Życzenia na nową dekadę

Życzenia na nową dekadę

Nie będę pisać podsumowań, gdzie byłam i co zobaczyłam w roku 2019 i jakie mam plany na nowy rok. Chcę Wam przedstawić czego sobie życzę nie tyle w 2020 roku, co w nowej dekadzie. Dla mnie będzie ona stała przede wszystkim pod znakiem ekologii i dbania o naszą planetę.

 

Mniej plastiku

W 2019 roku znalazłam się na Wyspie Wielkanocnej, miejscu na końcu świata. To druga na świecie najbardziej oddalona od innych wysp i lądów zamieszkana wyspa. Znajduje się na niej tylko jedna piaszczysta plaża i być może tu należy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie wchłonęła ją masowa turystyka. Gdy stanęłam na plaży Anakena, zaczęłam przyglądać się jasnemu piaskowi. Zawierał w sobie niebieskie drobinki – drobinki, które były kawałkami plastiku.

Nasze cywilizacyjne śmieci dotarły nawet na koniec świata. W Europie możemy pomarzyć o kąpieli w czystych akwenach. Z badań naukowców wynika, że Morze Śródziemne jest najbardziej zanieczyszczonym morzem w Europie. Zawiera ścieki, rtęć, ołów i chemikalia rolnicze, które są podgrzewane w jego ciepłych wodach. Do tego, co roku do Morza Śródziemnego trafia dwieście tysięcy ton plastiku, co stanowi ponad 60% wszystkich śmieci znalezionych na dnie mórz. Jeśli chodzi o zanieczyszczenie oceanów, najgorzej wypada Północny Pacyfik. Szacuje się, że zawiera około dwóch trylionów kawałków plastiku, stanowiących jedną trzecią całkowitej ilości plastiku znalezionego w oceanie. Za najczystszy ocean uznaje się Południowy Atlantyk z 297 miliardami kawałków plastiku.

Jak zamierzam wpłynąć na niwelowanie plastiku w nowej dekadzie? Od wielu lat chodzę z własną torbą na zakupy, w ostatnich tygodniach przestałam pobierać foliówki z supermarketów. Te, które mam w domu, używam wielokrotne. Zastanawiam się też nad instalacją filtrów w domu, które oczyszczają i mineralizują kranówkę. Pozbycie się plastikowych butelek byłoby moim wielkim sukcesem.

 

Egipt indywidualnie

Jedyny kraj, o którym wspominam w kontekście podróżowania. Na takie wyróżnienie zasłużył sobie poprzez fakt, że bardzo chciałabym go zwiedzić, ale… nie mam jak. Podróż na własną rękę odpada, bo Egipt jest dość niebezpieczny i poza tym nie ma dobrze rozwiniętych połączeń autokarowych. Kursy są rzadkie i jako pasażerów preferuje się miejscowych. Dla turystów w wypchanych busach może nie starczyć miejsca. Wypożyczenie własnego samochodu? Jeśli chcecie poczuć się jak na trasie rajdu Dakar, to bardzo proszę. Drogi są naprawdę fatalne i trzeba być doświadczonym, egipskim kierowcą, aby móc bezpiecznie po nich jeździć.

Inną opcją jest wycieczka objazdowa z biurem podróży, na jaką się nawet kiedyś napaliłam. Ale doczytałam, że przewodnikiem nie jest polski pilot, a Egipcjanin. Więc płaci się zdecydowanie więcej niż za egipskie biuro podróży, a efekt jest podobny. Zawiozą Was do Doliny Królowych (mniejszej i zdecydowanie nie tak ważnej historycznie) zamiast do Doliny Królów. O długich postojach w fabrykach alabastru nie wspominając. Poza tym, jak to na zorganizowanej wycieczce – szybko, szybko, bo plan napięty. Nie posiedzimy więc pod piramidami lub nad brzegiem Nilu.

