Amsterdam. Najbogatsze miasto świata

Amsterdam. Najbogatsze miasto świata

Dziś jednymi z najbogatszych miast świata są pewnie Liechtenstein, Oslo czy Zurych. Ale mi chodzi o takie, które było niegdyś prawdziwym hegemonem i zdominowało wiele dziedzin życia. Właśnie taką rolę pełnił Amsterdam w latach 1600-1800.

 

Amsterdam stanowił wówczas centrum zachodniego świata. Miał potężną flotę handlową, dzięki czemu zdominował żeglugę i sprowadzał najbardziej pożądane kolonialne towary. W mieście powstał pierwszy na kontynencie bank kapitalistyczny, przez co Holandia stała się bankierem Europy. Lokalni malarze tworzyli wspaniałe obrazy, dając podwaliny tak cenionemu po dziś dzień malarstwu holenderskiemu. Stolica Republiki, świetnie prosperując pod względem społecznym, kulturalnym i gospodarczym, przyciągała tysiące imigrantów. Przybywali tu z Niemiec, Europy Wschodniej, Skandynawii, Francji, Hiszpanii czy Portugalii. Przyciągała ich nie tylko możliwość zarobku, ale też wolności i swobody osobiste.

Słynni filozofowie – John Lock i Kartezjusz – publikowali tu swoje traktaty filozoficzne. W ich ojczyznach było to niemożliwe, a nawet zagrożone karą więzienia. Holandia była protestancką i mieszczańską wysepką na tle wielkich europejskich monarchii, w których ogromną władzę dzierżył również Kościół katolicki. Jednak wszystko, co dobre, kiedyś musi się skończyć. Amsterdam stracił swoją pozycję w 1795 roku wraz z początkiem francuskiej okupacji. Dodatkowo w 1799 roku zbankrutowała Zjednoczona Kompania Wschodnioindyjska, która w największej mierze odpowiadała za rozwój i bogactwo Niderlandów. O tym, co działo się przez dwa wieki holenderskiej dominacji, piszę w szczegółach poniżej.

 

Amsterdam – życie społeczne

Mimo licznych wojen siedemnaste stulecie należy do najlepszych okresów w historii Holandii i określa się je mianem Złotego Wieku. Republika była na tle reszty Europy absolutnie wyjątkowa – wyróżniały ją czyste miasta, wygodne i duże domy oraz majętne społeczeństwo, którego filar stanowiło mieszczaństwo. Krajową zamożność zapewniało przede wszystkim rybołówstwo i handel morski, a w dalszej kolejności rolnictwo, przemysł i usługi bankowe. Holandia miała najnowocześniej zorganizowany system finansów, a na kontynencie słynęła nie tylko z hodowli tulipanów i ceramiki z Delft, ale także ze względu na szlifowanie brylantów, wyrób luster i soczewek oraz cenione holenderskie płótna.

Bogactwo nie objawiało się wyłącznie w sferze materialnej, ale także kulturowej – wielu Holendrów znało obce kraje i języki. Poziom analfabetyzmu był bardzo niski, m.in. dzięki istnieniu licznych szkółek przy kościołach kalwińskich, a naukę można było pobierać bez względu na pozycję społeczną. W pierwszej połowie XVII wieku w Holandii działało 6 uniwersytetów przy zaledwie dwumilionowej populacji – cztery z nich istnieją do dziś. Kraj był też potentatem drukarstwa i stał na straży wolności słowa – drukowano w nim więcej książek niż w całej Europie, a często były to publikacje zakazane w innych krajach.

 

Rozkwit malarstwa

W Złotym Wieku powstało w Holandii aż 3 mln obrazów. Nie tylko bogate mieszczaństwo, ale też mniej zamożni mieszkańcy Republiki decydowali się na ich zakup, traktując je jako lokatę kapitału. Brakowało gruntów ornych pod inwestycję, więc pieniądze lokowano właśnie w obrazach. W kraju praktycznie nie istniał mecenat kościelny, dworski i magnacki ze względu na cechy ustroju politycznego. Prym wiódł mecenat mieszczański i w związku z tym tematyka dzieł również była na wskroś mieszczańska. Lubowano się w pejzażach, portretach, scenach obyczajowych i martwych naturach. Purytańscy Holendrzy odrzucali tak popularne w innych krajach malarstwo historyczne, alegoryczne i o treści mitologicznej.

