Lublin da się lubić

lublin

W tym roku postanowiłam wyruszyć na kilka weekendowych wycieczek do polskich miast, w których nigdy nie byłam. To trochę wstyd jeździć na drugi koniec świata, a nie znać dobrze własnego kraju. Na pierwszy ogień wybrałam Lublin – miasto z pozoru mało turystyczne i leżące na peryferiach masowego zainteresowania.

 

Główną motywacją, aby do niego pojechać, była turystyka teatralna, czyli chęć obejrzenia spektaklu Sen nocy letniej w Teatrze im. Juliusza Osterwy. Przy okazji cieszyłam się, że poznam miasto, o którym wiem tak mało, a które przecież leży zaledwie dwie i pół godziny drogi z Warszawy. Do tej pory kojarzyło się mi przede wszystkim z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim i z dawnym obozem na Majdanku. Okazało się, że ma dużo więcej do zaoferowania. Dodatkowo jest przyjazne turystom ze względu na wzorowe oznaczenie ważnych miejsc i trzy możliwe szlaki zwiedzania miasta – Szlak Znanych Lublinian, Szlak Zabytków Architektury oraz Szlak Wielokulturowy.

 

Klimat

Lublin niby leży w Polsce, ale ta Polska jest zupełnie inna od tej warszawskiej. Skromniejsza, wolniejsza i bardziej swojska, co absolutnie nie jest zarzutem. W czasie spektaklu w teatrze, gdybym była chętna, mogłabym od razu złapać kontakt z osobami siedzącymi obok, bo otwartość ludzi jest bardzo widoczna. Tu nikt nikogo nie udaje i na nikogo się nie kreuje. Poza tym klimat miasta trąci myszką i nostalgią, ale ma to swój niewątpliwy urok. Po ulicach jeżdżą trolejbusy (pierwszy raz nim jechałam!), a wśród znanych sieciówek odzieżowych znajdzie się i Pewex.

W czasie spaceru w Ogrodzie Saskim byłam świadkiem zabawnej sceny. Wnuczek z babcią idą przede mną, a chłopiec gnany ciekawością wchodzi we wszystkie zarośla i ogląda każde drzewo. Babcia prosi, aby się tam nie zapuszczał. Na co wnuczek, jak to każde dziecko, pyta dociekliwie: „A dlaczego?”. Starsza pani odpowiada: „A bo ugryzie cię jakiś robak i po co ci to?”. Żadnych krzyków i gróźb, tylko przejaw kreatywności ze strony babci. Niestety chłopiec nie został przekonany i odpowiedział: „Acha, na pewno. Może jeszcze tarantula!”. Ubawiła mnie ta wymiana zdań.

Jak przystało na miasto uniwersyteckie, Lublin jest wypełniony młodymi ludźmi, którzy wieczorami bawią się w klubach przy głównej arterii miasta – Krakowskim Przedmieściu. Dopiero wtedy można dostrzec, ile knajpek i barów jest tam poukrywanych. Miałam nawet wrażenie, że to miasto nigdy nie zasypia, słysząc o 4 nad ranem jakieś zaokienne pijackie harce. Dzięki otwarciu lotniska Lublin jest też odwiedzany przez zagranicznych turystów, którzy mają do niego tańsze bilety. Sama w moim hostelu poznałam Brazylijczyka, na którego polskiej trasie znalazł się Kraków, Warszawa i właśnie Lublin.

 

Kaplica Trójcy Świętej

Zamek Lubelski z zewnątrz prezentuje się ciekawie, trochę bajkowo, jakby był wykonany z marcepanu. W swoich wnętrzach skrywa prawdziwą artystyczną perłę. Właściwie nie musicie go całego zwiedzać i wystarczy, że wykupicie wstęp jedynie do Kaplicy Trójcy Świętej (cena 12 zł – bilet normalny). Jest ona jednym z najcenniejszych i najciekawszych zabytków sztuki średniowiecznej w Polsce i w Europie. W jej gotyckim wnętrzu kryją się bezcenne freski bizantyńsko-ruskie z początku XV wieku, zachował się też fragment z pismem ruskim. Kaplicę udostępniono zwiedzającym dopiero w kwietniu 1997 roku, niemal sto lat od odkrycia malowideł przez Józefa Smolińskiego. Freski były w bardzo złym stanie i wykonano naprawdę tytaniczną pracę, aby przywrócić ich pierwotny wygląd.

Lublin atrakcje

Lublin kaplica trójcy świętej

 

Gastronomia

Król Lublina jest tylko jeden – cebularz. Można go kupić w wielu lokalnych piekarniach, ale ja się na niego nie skusiłam, bo to jednak nie mój smak. Lublin jako miasto wielokulturowe, w przeszłości zamieszkiwane w dużej liczbie przez Żydów, stara się pielęgnować swoje dziedzictwo. Naczytałam się wiele dobrego o żydowskiej restauracji Mandragora, położonej jak wiele innych lokali na Staromiejskim Rynku, i planowałam zjeść w niej obiad. Gdy przyszłam, pani przywitała mnie słowem „Szalom”, a następnie stwierdziła, że ma nadzieję, iż dokonałam rezerwacji, bo lokal jest pełny. Oczywiście nie dokonałam. Więc tylko obeszłam się smakiem.

Dla mnie kłopotliwą kwestią w Lublinie był brak knajp z propozycjami wegetariańskimi, o wegańskich już nie wspominając. Jedynym naprawdę wege miejscem w Lublinie jest Bar Wegetarianin przy ulicy Narutowicza 13. Jest dość odrzucający, bo znajduje się  w piwnicy podwórza. Jak go zobaczyłam, powiedziałam na głos: „O nie, nie ma mowy”. Idę szukać czegoś innego. Ale nie znalazłam, więc wróciłam ze spuszczoną głową, szykując się na jakiś kulinarny dramat. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam kilka osób pałaszujących warzywne przysmaki plastikowymi widelcami, z plastikowych talerzy, przy stołach zasłoniętych ceratą. No proszę, wegański PRL.