 

Zmierzch city breaks

Ostatnio trafiłam na wpis pewnej blogerki, która podsumowywała 2019 rok. Pisząc go, była w miejscu, które nawiedził niespotykany o tej porze roku orkan. Zastanawiała się, jak sama może wpłynąć na zahamowanie globalnego ocieplenia i nie znalazła odpowiedzi. Ja ją znam i dotyczy to całej społeczności podróżników i blogerów podróżniczych. Przestańmy promować i jeździć na tzw. city breaks, czyli trzy-czterodniowe wyjazdy do Europy. Drugim, obok paliw kopalnianych, największym zagrożeniem dla Ziemi jest gęstniejąca siatka połączeń lotniczych i bardzo tanie bilety. Ostatnio złapałam się za głowę, czytając, że LOT otworzył trasę do Waszyngtonu. Po co?

Na moim blogu nigdy nie znajdziecie przewodników w stylu „2 dni w Barcelonie – co zobaczyć?”, „Romantyczny weekend w Paryżu” lub “Neapol w pigułce – szybko i tanio”. Celem tego bloga jest promowanie świadomego podróżowania, a nie odhaczanie kolejnych krajów. Zwiedzając świat, nie chodzi o to, aby zobaczyć jak najwięcej miejsc. Naszym celem powinno być poznanie ich kultury, zrozumienie kontekstu historycznego i społecznego. Tego się nie da zrobić w dwa lub trzy dni, odwiedzając tylko stolicę.

Zdaję sobie sprawę, że nie każdego stać na długie, ponad dwutygodniowe wyjazdy. Nie każdy szef patrzy też przychylnym okiem na fana podróży. A powinien, bo wypoczęty i szczęśliwy pracownik jest bardziej produktywny ;). Lepiej odkładać miesiącami na wymarzoną podróż, czasem siedząc przez rok w domu, ale pojechać w dane miejsce na dłużej. Zachłanne zaliczanie krajów nie ma większego sensu. Ja nie mogę pochwalić się tym, że zwiedziłam całą Europę i jakoś mi z tego powodu nie żal. Nie ciągnie mnie np. do krajów bałtyckich, a są przecież tak blisko i można za jednym razem zaliczyć od razu trzy. Moim kluczem w dobieraniu kierunków są osobiste zainteresowania i małe „natchnienia” (obejrzany film, przeczytana książka, zobaczone zdjęcie), a nie promocje Rynaira.

Na zdjęciu mój plecak w podróży pociągiem ze Shkoder do Tirany.

 

Prawdziwy pogram podróżniczy

Życzenie dość zaskakujące, skoro na YouTube możemy oglądać vlogi podróżnicze, coraz częściej robione na wysokim poziomie i nagrywane w niemal każdym zakątku świata. Właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Są i przygłupy rzucające co chwila mięsem, których jedynym celem jest dojechanie jak najdalej, najlepiej za darmo. Zdarzają się filmiki ze szczyptą humoru oraz takie, które przemycają wartościowe treści. Ale wszystkie mają tę samą skazę.

Prędzej czy później na kanałach tych twórców pojawi się filmik sponsorowany. Podróż do „miejsca ich marzeń”, w którym wszystko ich zachwyciło. A ja nie chcę oglądać kadrów z dobrze wyprofilowanych i zaplanowanych wakacji, w których nie może pójść coś nie tak, bo sponsor się obrazi. W których nie ma miejsca na narzekania, słabe strony i rozczarowania. To jedna strona medalu.

Moim drugim zarzutem jest to, że twórcom internetowym wciąż brakuje pogłębionej wiedzy o odwiedzanych miejscach poza tym, co na szybko przeczytają w Wikipedii. A mnie się marzą odcinki nieoczywiste – o sztuce danego regionu, o wierzeniach religijnych, o sytuacji kobiet, o tym, jak wygląda edukacja, ślub, pogrzeb. A takiego tematu nie przedstawi się, nie znając lokalnego języka i przebywając w danym kraju przez trzy tygodnie. A więc kilku prowadzących? Czemu nie!

