dość tych upałów.

 

Refleksyjnie

W czasie wyjazdu lokalna bieda co prawda nie rzucała się mi w oczy i nie działała przygnębiająco, ale poczułam się naprawdę uprzywilejowana, że ja mogę wyjechać na wakacje. I to za granicę, tak naprawdę gdziekolwiek chcę, podczas gdy ogromny odsetek ludności tego globu spędzi całe życie nie ruszając się nawet ze swojej wioski. Takie odczucia budziły się we mnie zwłaszcza w Kambodży, która została dotkliwie poturbowana przez rewolucję komunistyczną Czerwonych Khmerów.

Niejednokrotnie byłam zaczepiana przez pracowników pensjonatów i knajpek, którzy pytali mnie, jak długie są moje wakacje. Po czym ze smutkiem stwierdzali, że oni nigdzie wyjechać nie mogą, bo ich na to nie stać i nie tak łatwo uzyskać odpowiednią wizę. Dla Khmerów każdy turysta zarabia 2-3 tys. $, nieważne skąd pochodzi. Mocno się zdziwili, gdy powiedziałam o swoich zarobkach, którym do tej kwoty bardzo daleko.

Z kolei gdy byłam na wyspie Koh Rong i jadłam obiad, to dzieciaki rodziców pracujących w moim pensjonacie oglądały wspólnie bajkę. Skupione wokół jednego stołu i zastygłe niczym marmurowe rzeźby wpatrywały się w telewizor zawieszony na ścianie. W pewnej chwili się odwróciłam i zobaczyłam, że tę samą bajkę przez płot oglądają dzieci mieszkające naprzeciwko. One telewizora nie mają. Podróże otwierają oczy i pokazują, że my, Polacy, Europejczycy, ludzie świata zachodniego jesteśmy wielkimi szczęściarzami i że dostatnio żyjemy, choć często tak o sobie nie myślimy. Co prawda nie wszyscy dojdą do takich wniosków, bo wymaga to odrobiny wrażliwości i refleksji, ale ja po moim pobycie w Tajlandii i Kambodży zupełnie inaczej patrzę na swoje życie.

 bangkok ulica

Tajlandia świątynia

 

plaża na Koh Rong

autobus w bangkoku

 

Wrażenia, doświadczenia i wspomnienia są bezcenne, jak głosi reklama pewnej karty płatniczej, a za resztę (łącznie z przelotem, ubezpieczeniem podróżnym i pamiątkami) zapłaciłam tyle:

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.