Popyt na obrazy był tak duży jak podaż, dlatego między malarzami istniała duża konkurencja i musieli wyspecjalizować się w różnych rodzajach malarskich, np. twórcy widoków miejskich, wnętrz kościelnych, martwych natur z kwiatami lub z jedzeniem, maryniści, animaliści, malarze scen z karczmy chłopskiej, na ślizgawce lub na festynach ludowych. Za specjalizacją szła też odpowiednia wiedza, więc maryniści świetnie znali się na typach statków i ich konstrukcji, a animaliści mieli zgłębione tajniki anatomii zwierząt. Wśród najbardziej znanych mistrzów pędzla należy wymienić Rembrandta, Halsa, Vermeera, Van Goyena czy Steena.

 

W poszukiwaniu przypraw

Pod koniec XVII wieku dziewięciu holenderskich kupców założyło kompanię nazwaną „Compagnie van Verre”. Jej celem było przygotowanie dziewiczej wyprawy do Azji w celu zdobycia ton przypraw, na których mieli zbić majątek. Pieprz, gałka muszkatołowa czy cynamon były w tamtym czasie produktami luksusowymi i płacono za nie horrendalne sumy. Do dziś w języku niderlandzkim mówi się peperduur – „drogie jak pieprz”. Wyprawa zakończyła się sukcesem, więc postanowiono iść za ciosem i zorganizować całą flotę, co jednak nie było tanim przedsięwzięciem. Dodatkowo należało działać wspólnie, by przeciwstawić się portugalskiej konkurencji.

Tym sposobem w 1602 roku powołano do życia Zjednoczoną Kompanię Wschodnioindyjską (VOC), w skład której wchodziło sześć izb, reprezentujących miasta z prowincji Holandia i Zelandia. Amsterdamska izba miała pozycję o wiele silniejszą niż pozostałe i pokrywała połowę kosztów funkcjonowania całej organizacji. Statki kompanii dobijały do nieznanych zakątków Azji, jej szefostwo obradowało w imponującym gmachu w centrum Amsterdamu, a holenderska klasa średnia kupowała jej akcje, by dobrze na nich zarobić.

 

Handlowa potęga

Wiara w to, że handel z dalekimi krajami przyniesie majątek, była ogromna. Warto podkreślić, że był to pierwszy taki przypadek w dziejach świata, że władze przedsiębiorstwa poprzez sprzedaż akcji postanowiły zgromadzić kapitał potrzebny na ryzykowną działalność. Zjednoczona Kompania Wschodnioindyjska odegrała kluczową rolę w historii Holandii. Bez niej nie byłoby późniejszych Indii Holenderskich i skomplikowanych stosunków z Indonezją.

Początkowo skromne VOC, mające skupiać się wyłącznie na dobrowolnym handlu z tubylcami, sięgało po coraz ostrzejsze środki. Nie tylko w walce z portugalskimi, angielskimi czy hiszpańskimi konkurentami, ale także wobec swoich „dostawców”. Poszerzała się także skala handlu – z Indii przywożono już nie tylko przyprawy, ale i kawę, herbatę czy opium. Wszystkie te produkty trafiały do Amsterdamu, co umacniało gospodarczą i polityczną pozycję miasta.

Niemniej holenderski system kolonialny różnił się od systemów stworzonych przez innych kolonizatorów. Oparty był na współpracy i lojalności lokalnych władców, a nie na bezpośrednim podporządkowaniu się kolonii królowi,. Wszak w Holandii żadnego króla nie było. Poza tym kolonizacji holenderskiej towarzyszyła tolerancja religijna. Nie wprowadzano na siłę chrześcijaństwa, bo nie stanowiło ono obowiązującej religii. Istotny był również aspekt wielonarodowy. Ze względu na niedostateczną liczbę Holendrów skłonnych do wyjazdu do kolonii, korzystano z ochotników innych narodowości, np. Niemców, Francuzów, Skandynawów, Szwajcarów, Żydów i Polaków.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.