 

Docenianie niezależnych blogerów

Od kilku lat wieszczy się upadek blogów, nie tylko tych podróżniczych. Moim zdaniem tak szybko to nie nastanie, zwłaszcza że najpopularniejsze blogi stanowią całkiem przyzwoite źródło zarobku. A bierze się ono ze współpracy z agencjami turystycznymi, hotelami i restauracjami, które blogerowi sponsorują nowe wyjazdy. Dawno, dawno temu, u podstaw blogosfery legła niezależność. Bloger chciał pisać szczerze i otwarcie o tym, co go porusza i drażni.

Kto kiedykolwiek prowadził jakąś stronę wie, że ta niewinna pisanina jest bardzo kosztowna. Kosztuje nie tylko hosting, domena i rozwój strony (czasem konieczne jest wsparcie webdevelopera). Najbardziej cenny jest czas, który tracimy na pisanie bloga i obróbkę zdjęć. Więc wcale się nie dziwię, że osoby, które wkładają w to masę pracy i wolnego czasu, zapragnęły na tym zarabiać.

Rozumiem tę postawę, ale mnie nie interesują płatne lub barterowe współprace czy reklamy. Z dwóch względów. Po pierwsze, ponieważ cenię sobie niezależność, a takie poczucie daje mi normalna, zarobkowa praca. Co zarobię, to wydam na podróż tam, gdzie chcę, a nie gdzie wyśle mnie organizacja turystyczna czy sponsor. I napiszę o tym relację za rok, a nie w ciągu tygodnia. Po drugie, hobby, jakim jest dla mnie pisanie bloga, gdyby przerodziło się w regularną pracę, przestałoby być odskocznią, jaką jest teraz. Zamieniłoby się w przymus, tak jak wstawanie o 7 rano i spędzanie w biurze 8 godzin.

Bardziej od tych popularnych blogerów, którzy stali się marką samą w sobie, lubię odwiedzać małe blogi, nierzadko nie tak ładne jak ich bardziej znana konkurencja. Ale wiem, że znajdę na nich ciekawsze, mniej banalne treści, które są pisane z pasji. Trzymam kciuki za takich twórców i mam nadzieję, że jak najdłużej wystarczy im zapału, aby prowadzili swoje strony. Jest z nimi trochę tak, jak z wielkimi hipermarketami i małymi osiedlowymi sklepikami.

 

4 thoughts on “Życzenia na nową dekadę

  • 08/01/2020 at 16:54
    Permalink

    A ja Ci życzę, żeby Ci się jeszcze długo, długo chciało. Pozdrawiam. Wierna czytelniczka.

    Reply
    • 08/01/2020 at 19:53
      Permalink

      Och! Dziękuję bardzo za te wszystkie wizyty!

      Reply
  • 09/01/2020 at 20:42
    Permalink

    Ja bym tego Egiptu na Twoim miejscu nie przekreślał, gdyż wyjazd indywidualny jest jak najbardziej możliwy i wcale nie musi być niebezpieczny. Co prawda są miejsca, w które lepiej się nie zapuszczać, np. oazy na Pustyni Libijskiej i Synaj, ale Kair, Luksor i Assuan są całkiem realną i bezpieczną opcją. No i zdecydowanie polecam podróż do powyższych miast pociągiem. Widoki z okien są niezapomniane!
    Jak zawsze pozdrawiam serdecznie!

    Reply
    • 09/01/2020 at 23:58
      Permalink

      Egiptu bynajmniej nie skreślam, tylko szukam najlepszej opcji na jego bezpieczne zwiedzanie. Pociąg to jest myśl! Nie miałam pojęcia, że sieć kolejowa jest tak rozwinięta. Dziękuję za radę. I życzę bezpiecznych podróży w nowym roku :)

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.