Sam lokalik jest malusieńki i mieści nie tylko jadłodajnię, ale też sklepik ze zdrowymi produktami. Zamówiłam dwa dania (falafel i kaszę z warzywami), bo nie wiedziałam, jak tu karmią. Ledwo wszystko pomieściłam, a zapłaciłam zaledwie 13,90 zł. Przy stoliku obok siedziało czworo studentów, z których dwoje studiowało zielarstwo. Ale czad – studiować zielarstwo! No i gdzie można spotkać takie indywidua, jak nie w jedynym wege barze w Lublinie?

 

Kultura

Lublin kulturą stoi i basta! Oprócz trzech teatrów może również pochwalić się wspaniałym budynkiem Centrum Spotkania Kultur. Na jego widok nawet Warszawa zielenieje z zazdrości i naprawdę ma ku temu powód. Centrum wyznaczyło sobie ambitne zadanie. Jak można przeczytać w jego manifeście: Podejmujemy się tworzenia, badania i prezentowania kultury, która kształtuje relacje, definiujące rzeczywistość. Kultury otwartej, interaktywnej i współczesnej. (…) W myśleniu o kulturze najważniejszy jest dla nas człowiek i jego pragnienia: rozwoju, wolności, przyjemności i przekraczania ograniczeń. Fascynuje nas ludzka wyobraźnia i jej twórcza moc, a także potrzeba doświadczania i poznawania.

Co prawda nie miałam okazji wziąć udziału w żadnym wydarzeniu (a odbywają się tu koncerty i wystawy, organizowane są spektakle teatralne i operowe), ale sama bryła budynku i jego industrialne wnętrze przypominające labirynt są po prostu zachwycające. Dodatkowo na samej górze jest taras (w czasie mojego pobytu jeszcze zamknięty), z którego musi się rozciągać fantastyczny widok. Centrum Spotkania Kultur to bez wątpienia punkt obowiązkowy w czasie wizyty w Lublinie.

 

Sławni mieszkańcy

Spacerując z wolna po Lublinie, co i rusz trafiłam na tablice oznajmiające, że oto w tym budynku urodził się, mieszkał lub przebywał ktoś sławny. Faktycznie, lista znanych lublinian jest długa i zacna: od Mikołaja Reja, prekursora literatury polskiej, poprzez pisarza Józefa Ignacego Kraszewskiego i wirtuoza skrzypiec Henryka Wieniawskiego aż po Zespół Bajm, Budkę Suflera i kabaret Ani Mru-Mru. Lublin sprzyja kulturze i – jak głosi jego slogan reklamowy – jest miastem inspiracji.

 

Humor Lublina

 

Architektura

Lublin był dla mnie architektonicznym zaskoczeniem. Tyle przejawów secesji na ulicy widziałam ostatni raz w czeskiej Pradze. Niestety, jak to często bywa, te piękne kamienice i ich ozdobne elementy są nierzadko bardzo zaniedbane.

 

Historia

Majdanek – to chyba miejsce najczęściej kojarzące się z Lublinem. Chodzi o były nazistowski obóz koncentracyjny, który powstał na obrzeżach miasta w 1941 roku. W praktyce był to ośrodek zagłady Żydów, przetrzymywano tu także jeńców sowieckich oraz rozstrzeliwano Polaków. Zajmował obszar ponad 270 hektarów, był pilnowany przez blisko tysiąc wartowników i miał opinię jednego z najcięższych obozów. Więźniów dziesiątkowała w nim mordercza praca, głód i epidemia tyfusu.

Muzeum na Majdanku powstało już w listopadzie 1944 roku i było pierwszą tego typu instytucją na świecie. Obecnie miejsce pamięci zajmuje obszar 90 hektarów, na którym zachowało się 70 obiektów świadczących o nazistowskich zbrodniach – komory gazowe, krematoria, baraki dla więźniów. To, co dla mnie było najbardziej wstrząsające w czasie mojej wizyty, to otoczenie obozu – tuż obok są osiedla mieszkalne. Gdy jechałam na miejsce, za oknem rozciągał się normalny miejski widok, aż nagle pojawił się ogromny, pusty teren, na którym dopiero po chwili zauważyłam ślady dawnego obozu zagłady. Wstrząsające wrażenie.

Zwiedzanie miejsca pamięci jest darmowe.

 

Co warto zobaczyć w Lublinie?

Oprócz opisanego wyżej Muzeum na Majdanku i odwiedzenia Kaplicy Trójcy Świętej, proponuję udać się na spacer od Ogrodu Saskiego aż po Bramę Grodzką i Zamek Lubelski. Na tej trasie znajdują się najważniejsze zabytki i miejsca warte zobaczenia:

  • Ogród Saski – jeden z najstarszych parków publicznych w Polsce, założony w 1837 roku na wzór ogrodów angielskich zrywających z geometryzacją

 

  • Pomnik Unii Lubelskiej na Placu Litewskim – to przecież w Lublinie podpisano unię polsko-litewską w 1569 roku
  • Teatr im. Juliusza Osterwy

 

  • Ulica Krakowskie Przedmieście – główny deptak, znajdziemy tu sklepy i restauracje

 

  • Plac Łokietka z Nowym Ratuszem
  • Brama Krakowska

 

  • Wieża Trynitarska
  • Archikatedra Lubelska – perła baroku na Lubelszczyźnie

 

  • Rynek Starego Miasta z kolorowymi i zdobionymi kamienicami

 

  • Brama Grodzka i Zamek

Marzec 2017 r.